74

1.2K 68 85
                                    

Ten rozdział dedykuję mojej najwierniejszej czytelniczce Agata3202, która stała się dla mnie ważną osobą w moim prywatnym życiu❣️💞

Ps. Gdyby nie ona.. to wątpię czy bym kontynuowała te opowiadanie jak i inne, więc proszę ładnie podziękować 🙄
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov Clarke

Otworzyłam zaspane oczy. Światło które przebijało się przez okno sprawiło, że ledwie mogłam patrzeć. Zamknęłam oczy, oblizując suche wargi po nocy. Dopiero po chwili poczułam mocny ból głowy i stopy. Odwróciłam się tyłem do okna wyciągając rękę przed siebie by zobaczyć czy jest ze mną Lexa. Nie wyczułam nic poza prześcieradłem, poduszką i kołdrą. Otworzyłam jedno oko, próbują stopniowo przyzwyczajać się do jasności, lecz widziałam jak przez mgłę. Miedzy czasie próbowałam drugą ręką odnaleźć mój telefon, który zazwyczaj kładę pod poduszkę. Gdy go znalazłam spojrzałam na godzinę. 10:58.. no to sobie trochę pospałam. Zamknęłam jeszcze raz powiekę i przez chwilę nasłuchiwałam się dźwięków pochodzących z domu i z zewnątrz. Sąsiad po lewo kosi trawę, zaś ten po prawo naprawia swój motor, gdyż ciągle go odpala i przeklina za każdym nie udanym razem. Sąsiedzi z naprzeciwka chyba odwiedzili goście, bo słyszę dziecięce głosy. A co z domem? Nie słyszę nic. Żadnego odkurzacza, włączonego telewizora, a nawet kroków. To całkowicie wystarczyło by zachęcić mnie do wyciagnięcia i sprawdzenia. Powolnym ruchem wstałam, kładąc obie stopy na ziemię. Przeciągłam się ziewając i otworzyłam oczy. Ledwo widząc, spostrzegłam na szafce nocnej karteczkę przed szklanką. Chwyciłam za nią i od razu domyśliłam się od kogo jest.

„ zjedz i wypij mnie <3"

Uśmiechnęłam się. To jej pismo. I to takie ładne.. Lexa jest naprawdę kochana. Troszczy się o mnie jak jeszcze nikt inny, a przecież miałam i chłopaka Bellamy'ego, przyjaciółki Rav i Octi.. i żadne z nich tak mną się nie troszczyło. Lexę znam tak naprawdę od niedawna, a zrobiła dla mnie już tyle.. dobra. Dość. Czas wstawać. Wzięła tabletkę leżąca na meblu i popiłam ją wodą. Przetarłam znów swoje oczy i wstałam. Wyszłam powolnym krokiem z pokoju, pokonałam schody i skierowałam się do kuchni. Wchodząc ziewnęłam zakrywając buzię dłonią. Ledwo widząc tak jak przez mgłę zauważyłam mamę i Lexę siedzące w kuchni przy stole.
- dzień dobry - powiedziałam zaspana znów przecierając oczy i pochyliłam się do mamy dając jej buziaka w policzek i mocno odlatując swoje ramiona wokół jej ramion.
- hej Lexa - powiedziałam kierując słowa do siedzącej na przeciwko kobiecie, lecz coś mi tu nie pasowało. To nie był zapach mamy, co więcej.. osoba, którą przytuliłam była drobniejsza.
- dzień dobry córeczko - usłyszałam glos mamy, który nie wydobył się z osoby, którą trzymam w uścisku. Wyprostowałam się i ponownie przetarłam oczy. Tym razem ze skutkiem, bo już wszystko dobrze widziałam. Spojrzałam na kobiety. Gdy się zorientowałam, że przytuliłam i dałam całusa Lexie lekko się zarumieniłam i zakłopotałam. Usłyszałam nagle słodki śmiech Woods, która złapała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie na kolana.
- dzień dobry córeczko - powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu - jak się spało mojej CÓRECZCE - zaakcentowała ostatnie słowo i ręką odgarnęła spadający mi kosmyk włosów na twarz. Moje policzki automatycznie się zarumieniły i spuściłam głowę na dół, by nikt tego nie zauważył.
- dobrze, dziękuję. A ty MAMUSIU? - odpowiedziałam tak samo akcentując ostatnie słowo. Szatynka się uśmiechnęła i położyła swoją dłoń na moim udzie.
- dobrze, tylko trochę mnie spychałaś - zaśmiała się poruszają kciukiem na mojej gołej skórze. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- ja również dobrze spałam, szczególnie jak przeklnęłaś wchodząc do góry - odezwała się dotychczas cicha mama robiąca już kanapki na stole. Spojrzałam na Lexę, która lekko podniosła brwi i również popatrzyła na mnie.
- przepraszam, ale padłam na jakiś karton i tak jakoś wyszło.. - speszyłam się tym, że usłyszała z moich ust przekleństwo. Raczej nie przeklinam chyba, że naprawdę się zdenerwuje albo jestem pijana. Chodź w tamtym przypadku to oba naraz.
- to nie zwykle kartony - powiedział wchodzący do kuchni Marcus podchodząc do blatu.
- zamówiliśmy Ci z twoją mamą trochę większe łóżko - wziął kubek w ręce i dosiadł się do naszego stolika, między nami a mamą. Spojrzał w naszą stronę unosząc lekko brwi do góry i nas skanują oczami w zabawny sposób. No tak. Nadal przecież siedziałam na kolanach Lexy. Spojrzałam na dziewczynę, która lekko się zarumieniła i zacisnęła wargi w słodki sposób. Widząc to posłałam jej uśmiech, chwytając za jej dłoń podtrzymującą mnie na niej i lekko kciukiem miziałam jej skórę.
- No co? Wygodnie mi - powiedziałam pewna i zadowolona, bo przecież to normalne, że siedzę na kolanach swojej przyjaciółki.. prawda?
Mama przytaknęła a Kane poruszył głową twierdząco.
- zauważyliśmy, że Lexa i tak śpi z tobą, więc dlaczego macie się tam cisnąć? - zapytała retorycznie kobieta upijając łyk kawy.
- dokładnie - potwierdził Marcus - jecie? - zapytał podając nam talerz z tostami przygotowanymi przez mamę.
- tak - zabrałam od niego naczynie - ile chcesz? - skierowałam te pytanie do Woods.
- Umm.. - zastanowiła się przez chwilę. - dwa - powiedziała opierają swoją brodę na moim ramieniu, mocniej ściskając mnie za brzuch bym nie spadła.
- może zejdę byś mogła normalnie zjeść - zachichotałam przytulając ją za ramiona do siebie i odkładając jej ostatni tost na talerz. Schodząc z jej kolan zauważyłam, że na twarzy dziewczyny malował się lekki smutek czy też zawiedzenie. Czy ona właśnie chciała bym została na jej kolanach?
- chcecie soku? - zapytała mama widząc jak nakładam sobie dwa tosty.
- nie - odpowiedziałyśmy jednocześnie lekko się uśmiechając.
- smacznego - powiedział Kane, a my mu odpowiedziałyśmy tym samym. W ciszy, ale takiej przyjemnej, zajadaliśmy się tostami.
- too.. - zaczął Marcus odkładając wszystko na talerz i wytrzepując ręce z okruszków. - macie jakieś plany na dziś? - zapytał patrząc na mnie to na Lexę, dając nam znak, że to właśnie nas kieruje pytanie.
- um.. chyba nie? - zapytała niepewna Lexa spoglądając się na mnie.
- o 18:30 mamy iść do kina, a tak to.. to raczej nie. - odpowiedziałam biorąc kolejnego ciepłego tosta, kładąc go na talerz.
- a co? - zapytałam oblizując palce po pieczywie, które zostawiło na moich palcach okruszki przypieczenia.
- ktoś musi mi pomóc przy skręcaniu łóżka. - uśmiechnął się Marcus i napił się kawy.
- daj spokój, dziewczyny nie będę skręcać łóżka, bo tobie się nie chce - mama pogroziła palcem na co oboje się uśmiechnęli.
- to nie tak, że mi się nie chce.. po prostu co sześć rąk to nie jedna - puścił oczko na co się zaśmiałam.
- to żaden problem... ja mogę pomóc - zaoferowała się szatynka biorąc kubek do ust. Wraz z mamą popatrzyłyśmy po sobie, a następnie na moją przyjaciółkę. Trochę mnie zdziwiła, bo myślałam, że się wstydzi Marcusa.. po wczoraj w tej łazience i później w aucie jak Marcus często ją obserwował, myślałam, że już ją dawno wystraszył i speszył.
- Lexo to bardzo miłe, ale nie musisz. - powiedziała ciepło kobieta patrząc na zielonooką. Ona przytakiwała głową.
- wiem, ale bardzo chętnie pomogę - zabrzmiała naprawdę ochoczo.
- Dobrze. - zgodził się - kiedy możesz? - zapytał odsuwając swój talerz od siebie po czym stanął od stołu.
- nawet teraz - odpowiedziała niemal od razu i zrobiła to samo co mężczyzna, wytrzepując jeszcze ręce z okruszków. Kane zdziwił się trochę, że szatynka z takim zapałem chce mu pomóc, co było doskonale widać po jego twarzy. Jednak po chwili się uśmiechnął.
- okej. Wezmę pare narzędzi i możemy iść. - powiedział i wyszedł z kuchni, w której zostałyśmy same. Mama spojrzała podejrzliwie na Lexę.
- chcesz pomóc przy skręcaniu łóżku? - zapytała zdziwiona.
- jasne - odparła Woods - lubię, gdy mogę pomóc i czegoś może się nowego dowiedzieć - stwierdziła zbierają swoje naczynia.
- ucz się od Lexy - szturchnęła mnie moja rodzicielka pokazując palcem na dziewczynę. Szatynka lekko się uśmiechnęła i niemal niezauważalnie puściła mi oczko.
- idziesz? - powiedział głośno Kane z korytarza na co Woods posłała mi uśmiech i wyszła z kuchni.

SMS  //  CLEXA PLWhere stories live. Discover now