79

578 41 40
                                    


23:24
Clarke: Lexa

23:24
Clarke: Gdzie jesteś?

23:26
Clarke: Lexa, przepraszam

23:27
Clarke: Proszę, porozmawiaj ze mną

23:30
Clarke: Błagam

23:33
Clarke: Proszę daj chociaż jakiś znak..

23:40
Clarke: Gdzie jesteś?

23:41
Clarke: Wyszłaś z imprezy czy jesteś gdzieś w domu?

23:43
Clarke: Lexa!!

***

Pov Clarke

Lexa szybko wyszła z pokoju zanim do mnie dotarło co powiedziałam. Nie miałam chwili by sobie tego przyswoić a wszystko działo się po prostu dalej.
Zmieszana stoję na środku pokoju i nie mogę się ruszyć. Czekam na jakąś odpowiedz, ale tylko cisza mi odpowiada. Zrezygnowana telefon wsadziłam do kieszeni i rozejrzałam się po pokoju. Przeklęty pokój. Schodząc po schodach zobaczyłam przyjaciół dobrze się bawiących. Podeszłam do kuchni i złapałam pierwszą lepszą otwartą butelkę. Przymknęłam oczy chcąc się rozluźnić i wziąć głęboki oddech. Co mnie napadło? Czy faktycznie to powiedziałam, bo chce być z nią czy dlatego, że brakuje mi po prostu kogoś? Co czuje do Lexy? Czy to znacznie coś większego? Nie mogąc wytrzymać z tyloma pytaniami, przyłożyłam butelkę do ust i pozwoliłam wódce parzyć mnie niemiłosiernie w gardle. Nie było to przyjemne, ale też nie chciałam o niczym innym myśleć.
- Jak się bawisz Griffin? - usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się, a butelkę oparłam o blat.
- Super - prychnęłam spoglądając na chłopaka. Podszedł bliżej i oparł się o ścianę, obok mnie. Staliśmy na chwile w ciszy dopóki nie zaczął szturchać mnie łokciem.
- Czego chcesz, Murphy? Co? - zrobiłam krok w bok ustawiając się z nim twarzą w twarz. - Ponabijać się dla własnej przyjemność? Czy może wkurwiać? Co? - zapytałam rozzłoszczona mrużąc na niego oczy.
- Nie, spokojnie księżniczko. Przyszedłem po więcej szklanek, ale zobaczyłem ciebie i postanowiłem zapytać - wzruszył ramionami- Co się stało? - podejrzliwie spojrzałam na szatyna, który mówił zaskakująco spokojnie i.. chyba nawet szczerze.
- Nic po prostu.. - zamachałam się i spuściłam głowę.
- Nie wygląda to na ,,nic" - stwierdził - Clarke, wiem, że za sobą nie przepadamy, ale no wiesz, trzymamy się razem, w jakimś stopniu mi na tobie zależy i nie wypada mi teraz być.. no sobą. Nie jak widzę cię w takim okropnym stanie. Co się dzieje? Chodzi o Lexę? - zapytał kładąc rękę na moim ramieniu. 
Zesztywniałam na ruch i dotyk chłopaka, którego naprawdę się nie spodziewałam. Jedyny kontakt fizyczny jaki mieliśmy to podanie ręki na początku pierwszej klasy, gdy jeszcze się nie znaliśmy. Po chwili się ogarnęłam i przytaknęłam głową.
- Umm... jakby chyba się nie zrozumiałyśmy. Nie wiem. - mruknęłam cicho.
- Nie jestem dobry w poradach, ale myślę, że powinnyście to wyjaśnić. Najlepiej od razu. Nie ma na co czekać. - ścisnął lekko moje ramie na co spojrzałam na jego twarz.
- Chyba masz racje John. - pokiwałam głową.
- Pewnie, że mam - jego usta wykrzywiły się w zwycięskim   Uśmiechu i przyciągnął mnie do uścisku, który po prostu oddałam. Po paru sekundach otworzyłam szeroko oczy oraz zrobiłam krok w tył, patrząc na zdezorientowanego jak ja szatyna.
- Czy my właśnie..? - ucięłam pokazując raz na niego, a raz na siebie - I jeszcze powiedziałeś pierwszy raz... powiedzieliśmy do siebie po imieniu.. i zależy ci na mnie? - dodałam na co cofnął się do tylu.
- Tak, tak i chyba tak? Za dużo alkoholu. Jeśli komuś o tym powiesz to pożałujesz księżniczko - zaśmiał się - mówię poważnie - dodał z ponurą udawaną na ten moment miną.
- Okej.. to ja lecę jej szukać - poinformowałam i razem z butelką wódki zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z kuchni.
- I ejj - odwróciłam się do szatyna sięgającego po szklanki - Dzięki John za jak na razie jedyną, dobrą poradę - uśmiechnęłam się szczerze do niego co odwzajemnił.
- Nie ma za co Clarke - odpowiedział i nie marnując ani chwili wyszłam na korytarz kierując się do salonu pełnego ludzi. 
Lekko szumiało mi w głowie od tego wszystkiego, ale nie mogłam się poddać. Nie kiedy naprawdę zależy mi na Lexie i na tym by o tym wszystkim porozmawiać. Po drodze do salonu spotkałam Lunę.
- Widziałaś Lexe? - zapytałam na co ta oparła się o ścianę.
- Poszła za Tobą do góry chyba, nie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, lustrując mnie pijanym wzrokiem.
- Taa, ale później zeszła na dół. Dobra nie ważne, idę dalej jej szukać - wyminęłam dziewczynę wchodząc do salonu. Pierwsze co zobaczyłam to Octi bawiąca się przy kanapie z Adamem. Obok nich paru chłopaków pijących przy stoliku i Raven zachęcającą wszystkich tam do picia. Cała Reyes. Westchnęłam wiedząc, że nikt pewnie nie zauważył Lexy zbiegającej z góry. Złapałam leżącą na jednym z mebli paczkę fajek i wyciągnęłam jedną, chcąc spróbować zapalić. Nie byłam i nadal nie jestem za tym, żeby truć się dymem. Nigdy wcześniej tego nie robiłam a słyszałam, że niektórzy robią to by się wyciszyć i uspokoić. Chcę spróbować. Wyszłam na dwór przez drzwi balkonowe i usiadłam na jednym ze stopni schodowych. Postawiłam wódkę przed sobą i wsadziłam niepewnie papierosa do ust.
- Chcesz ognia? - usłyszałam za sobą czyjeś kroki oraz po chwili jak ktoś się do mnie dosiada.
- Co tu robisz? - zapytałam od niechcenia patrząc przed siebie.
- To samo co ty. Masz jeszcze jednego? - zapytał Max. Złapałam za tytoń i wystawiłam rękę w jego stronę.
- Bierz - chłopak posłusznie zabrał i zapalił go od zapalniczki. Przejrzałam się temu co robił. Papieros charakterystycznie na końcówce się zaświecił, gdy chłopak wciągał powietrze, a po chwili z jego ust wydostał się dym.
- Chcesz? - wystawił w moją stronę.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- To po co przyszłaś tu z fajką? - zapytał rozbawiony zaciągając się ponownie.
- Chciałam pomyśleć.
- Nad czym? Nad Lexą? Coś poszło nie tak? Pokłóciłyście się? - dodał obracając głowę w moją stronę.
- Skąd wiesz, że chodzi o Lexę? - zapytałam wkurzona.
- Wyszła z domu i nie chciała ze mną rozmawiać...
- Widziałeś ją?! - chaotycznie się obróciłam do niego całym ciałem.
- No tak. Podszedłem do niej, ale nie chciała gadać. Chciała być sama.
- Gdzie jest? Muszę z nią porozmawiać, Max. - zapytałam błagalnie.
- Z przodu domu. Siedzi przy tym drzewie z krzakami wokół - powiedział spokojnie - przed chwilą tam jeszcze była, pewnie jeszcze tam siedzi - dodał.
- Dzięki, Max. - wstałam zabierając ze sobą butelkę i ruszyłam na przód domu. Lekko chwiejnym krokiem szłam dłuższą trasą do tego drzewa. Chciałam mieć jeszcze czas na przemyślenie cokolwiek jednak nic mi sensownego nie przychodzi do głowy. Poza tym, że Jasper ma dziwnie ułożone podwórko. Większość drzew i krzaków ma przed domem niż za nim. Gdy wiedziałam już te drzewo, przystanęłam by wziąć jeszcze parę łyków z butelki. Zakręciłam ją i postawiłam kilka kroków by zobaczyć czy jest tam dziewczyna. Na szczęście Jasper ma dość moce oświetlenie, więc raczej łatwo pójdzie.
- Lexa? - zapytałam cicho, zachrypniętym głosem. Chrząknęłam aby pozbyć się niewyrażonego głosu i spróbowałam jeszcze raz.
- Lexa? - podeszłam parę kroków do przodu. Po chwili ujrzałam dziewczynę siedzącą na ziemi ze zgiętymi nogami. Przełknęłam ślinę, gdy Lexa spojrzała w moim kierunku. Zesztywniałam. Woods szybkim ruchem prawdopodobnie starła łzy lecące po jej policzkach i przysunęła się bliżej pnia.
- Mo..możemy porozmawiać? - zapytałam niepewnie się jąkając. Szatynka wciągnęła powietrze przez nos i oparła dołączyła głowę do opierających się pleców do kory.
- Musimy - odpowiedziała krótko przymykając oczy - siadaj - poklepała miejsce obok siebie. Podeszłam do niej i usiadłam bokiem, kładąc butelkę między nami.
- To co się stało tam w pokoju.. - zaczęłam, lecz dziewczyna chaotycznie położyła swoją dłoń na moim kolanie, przez co natychmiast zamilkłam.
- Daj mi się napić - powiedziała sięgając po szkło z alkoholem. Odkręciła korek i przyłożyła do ust biorąc małego łyka. Odsunęła butelkę kiedy zaczęła krzywić się od mocy trunku, ale oblizała usta i ponownie ustami przywarła do butelki, biorąc tym razem większy łyk. Przyglądałam się każdemu jej ruchowi jakbym próbowała zapamiętać każdy jej ruch, każdy brany łyk, każdy wyraz twarzy.
- Okej, chyba ci już wystarczy - sięgnęłam dłonią po butelkę, która była nadal w tym samym miejscu i odciągnęłam ją od szatynki. Zabrałam również korek i zakręciłam, odstawiając na ziemię z drugiej strony siebie.
- Lexa? - spojrzałam na nią, lecz jej wzrok był utkwiony przed siebie - spójrz na mnie - poprosiłam łagodnie i po chwili dziewczyna posłusznie się odwróciła.
- Musimy w końcu poważnie porozmawiać, dobrze?- w przypływie odwagi złapałam ją za rękę i lekko potarłam kciukiem o jej skórę. Przytaknęła głową. - Od czego więc zaczniemy? - zapytałam kontynuując ruch dłoni w celu próby uspokojenia.
- Może od tego co się tam na górze stało? - zaproponowała, pokazując głową na budynek.
- Okej, więc... - zaczęłam, ale szatynka mi przerwała.
- Pocałowałyśmy się... niejednokrotnie... i to nie były zwykle przypadki, Clarke - powiedziała spokojnie.
- Masz racje.. - westchnęłam cicho - to jest dla mnie trudny temat.
- Wiem, dla mnie tak samo, ale muszę wiedzieć co czujesz. Ty też powinnaś wiedzieć co ja czuje. Inaczej się nie dogadamy - wyprostowała jedną nogę, aby na zgiętej oprzeć swój łokieć.
- Dlaczego uciekałaś? - zapytałam prosto z mostu, nie owijając w bawełnę.
- Um no tak... N..nie wiem? Może to.. to mnie przerosło? - podniosłam jedną brew nie rozumiejąc do końca o co dziewczynie chodzi - Nie zrozum mnie źle Clarke, bo.. - przerwała wahając się i zamilknęła. Na dość długo, przez co z każdą mijającą sekundą obawiałam się co chce powiedzieć i dokładnie nad czym tak bardzo myśli. Nagle bez odezwania się z powrotem zgięła nogę przez co w pierwszej chwili pomyślałam, że chce wstać i odejść, ale zrobiła coś całkiem innego. Usiadła do mnie przodem i gdy myślałam, że coś powie, sięgnęła po butelkę, sprawnie odkręciła korek i wypiła porządnego łyka. Skrzywiła się jak tylko odsunęła butelkę od ust. Bez mówienia podała mi szkliwo i sama chętnie napiłam się kilka małych haustów.
- Muszę Ci coś wyznać Clarke... - odebrała ode mnie flaszkę i postawiła ją miedzy nami. - Ale nie wiem jak to się wszystko skończy.
- Na pewno wrócimy razem do domu, bo u mnie masz rzeczy - zażartowałam pstrykając ręką oraz wystawiając palce wskazujące w stronę Lexy. Nawet sama się zaśmiałam na swoją wypowiedz, ale widząc minę dziewczyny od razu przestałam i odchrząknęłam - przepraszam, słaby żart. Chciałam rozładować atmosferę, a jeszcze alkohol..
- Rozumiem - wtrąciła się, zaczesując swoje włosy do tyłu.
- Może po prostu mi to powiedz i razem to na spokojnie omówimy hm..? - złapałam ją za rękę patrząc prosto w jej oczy.
- Dobrze... okej. Nie umiem o tym mówić, ale się postaram. Wiedz, że.. - przerwała ponownie na chwilę by rozejrzeć się wokół nas, jakby sprawdzała czy nikogo oprócz nas nie ma w pobliżu -.. to się po prostu stało.
- Co się stało? - zapytałam, nie wiedząc o co dziewczynie chodzi. Lexa spojrzała mi prosto w oczy.
- Podobasz mi się, Clarke... - po powiedzeniu tego od razu spuściła wzrok i zaczęła bawić się dziurami w swoich spodniach, a ja się na nią tępo patrzyłam. Zapadła absolutna cisza, że słychać było nie tylko muzykę z domu Jaspera, ale też latające owady niedaleko nas. Nie do końca dochodziło do mnie co właśnie powiedziała Woods. Jasne, że mogłam się tego domyślać, bo przecież parę razy się pocałowałyśmy, Lexa lubi dziewczyny, ale przecież mogłam to sobie też wmówić, a to mogły być przyjacielskie pocałunki. - W sumie to od jakiegoś czasu mi się podobasz, ale nic nie mówiłam, bo bałam się, że cię stracę.. a nie chciałam i nie chce cię z tego powodu stracić. Clarke, ja bardzo przepraszam.. - na policzkach dziewczyny pojawiły się łzy, które od razu zostały przeze mnie starte. Pierwszy raz widzę Lexe w takim stanie. Tak bardzo bezbronną, zranioną.
- Lexi, spójrz na mnie - poprosiłam, przybliżając się do jej ciała - hejj.. - kciukami przejechałam po jej policzkach na co podniosła wzrok i spojrzała na mnie tymi pięknymi zielonymi oczkami - nie stracisz mnie z tego powodu, okej? - zapytałam, na co powoli pokiwała głową. W chwili postanowiłam zmienić pozycję w jakiej siedziałam i w przypływie odwagi spowodowanej alkoholem, wyprostowałam a następnie usiadłam na jej kolanach bokiem, tak by móc oprzeć głowę na jej ramieniu, a ustami sięgnąć do jej ucha. Szatynka na początku się zdziwiła, ale podstawiła swoją rękę za moje plecy bym pewnie nie upadła do tyłu.
- Ty mi chyba też się podobasz - wyszeptałam gładząc jedną ręką jej ramie.
- C..co? Jesteś pewna? - wydukała od razu przekręcając buzię w moją stronę.
- Nigdy wcześniej nie byłam z kobietą, nigdy też nie rozważałam, nie całowałam się z dziewczynom... to znaczy raz z Rav, ale to zdecydowanie przyjaciółka i  z pewnością nic nie poczułam - zielonooka chłonęła wszystko co mówię dlatego kontynuowałam - Natomiast przy Tobie.. to było całkiem coś innego, coś chyba więcej - po tych słowach dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a po łzach nie było ani śladu.
- Czyli to znaczy, że czujesz to samo... umm... co ja? - zapytała, delikatnie zaciskając palce na moich plecach.
- Tak jak powiedziałaś wcześniej.. - przymrużyłam lekko swoje oczy - ..te pocałunki nie były zwykłymi przypadkami? - uśmiechnęłam się delikatnie co dziewczyna szybko odwzajemniła. Nasze oczy się szybko skrzyżowały a następnie zjechały na usta sobie nawzajem. Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać, dlatego powoli pochyliłam się do dziewczyny przegryzając swoją wargę. Gdy wyczułam jej oddech przymknęłam oczy wiedząc, że ona tak jak ja tego pragnie.
- Tu jesteście! - głos Raven sprawił, że od razu się odchyliłam z Lexą od siebie i spojrzałyśmy na latynoske - A ja was szukam i.. chwila - przez chwilę nam się przyglądała i pewnie analizowała sytuacje, w której się znajdujemy - przeszkodziłam wam w czymś? - zapytała podchodząc bliżej na co tylko położyłam ręce na ramionach Woods.
- Nie, coś ty - odparła sarkastycznie szatynka przewracając zabawnie oczami.
- Długo was nie było więc poszłam do góry, ale was nie było. A później Luna powiedziała, że szukała na dole Ciebie - wskazała na mnie - a ty - wskazała na Lexe - podobno uciekłaś na dwór co powiedział mi ten na schodach. Jak on miał na imię? Max? - zapytała, ale zanim cokolwiek powiedziałyśmy Reyes kontynuowała - A nie ważne. Znalazłam was - zaklaskała dłońmi jak dziecko.
- Rozmawiamy - powiedziałam ignorując zachowanie przyjaciółki.
- No właśnie widzę - zaśmiała się - Moje Clexiątko tak szybko się rozwija - złapała się za policzki i pokręciła głową.
- Dlaczego nas szukałaś? - zapytałam, chcąc wstać z kolan zielonookiej, lecz jej uścisk zamiast się rozluźnić, tylko się zacisnął. Pozostałam na miejscu, próbując nie odpływać myślami gdzie indziej.
- Razem z Luną chciałyśmy wszystkim coś ogłosić, a brakowało tylko was - wzruszyła ramionami.
- Co takiego? - ciekawość była silniejsza ode mnie.
- Jesteśmy parą - powiedziała dumne latynoska przez co razem z Lexą się zaśmiałyśmy.
- A to nowość - stojąca dziewczyna spojrzała na nas zdziwiona, nic nie rozumiejąc.
- Reyes, ale my to wiemy już od jakiegoś czasu, pamiętasz? - wytłumaczyła szatynka, gdy zapanowałyśmy nad śmiechem. Rav tylko mruknęła coś pod nosem cicho i schyliła się po naszą butelkę.
- Martwiłam się o was - odkręciła zakrętkę i wzięła łyk wódki.
- Wszystko jest w porządku prawda Lexi? - skierowałam się do dziewczyny, kładąc jedną rękę na jej policzek. Na jej ustach pojawił się szerszy uśmiech, a gdy nasze oczy się spotkały, zrobiło mi się ciepło.
- Prawda - potwierdziła zachrypniętym głosem, przez co poczułam kolejną falę gorąca.
- To Clexiątko zostaje czy idzie ze mną? - zapytała rozbawiona przyjaciółka stojąca nad nami.
- Idziemy - Woods zdecydowała za nas dwie. Wstałam z kolan dziewczyny i poczekałam na nią. Po otrzepaniu swoich ubrań w ciszy, Raven odwróciła się i skierowała do domu Jaspera. W tym czasie spojrzałam w stronę Lexy, która wystawiła w moją stronę dłoń. Nie zawahałam się złapać ją i splotłam nasze palce, które wydawały się pasować idealnie. Razem ruszyłyśmy za latynoską, która z oddali nas nawoływała.

SMS  //  CLEXA PLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang