68

994 72 94
                                    

- Bellamy? - wydusiłam z siebie po dłuższej chwili.

Chłopak był cały przemoczony, bez kurtki w samej koszulce, która idealnie przylegała do jego umięśnionego brzucha.
- Hej, dawno się nie widzieliśmy, a.. - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Bo zerwaliśmy i nie powinniśmy mieć ze sobą kontaktu. - powiedziałam na jednym tchu i szybko zabrałam napoje chcąc szybko odjeść od bruneta.
- Poczekaj.. - Jednak on był szybszy i złapał mnie za ramie przez co byłam zmuszona stanąć w miejscu i odwrócić się twarzą do niego.
- Clarke, porozmawiajmy.. - błagał, a gdy usłyszałam własne imię z jego ust przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym. - powiedziałam obojętnie, chcąc się odwrócić, ale znów mnie delikatnie odwrócił.
- Właśnie mamy o czym rozmawiać, proszę wysłuchaj.. - spojrzał mi w oczy przez co poczułam się dość niekomfortowo. Jego głos był spokojny tak jak jego wyraz twarzy. - Proszę.. - dodał.
- Chcesz rozmawiać o tym jak mnie zdradziłeś, a ja głupia czekałam na ciebie, na jakąkolwiek wiadomość telefon, gdy ty w tym czasie bawiłeś się w najlepsze? - zapytałam też spokojnie poprawiając chwyt siatki.
- Daj pomogę ci to zanieść - spojrzał na reklamówkę, którą trzymałam w ręce. Pewnie zauważył, że jej ciężar sprawiał mi kłopot, ale nie dam sobie pomóc.
- Poradzę sobie. - położyłam siatkę na chodniku i wróciłam się do samochodu by zamknąć wciąż otwarty bagażnik. Brawo Clarke, Rav by cie zabiła gdybyś zapomniała zamknąć. Czułam wzrok na sobie Bella i trochę mi to przeszkadzało.
- Co tu robisz i czego chcesz? - odezwałam się pierwsza nie mogąc znieść więcej tej ciszy i wpatrywania się we mnie.
- Wysłali mnie do sklepu po zakupy.. pewnie ci O wspomniała, że przyjechała rodzina i no.. - powiedział lekko zakłopotany.
- I wybrałeś sklep o 5 km dalej, obok mnie niż ten co od waszego domu znajduje się w odlegości może 600 metrów? - przerwałam mu jego wypowiedź i włożyłam ręce do kieszeni.
- No tak, bo u nas nie ma tak dobrego.. No.. masła? - bardziej zapytał niż stwierdził, drapią się po karku. 
- Klamiesz. - zrobiłam pare kroków w stronę chłopaka - Po co tak naprawdę tu przyszedłeś? - zapytałam spoglądając na zmianę w jego oczy.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział niemal od razu, bez zastanowienia.
- Za to, że mnie okłamywałeś? Za swoje zachowanie czy może za zdradę? - zadałam serię pytań brunetowi, które z pewnością sprawiły mu kłopot. Widać to było po jego twarzy. - Nie Bellamy. Po prostu nie. Miałam i nadal mam przez ciebie koszmary po nocach, ledwo dawałam radę i nie chce mieć z tobą nic do czynienia. -  powiedziałam twardo, coraz bardziej wkurzona. Po tych słowach w jego oczach dostrzegłam strach, przerażenie, smutek. Wydawał się być przerażony moim wybuchem.
- Nie jestem jeszcze gotowa. Potrzebuje czasu.. - powiedziałam po chwili łagodniej by załagodzić całą sytuacje i pozbyć się tego jego wyrazu twarzy.
- Czyli jest szansa byśmy się przyjaźnili? No wiesz.. tak jak było przed naszym związkiem? - zapytał z nadzieją, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo za nim tęsknie, a z drugiej nie chce go znać. Stałam tam i nie wiedziałam co zrobić.
- Nie wiem. Mówiłam ci, to jeszcze za wcześnie. - powiedziałam i odwróciłam się po reklamówkę. - A teraz muszę iść, tobie radzę to samo jak nie chcesz być chory. - sięgałam po reklamówkę i kierowałam się w stronę swojego podwórka i domu. Usłyszałam jeszcze za sobą głos wesołego bruneta.
- Martwisz się o mnie.. czyli mamy szansę!!

***

- Clarke wszystko w porządku? - zapytała mnie przyjaciółka przyglądająca się mnie od paru minut. Fajnie, że skapnęłaś się po godzinie czasu odkąd wróciłam z dworu.
- Tak. A co? - odpowiedziałam sięgając po pare chipsów.
- Nie wyglądasz na.. szczęśliwą - stwierdziła wychylając się po także pare chipsów.
- Zmęczona jestem.. za dużo się działo i w ogóle.. nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby robić nocowanko.. - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale chyba Raven tego nie usłyszała, bo znów wpatrywała się w telefon z uśmiechem. Korzystając z okazji mogłam przez chwilę ponieść się swoim myślom. Na przykład na tej wygranej, na której nam jako drużynie była bardzo potrzebna. Albo o tej sytuacji z Bellamy'm. Bolało mnie to. Albo o tym, że boli mnie trochę nadgarstek przez niefortunne odbicie piłki. Albo imprezie, na której będę widzieć się z Lexą, swoją przyjaciółką, która jest dla mnie wielkim oparciem.. o no i oczywiście tym dlaczego ona się do mnie jeszcze nie odezwała?? Jak to w ogóle się stało, obiecała mi, że będzie wspierać i nie zostawi mnie.. jak ja zasnę bez niej? A może jej się coś stało i..
- Halo? Ziemia do Clarke? - usłyszałam głos mojej mamy, który skutecznie wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Coś mówiłaś? - zapytałam na co mama westchnęła ciężko, a Raven się zaśmiała.
- Mówiłam, że zrobię wam już pizzę, bo nie chce byście we dwie spaliły mi dom. - powiedziała rozśmieszona na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Jeszcze nie mamo. Nie jesteśmy głodne, patrz mamy jeszcze tu chipsy.. chcesz może? - wystawiłam miskę w stronę mamy, a ta podeszła pare kroków bliżej i wyciągła małą garść słodycza.
- To o której mam wam zrobić? - zapytała biorąc jednego chipsa do buzi spoglądając na latynoskę. Ja również spojrzałam na Raven, która ciągle była wpatrzona w telefon i co jakiś czas się uśmiechała.
- Damy sobie radę mamo, przecież jesteśmy dorosłe i wiemy jak robić pizzę, zwłaszcza już gotową. - Rav ciągle nie oderwała wzroku od telefonu i tylko kiwała głową twierdząco.
- A jak to się ostatnio skończyło? Przypomnieć ci o..
- O zapaleniu się kuchni jak was nie było? Tak pamietam, ale już wiem jak to się robi i nie nic nie spalę - przerwałam mamie. Ona chwilkę się na mnie wpatrywała i zrezygnowana poszła bez słowa do kuchni.
- Abby tak za 30 minut! - krzyknęła na cały dom.
- Nie krzycz tak, wystarczy powiedzieć głośniej i by cie usłyszała. - złapałam się za uszy i lekko potarłam palcami.
- Chce mieć tylko pewność, że usłyszała - wzruszyła ramionami i na chwilę podniosła wzrok na mnie po czym znów opuściła na telefon.
- Rav, a ty co? - zapytałam dziewczynę.
- Ja co, co? - zapytała nieodrywając wzroku od telefonu. Usiadłam tak by mieć lepszy widok na nią.
- Z kim ty tak piszesz co? Nie da się z tobą nawet porozmawiać. - zdenerwowała mnie. Rozumiem odpisać, a nawet trochę popisać z kimś, ale żeby tak całkowicie się wyłączyć? Pewnie mnie nawet nie słuchała jak mówiłam. Sprawdzę to..
- Tak z ciekawości zapytam.. słuchałaś mnie jak do ciebie mówiłam przez ostatnią godzinę co się stało jak szlam do twojego samochodu? - zapytałam zabierając ze stołu szklankę ze sokiem.
- A to coś się stało? - zapytała mnie odkładając telefon do kieszeni i również sięgnęła po szkło z napojem.
- Raven! Nie słuchałaś mnie! - wkurzona krzyknęłam do dziewczyny. Co musi być tak ważnego by mnie olewać przez całą godzinę?
- Wybacz, szefunio zawraca mi głowę i pyta o różne części do auta. - uśmiechnęła się i z powrotem sięgnęła do kieszeni po telefon gdyż zadzwonił. Szybko wstała i wybiegła do łazienki zamykając za sobą drzwi. Dobra.. to już było bardzo dziwne.. No nic. Może zajrzę do mamy i ona coś powie na ten temat. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni.
- Mamo! - zawołałam - Jesteś? - rozejrzałam się po pomieszczeniu i ani śladu po kobiecie. Dziwne. Czy ten dzień może stać się jeszcze dziwniejszym?
- Tu jestem! - krzyknęła mama wyłaniając się za drzwi od takiego naszego małego schowka na jedzenie. - Co chciałaś? - zapytała.
- Rav nie chce nic powiedzieć, więc może ty mi powiesz? - zapytałam siadając przy wysokim blacie.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytała  z powrotem wchodząc do mniejszego pomieszczenia z jedzeniem.
- O co chodzi Raven? O czym wy tak zawzięcie rozmawiałyście na powitaniu? - wzięłam długopis, bo zauważyłam na stole kartkę z zakupami i dopisałam sobie pare artykułów spożywczych.
- Mówiłam ci już. Gratulowałam jej wygranej i powiedziałam, że jestem z niej dumna. - powiedziała spokojnie. Coś mi się wydaje, że to nie do końca prawda.
- To dlaczego jak Ci coś powiedziała w pewnym momencie to wydawałaś się być zaskoczona, a może nawet zmartwiona? - ciągnęłam ją, bo wiem, że po chwili pęknie i powie prawdę.
- Powiedziała, że traktuje mnie jak własną matkę. - powiedziała szybko i krótko. Sposób ten coś nie działa.
- Ale to przecież wiadome od dawna, że ona cie traktuje jak matkę, a ty ją jak córkę. Zresztą Octavię też mimo, że ma własną. - nie dałam za wygraną i próbowałam ją złamać. Nie lubi kłamstw i sama ich nie używa. Chyba, że ma jakiś dobry powód i coś ukrywa, a ja to muszę odkryć.
- dobrze wiesz jaka jest..  jak ona to mówi ,,słynna Raven Reyes". - zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia zasiadając obok mnie. - o Raven - powiedziała widząc dziewczyna, która od razu zarzuciła swoje ręce na moje barki po czym mnie mocno przytuliła.
- Dziś wyjątkowo się ciebie boje. - powiedziałam trochę przerażona na co obie się zaśmiały. 
- Nie ma czego księżniczko, krzywdy ci nie zrobię. - uśmiechnęła się - ..chyba - wyszeptała mi do ucha rozbawiona dalej tuląc się do mnie.
- Kto dzwonił? - zapytałam zaciekawiona. No proszę, kto by nie był ciekawy gdyby wasza przyjaciółka po dostaniu telefonu szybko pobiegła do łazienki i się zamknęła, rozmawiając z dobre  10 minut.
- Sinclair.. - zaczęła. - prosił mnie bym na pół godziny zajrzała, bo sobie nie daje rady. - powiedziała patrząc raz na mnie raz na mamę, przy czym na koniec puściła oczko mojej mamie.
- To znaczy, że jedziesz na pół godziny? - zapytała na co latynoska przytaknęła twierdząco głową, mocniej mnie przytulając i puszczając z objęć po czym podeszła do siedzącej obok mnie mamy robiąc to samo. Gdy przytulała szepnęła jej pare słów na co starsza kobieta pokiwała głową i się puściły.
- No to ja lece laski. - rzuciła wychodząc z kuchni, a po chwili zza ściany widoczna była tylko głowa i jedna rękę Reyes.
- Ale wrócę! - powiedziała pstrykając palcami i szybko się schowała za ścianą wychodząc z domu. Ja z mamą tylko popatrzyłyśmy na siebie po czym wybuchłyśmy głośnym śmiechem.

SMS  //  CLEXA PLWhere stories live. Discover now