- Bellamy? - wydusiłam z siebie po dłuższej chwili.
Chłopak był cały przemoczony, bez kurtki w samej koszulce, która idealnie przylegała do jego umięśnionego brzucha.
- Hej, dawno się nie widzieliśmy, a.. - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Bo zerwaliśmy i nie powinniśmy mieć ze sobą kontaktu. - powiedziałam na jednym tchu i szybko zabrałam napoje chcąc szybko odjeść od bruneta.
- Poczekaj.. - Jednak on był szybszy i złapał mnie za ramie przez co byłam zmuszona stanąć w miejscu i odwrócić się twarzą do niego.
- Clarke, porozmawiajmy.. - błagał, a gdy usłyszałam własne imię z jego ust przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym. - powiedziałam obojętnie, chcąc się odwrócić, ale znów mnie delikatnie odwrócił.
- Właśnie mamy o czym rozmawiać, proszę wysłuchaj.. - spojrzał mi w oczy przez co poczułam się dość niekomfortowo. Jego głos był spokojny tak jak jego wyraz twarzy. - Proszę.. - dodał.
- Chcesz rozmawiać o tym jak mnie zdradziłeś, a ja głupia czekałam na ciebie, na jakąkolwiek wiadomość telefon, gdy ty w tym czasie bawiłeś się w najlepsze? - zapytałam też spokojnie poprawiając chwyt siatki.
- Daj pomogę ci to zanieść - spojrzał na reklamówkę, którą trzymałam w ręce. Pewnie zauważył, że jej ciężar sprawiał mi kłopot, ale nie dam sobie pomóc.
- Poradzę sobie. - położyłam siatkę na chodniku i wróciłam się do samochodu by zamknąć wciąż otwarty bagażnik. Brawo Clarke, Rav by cie zabiła gdybyś zapomniała zamknąć. Czułam wzrok na sobie Bella i trochę mi to przeszkadzało.
- Co tu robisz i czego chcesz? - odezwałam się pierwsza nie mogąc znieść więcej tej ciszy i wpatrywania się we mnie.
- Wysłali mnie do sklepu po zakupy.. pewnie ci O wspomniała, że przyjechała rodzina i no.. - powiedział lekko zakłopotany.
- I wybrałeś sklep o 5 km dalej, obok mnie niż ten co od waszego domu znajduje się w odlegości może 600 metrów? - przerwałam mu jego wypowiedź i włożyłam ręce do kieszeni.
- No tak, bo u nas nie ma tak dobrego.. No.. masła? - bardziej zapytał niż stwierdził, drapią się po karku.
- Klamiesz. - zrobiłam pare kroków w stronę chłopaka - Po co tak naprawdę tu przyszedłeś? - zapytałam spoglądając na zmianę w jego oczy.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział niemal od razu, bez zastanowienia.
- Za to, że mnie okłamywałeś? Za swoje zachowanie czy może za zdradę? - zadałam serię pytań brunetowi, które z pewnością sprawiły mu kłopot. Widać to było po jego twarzy. - Nie Bellamy. Po prostu nie. Miałam i nadal mam przez ciebie koszmary po nocach, ledwo dawałam radę i nie chce mieć z tobą nic do czynienia. - powiedziałam twardo, coraz bardziej wkurzona. Po tych słowach w jego oczach dostrzegłam strach, przerażenie, smutek. Wydawał się być przerażony moim wybuchem.
- Nie jestem jeszcze gotowa. Potrzebuje czasu.. - powiedziałam po chwili łagodniej by załagodzić całą sytuacje i pozbyć się tego jego wyrazu twarzy.
- Czyli jest szansa byśmy się przyjaźnili? No wiesz.. tak jak było przed naszym związkiem? - zapytał z nadzieją, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo za nim tęsknie, a z drugiej nie chce go znać. Stałam tam i nie wiedziałam co zrobić.
- Nie wiem. Mówiłam ci, to jeszcze za wcześnie. - powiedziałam i odwróciłam się po reklamówkę. - A teraz muszę iść, tobie radzę to samo jak nie chcesz być chory. - sięgałam po reklamówkę i kierowałam się w stronę swojego podwórka i domu. Usłyszałam jeszcze za sobą głos wesołego bruneta.
- Martwisz się o mnie.. czyli mamy szansę!!***
- Clarke wszystko w porządku? - zapytała mnie przyjaciółka przyglądająca się mnie od paru minut. Fajnie, że skapnęłaś się po godzinie czasu odkąd wróciłam z dworu.
- Tak. A co? - odpowiedziałam sięgając po pare chipsów.
- Nie wyglądasz na.. szczęśliwą - stwierdziła wychylając się po także pare chipsów.
- Zmęczona jestem.. za dużo się działo i w ogóle.. nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby robić nocowanko.. - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale chyba Raven tego nie usłyszała, bo znów wpatrywała się w telefon z uśmiechem. Korzystając z okazji mogłam przez chwilę ponieść się swoim myślom. Na przykład na tej wygranej, na której nam jako drużynie była bardzo potrzebna. Albo o tej sytuacji z Bellamy'm. Bolało mnie to. Albo o tym, że boli mnie trochę nadgarstek przez niefortunne odbicie piłki. Albo imprezie, na której będę widzieć się z Lexą, swoją przyjaciółką, która jest dla mnie wielkim oparciem.. o no i oczywiście tym dlaczego ona się do mnie jeszcze nie odezwała?? Jak to w ogóle się stało, obiecała mi, że będzie wspierać i nie zostawi mnie.. jak ja zasnę bez niej? A może jej się coś stało i..
- Halo? Ziemia do Clarke? - usłyszałam głos mojej mamy, który skutecznie wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Coś mówiłaś? - zapytałam na co mama westchnęła ciężko, a Raven się zaśmiała.
- Mówiłam, że zrobię wam już pizzę, bo nie chce byście we dwie spaliły mi dom. - powiedziała rozśmieszona na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Jeszcze nie mamo. Nie jesteśmy głodne, patrz mamy jeszcze tu chipsy.. chcesz może? - wystawiłam miskę w stronę mamy, a ta podeszła pare kroków bliżej i wyciągła małą garść słodycza.
- To o której mam wam zrobić? - zapytała biorąc jednego chipsa do buzi spoglądając na latynoskę. Ja również spojrzałam na Raven, która ciągle była wpatrzona w telefon i co jakiś czas się uśmiechała.
- Damy sobie radę mamo, przecież jesteśmy dorosłe i wiemy jak robić pizzę, zwłaszcza już gotową. - Rav ciągle nie oderwała wzroku od telefonu i tylko kiwała głową twierdząco.
- A jak to się ostatnio skończyło? Przypomnieć ci o..
- O zapaleniu się kuchni jak was nie było? Tak pamietam, ale już wiem jak to się robi i nie nic nie spalę - przerwałam mamie. Ona chwilkę się na mnie wpatrywała i zrezygnowana poszła bez słowa do kuchni.
- Abby tak za 30 minut! - krzyknęła na cały dom.
- Nie krzycz tak, wystarczy powiedzieć głośniej i by cie usłyszała. - złapałam się za uszy i lekko potarłam palcami.
- Chce mieć tylko pewność, że usłyszała - wzruszyła ramionami i na chwilę podniosła wzrok na mnie po czym znów opuściła na telefon.
- Rav, a ty co? - zapytałam dziewczynę.
- Ja co, co? - zapytała nieodrywając wzroku od telefonu. Usiadłam tak by mieć lepszy widok na nią.
- Z kim ty tak piszesz co? Nie da się z tobą nawet porozmawiać. - zdenerwowała mnie. Rozumiem odpisać, a nawet trochę popisać z kimś, ale żeby tak całkowicie się wyłączyć? Pewnie mnie nawet nie słuchała jak mówiłam. Sprawdzę to..
- Tak z ciekawości zapytam.. słuchałaś mnie jak do ciebie mówiłam przez ostatnią godzinę co się stało jak szlam do twojego samochodu? - zapytałam zabierając ze stołu szklankę ze sokiem.
- A to coś się stało? - zapytała mnie odkładając telefon do kieszeni i również sięgnęła po szkło z napojem.
- Raven! Nie słuchałaś mnie! - wkurzona krzyknęłam do dziewczyny. Co musi być tak ważnego by mnie olewać przez całą godzinę?
- Wybacz, szefunio zawraca mi głowę i pyta o różne części do auta. - uśmiechnęła się i z powrotem sięgnęła do kieszeni po telefon gdyż zadzwonił. Szybko wstała i wybiegła do łazienki zamykając za sobą drzwi. Dobra.. to już było bardzo dziwne.. No nic. Może zajrzę do mamy i ona coś powie na ten temat. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni.
- Mamo! - zawołałam - Jesteś? - rozejrzałam się po pomieszczeniu i ani śladu po kobiecie. Dziwne. Czy ten dzień może stać się jeszcze dziwniejszym?
- Tu jestem! - krzyknęła mama wyłaniając się za drzwi od takiego naszego małego schowka na jedzenie. - Co chciałaś? - zapytała.
- Rav nie chce nic powiedzieć, więc może ty mi powiesz? - zapytałam siadając przy wysokim blacie.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytała z powrotem wchodząc do mniejszego pomieszczenia z jedzeniem.
- O co chodzi Raven? O czym wy tak zawzięcie rozmawiałyście na powitaniu? - wzięłam długopis, bo zauważyłam na stole kartkę z zakupami i dopisałam sobie pare artykułów spożywczych.
- Mówiłam ci już. Gratulowałam jej wygranej i powiedziałam, że jestem z niej dumna. - powiedziała spokojnie. Coś mi się wydaje, że to nie do końca prawda.
- To dlaczego jak Ci coś powiedziała w pewnym momencie to wydawałaś się być zaskoczona, a może nawet zmartwiona? - ciągnęłam ją, bo wiem, że po chwili pęknie i powie prawdę.
- Powiedziała, że traktuje mnie jak własną matkę. - powiedziała szybko i krótko. Sposób ten coś nie działa.
- Ale to przecież wiadome od dawna, że ona cie traktuje jak matkę, a ty ją jak córkę. Zresztą Octavię też mimo, że ma własną. - nie dałam za wygraną i próbowałam ją złamać. Nie lubi kłamstw i sama ich nie używa. Chyba, że ma jakiś dobry powód i coś ukrywa, a ja to muszę odkryć.
- dobrze wiesz jaka jest.. jak ona to mówi ,,słynna Raven Reyes". - zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia zasiadając obok mnie. - o Raven - powiedziała widząc dziewczyna, która od razu zarzuciła swoje ręce na moje barki po czym mnie mocno przytuliła.
- Dziś wyjątkowo się ciebie boje. - powiedziałam trochę przerażona na co obie się zaśmiały.
- Nie ma czego księżniczko, krzywdy ci nie zrobię. - uśmiechnęła się - ..chyba - wyszeptała mi do ucha rozbawiona dalej tuląc się do mnie.
- Kto dzwonił? - zapytałam zaciekawiona. No proszę, kto by nie był ciekawy gdyby wasza przyjaciółka po dostaniu telefonu szybko pobiegła do łazienki i się zamknęła, rozmawiając z dobre 10 minut.
- Sinclair.. - zaczęła. - prosił mnie bym na pół godziny zajrzała, bo sobie nie daje rady. - powiedziała patrząc raz na mnie raz na mamę, przy czym na koniec puściła oczko mojej mamie.
- To znaczy, że jedziesz na pół godziny? - zapytała na co latynoska przytaknęła twierdząco głową, mocniej mnie przytulając i puszczając z objęć po czym podeszła do siedzącej obok mnie mamy robiąc to samo. Gdy przytulała szepnęła jej pare słów na co starsza kobieta pokiwała głową i się puściły.
- No to ja lece laski. - rzuciła wychodząc z kuchni, a po chwili zza ściany widoczna była tylko głowa i jedna rękę Reyes.
- Ale wrócę! - powiedziała pstrykając palcami i szybko się schowała za ścianą wychodząc z domu. Ja z mamą tylko popatrzyłyśmy na siebie po czym wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
YOU ARE READING
SMS // CLEXA PL
FanfictionZwykła pomyłka numeru telefonu, jeden przypadkowy SMS. Tyle wystarczyło by przypadek połączył dwie dziewczyny, które się zaprzyjaźniają. Ale czy aby na pewno to tylko przyjaźń? Czy poradzą sobie ze wszelkimi trudnościami? Czy pokonają odległość by s...