Paryż - część 9 (emocje opadły, czas na poważne decyzje)

979 65 4
                                    

Obudzili się skoro świt, wypoczęci i szczęśliwi. Każdy myślał o tym drugim, o tym co wczoraj się wydarzyło. Od teraz wszystko będzie inne, lepsze, bo mają siebie. Mimo wszystko nadal ciężko było im uwierzyć, że dzieje się to naprawdę i chyba jeszcze długo tak będzie. John spojrzał na Paula i uśmiechnął się delikatnie.

- Cześć, co ty taki radosny jesteś?

- Bo mam ciebie – John obdarzył chłopaka szybkim całusem w policzek.

- A ja ciebie. Ale wiesz, że miałeś mnie przed wczorajszym dniem? Zawsze mogłeś na mnie liczyć.

- Wiem wiem. To co zejdziemy na śniadanie? Mamy opłacone.

Paul był zaskoczony szczegółowością z jaką Lennon dopracował ich wyjazd. Wszystko dopięte było na ostatni guzik. Takie zachowanie nie leżało w naturze Johna, chyba że, robił to tylko dla tych na których mu zależało.

- Widzę, że o wszystkim pomyślałeś – zaśmiał się Paul, po czym spoważniał – Wydaje mi się, że jednak miałeś jakiś plan zabierając mnie akurat do Paryża.

John zdążył wgramolić się na ukochanego i delikatnie, opuszkami palców, muskał go po klatce piersiowej na co Macca odpowiadał cichym pomrukiwaniem.

- Masz rację, chciałem wyznać ci to samo.

Korzystając z ładnej pogody, która w Anglii nie zdarza się zbyt często postanowili zjeść śniadanie na tarasie hotelowej restauracji. Urokliwy widok na miasto dodawał przyjemnej atmosfery. Choć dwaj młodzi mężczyźni byli zbyt zajęci wpatrywaniem się w siebie aby to dostrzec. Na śniadanie zamówili typowe francuskie rogaliki z dżemem i ciepłą herbatę. Po wczorajszym wieczorze byli bardzo głodni dlatego też przez pierwsze kilkanaście minut przy stoliku panowała cisza przerywana mlaskaniem i siorbaniem. Po zaspokojeniu pierwszego głodu usiedli wygodniej i wtedy też odezwał się John.

- Nawet nie wiesz, jak lekko na sercu mi się zrobiło wczoraj jak powiedziałeś mi, że mnie kochasz.

- A te kilka sekund czekania aż coś powiesz, trwało wieki – odparł Paul.

- Nawet jak bym cię nie kochał, to bym ci nic nie zrobił kotku – głos Lennona był łagodny, wyciągnął rękę i złapał dłoń ukochanego leżącą na stole – Przytuliłbym cię, przeprosił za to, że nic nie czuję czy coś w tym stylu.

- Naprawdę?

- Naprawdę. Tylko nie wiem czy ty dałbyś radę się wtedy ze mną zadawać.

McCartney wstał i przesunął swoje krzesło bliżej kochanka, opierając głowę na jego ramieniu.

- Dałbym. Wszystko by być blisko ciebie.

John obdarzył go słodkim buziakiem i po chwili rozmowa zeszła na temat tego co dalej zrobią z swoim związkiem. Najważniejsze było zachowanie wszystkiego w tajemnicy. Kolejno ustalili, że muszą pogadać z menadżerem zespołu, Brianem, na temat większej ilości koncertów. Potrzebowali sporego przypływu gotówki aby jak najszybciej zamieszkać na swoim. Na razie mogą mieszkać na zmianę u jednego i drugiego. Będzie to trochę ryzykowne i może nie być łatwo ukrycie tego, że łączy ich bliższa relacja niż wszyscy myślą, ale jak na tę chwilę to jedyne wyjście. Nie chcąc rozmawiać przy tych wszystkich ludziach wokół postanowili przejść się po parku. John wyciągnął rękę w stronę ukochanego ale ten zignorował ją. Zamiast tego chwycił go i obejmując położył rękę na biodrze. Mężczyzna wydał z siebie, zduszony, prawie dziewczęcy pomruk szczęścia. Parki we Francji były cudowne. Kilometry alejek ciągnących się jak labirynt okolonych krzewami i drzewami we wszystkich możliwych kolorach. Śpiewające w górze ptaki tylko dopełniały wspaniałości tej scenerii. Jeśli komuś było mało, owe parki posiadały pełno zakątków w których, zakochane pary mogły przycupnąć na całusa czy dwa nie będąc zauważonym przez innych spacerowiczów. W jeden z takich zakątków młody Lennon zaciągnął swojego chłopaka i sadowiąc się na trawie stwierdził, ze mógłby tu zostać na zawsze. Przewiesił ramiona przez szyję kochanka i złożył głowę na jego ramieniu po czym zamknął oczy i wsłuchiwał się w śpiew ptaków.

Two Boys LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz