Wygórowane fantazje Johna - część 20

434 31 6
                                    

No tak jasne, można do niego mówić ale on i tak nie słucha. Taki był John i Paul to widział a mimo to było mu ciężko za każdym razem gdy tak robił. Kochał go, ale czasem czół, że John nie dorósł do prawdziwego szczerego związku. Z takimi myślami brzdąkał na gitarze gdy dziesięć minut później do studia wpadł John dysząc jak pies po wyścigu. Podszedł do obróconego tyłem Paula i objął go wręczając pudełko czekoladek.

- Przepraszam – mały całus w policzek – może być?

- Może, może. Tylko nie rób smutnej miny. – Złość McCartneya minęła natychmiastowo. Jego chłopak po raz kolejny go zaskoczył. – Wiesz co, ostatnio odniosłem wrażenie, że przestaje ci zależeć.

John przytulił go mocniej, to nie prawda, było wręcz odwrotnie. Z każdym dniem kochał go coraz mocniej.

- Zgłupiałeś. Przecież wiesz, że pragnę cie zawsze i wszędzie tylko naprawdę musimy być ostrożni. Nie po to dziś chłopaków okłamałem żeby teraz się wydało.

- Może nie potrzebnie ich okłamywaliśmy. – Stwierdził zamyślony Paul. – W końcu to nasi przyjaciele, powinni zrozumieć.

- Myślisz? A jak nie?

Johnowi ze stresu zaczęła drgać noga co natychmiastowo zauważył Macca kładąc na nią swoją rękę w celu uspokojenia go.

- Spokojnie. Zrozumieją – nie wiedział czemu ale czuł, że tak będzie.

- Ale ja im nie powiem. – Mówił przejęty Lennon. – Wywalą nas i odejdą. A jak zostaną to będą patrzeć na nas z obrzydzeniem.

- Na Briana tak nie patrzą. – Zauważył trzeźwo mężczyzna.

- Też fakt. Powiedz im Paulie i spadamy do domu.

Macca przytulił chłopaka jeszcze raz powtarzając, że będzie dobrze.

Pięć minut później do studia weszli brakujący członkowie zespołu. Paul od razu posadził ich na krześle oznajmiając, że ma bardzo ważną sprawę.

- Jesteście naszymi przyjaciółmi i możemy na was liczyć choćby nie wiem co dziwnego się nie stało?

- Oczywiście. - Przytaknęli zgodnie.

- No więc chodzi o to, że ja i John... że my... jesteśmy razem.

Reakcja chłopaków była bardzo dziwna. Ale nie dziwna w sposób jakiego się spodziewali. George wstał z krzesła klaskając w dłonie a Ringo zaklął pod nosem wyciągając z kieszeni sto dolarów po czym wręczył je w wyciągniętą rękę Harrisona.

- A jednak. Wiedziałem, mój nos mnie nie zawodzi. – Mówił zadowolony George.

Paul i John wpatrywali się w nich osłupieni. Nie bardzo rozumiejąc co przed chwila się wydarzyło. Spodziewali się krzyków, wyśmiewania, a nawet tego, że przyjaciele wyjdą bez słowa. Taka reakcja nie przeszła im jednak nawet przez głowę.

- Od kiedy wy... - dukał Paul.

- Od kiedy wiedzieliśmy. – Dokończył pytanie Ringo Od jakiegoś czasu. Wy jesteście ze sobą całą dobę.

- To nie mogliście nam powiedzieć? No i przede wszystkim co zrobicie teraz, gdy wiecie to już oficjalnie?

- Głupio by nam było jeśli by się okazało że to jednak nie prawda. A teraz... zabijemy was i utopimy. Co mamy zrobić? Przecież to nic nie zmienia. – Stwierdził George.

- Więcej panienek po koncercie dla nas. – Dodał Ringo.

- Chłopaki, normalnie byśmy was przytulili ale chyba byście tego nie chcieli co?

Two Boys LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz