Ten ptaszek odleciał - część27

342 31 9
                                    

Przez kolejne kilkanaście miesięcy John i Paul żyli jak w bajce. Jeździli na różne romantyczne wycieczki, jeden drugiego zaskakiwał małymi drobiazgami. Zaczęli również planować co takiego mogliby zmienić w życiu by móc spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. Ich związek wydawał się być silniejszy z dnia na dzień. Przyjaciele z zespołu cieszyli się ich szczęściem oraz tym, że więcej teraz to dla nich przypadało więcej kobiet. Nawet Brian przestał zagrażać ich szczęściu i stosunki pomiędzy nimi powoli zaczęły się normalizować. Po prostu żyć, nie umierać. Jednak życie nie jest takie proste.

W ciągu ostatnich tygodni z Johnem zaczęło dziać się coś dziwnego. Stał się nieobecny, często znikał z domu, ostatnio nawet na całe noce. Unikał bliższych kontaktów z Paulem a kiedy już nie udało mu się wymknąć, niby się uśmiechał, żartował i tak dalej, ale nie był to ten sam kochający i ciepły John. Macca wyraźnie czuł dystans z jakim ten go traktuje. Z dnia na dzień martwił się tym coraz bardziej. Co takiego John ukrywał? Pewnego dnia gdy Lennon był w domu postanowił dowiedzieć się co jest nie tak. Podszedł do niego i czule przytulając się pocałował w kark. Dawniej John obróciłby się i zaczął patrzeć mu intensywnie w oczy, całować lub zrobił by coś jeszcze innego a teraz... nie zareagował wcale. Dało się wręcz wyczuć, że jest trochę spięty.

- Kochanie, co dziś robimy? - Zagadnął Paul ukrywając swój niepokój. - Tęskniłem. Gdzie znów byłeś?

- Emm ja dziś wychodzę...

- Znów. - Lekki uśmiech Paula zniknął z jego twarzy.

- Muszę. I tak staram się być w domu jak najwięcej się da.

- To jest jak najwięcej. - Zirytował się Macca. - Trzy noce musiałem przytulać się do poduszki bo gdzieś zniknąłeś. Co ty masz takiego do roboty?

John nerwowo rozglądał się na boki, nie potrafił okłamywać swojego chłopaka. Musiał jednak to zrobić dla jego dobra. Paul był taki delikatny.

- Pomagam Mimi w remoncie.

- To przecież ja też mogę pomóc z chęcią – McCartney poczuł przypływ entuzjazmu.

- Dam se rade sam. - Uciął temat Lennon.

- Po prostu powiedz, że nie chcesz spędzać ze mną czasu.

- Nie prawda.

- Prawda. To przytul mnie.

John podszedł do chłopaka i objął go. Jednak nie był to ten sam uścisk. Ten był sztuczny i Paul mógł przysiąc, że częściowo wymuszony.

- Pokazówka. Jestem twoją babcią czy chłopakiem, którego kochasz? - Zapytał mężczyzna z zaciśniętym gardłem.

- Moim chłopakiem. - Bąknął John.

Paul ze świstem wypuścił powietrze. Czuł, że coś jest nie tak. I to bardzo nie tak. Nie wiedział jedynie co takiego.

- Chłopakiem, którego...

- Którego kocham. - Wymamrotał John pod nosem z głową spuszczoną w podłogę.

I wtedy Paula uderzyło. Pewna myśl, mało prawdopodobna ale musiał zapytać, musiał wiedzieć.

- John, czy ty.... czy ty masz kogoś?

Lennon krzątał się po kuchni przestawiając to i tamto, gdy usłyszał pytanie chłopaka słoik z musztardą wypadł mu z ręki.

- Emm, nie no coś ty.

- Znam cię tyle lat. Widzę, że kłamiesz. - Paul czuł się coraz gorzej.

- Przestań wymyślać. Muszę już lecieć. - W sekundę znalazł się przy drzwiach i wrzucił na siebie katanę.

Paul w mgnieniu oka był przy nim.

Two Boys LoveWhere stories live. Discover now