Paryż - część 10

723 51 7
                                    

McCartney stojący obok przyglądał się jak jego kochanek próbuje otworzyć drzwi od hotelowego pokoju. W pewnej chwili poczuł się strasznie zniecierpliwiony powolnością Lennona. Rozejrzał się po korytarzu i upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu sprawnym ruchem wsunął ręce w spodnie chłopaka przypierając go do ściany.

- Boże! Paul, poczekaj bo nie umiem otworzyć drzwi – zaskowyczał zaskoczony John.

- Przecież ja nic takiego nie robię – udawał poważnego drugi z dwójki.

- Nie wcale a ręce same ci się tak wsunęły – John bezowocnie próbował trafić kluczem z dziurkę.

- Było dokładnie jak mówisz. Otwierasz czy mam cię nauczyć?

- Misiek weź te ręce, bo nigdy nie wejdziemy...

Paul zabrał ręce a John chaotycznymi ruchami otworzył drzwi i wpadł prosto na łóżko. McCartney natomiast poszedł do łazienki, chwycił ręcznik i przetarł nim kilka razy ociekające włosy. Spojrzał na Johna, podszedł i również jemu zafundował małe suszenie. Na punkcie włosów Macca miał małą

obsesję. Zawsze musiały wyglądać perfekcyjnie.

- Kotku...

- Słucham cię maleńki – mruknął Paul odsłaniając twarz ukochanego z ręcznika i głaszcząc za uchem.

- Kocham cię jak jeszcze nikogo nie kochałem – powoli przewrócił go na łóżku zwisając nad nim.

- Ja ciebie tak samo.

Paul zaczął głaskać mężczyznę po torsie i plecach równocześnie czując jego rękę na udzie pod bokserkami. Wszystko było tak piękne jednak jedna myśl nie dawała mu spokoju, wiedział, że prędzej czy później ten temat zaistnieje. A sądząc po tym jak do siebie lgnęli, będzie to raczej prędzej.

- Emm zastanawiam się czy...czy wiesz... nie boisz się zrobić tego tak naprawdę? Kiedyś będziemy musieli a dla obojga z nas jest to nieznane odczucie.

John dobrze wiedział co takiego jego chłopak miał na myśli. To, że się kochali to jedno a to, że nie pasowali do siebie pod względem budowy biologicznej, to już inna sprawa. Oczywiście mogli zabawiać się tak jak robili to z dziewczynami na jedną noc jednakże żaden z nich nie wiedział czego po takiej zabawie się spodziewać. Słyszał różne rzeczy na ten temat ale sam nie wiedział w co wierzyć. Wiedział tylko, że nawet jeśli by się bał, nie mógł pokazać tego przed Paulem.

- Domyślam się o czym mówisz, nie boję się. A ty?

- Skoro ty się nie boisz to ja też nie.

- Jeśli nie chcesz to nie musimy robić tego w ten sposób i też będzie fajnie.

- Skąd mam wiedzieć, że nie chcę skoro nie wiem jak to jest – stwierdził przytomnie Paul.

- To co próbujemy – John zadał pytanie napierając na kochanka i lekko posapując.

- Dziś – to trochę zaskoczyło McCartneya, nie wiedział czy jest gotowy – no dobra, kiedyś trzeba.

- Too... kto pierwszy wchodzi, albo wiesz co, ustąpię tobie – odparł Lennon ściągając bieliznę i całując kochanka.

Wiedział, że Paul jest delikatny, dlatego też postanowił samemu iść na pierwszy ogień, żeby wiedzieć co będzie czekało jego ukochanego. McCartney, w środku lekko poddenerwowany, obeznawał się jednak na tyle aby wiedzieć, że powinni użyć jakiegoś nawilżenia. Udał się do łazienki gdzie wziął tubkę z kremem po goleniu i wrodził do swojego chłopaka.

- Emm dobra... - powiedział patrząc na krem, który znajdował się już na jego dłoni.

Dokładnie rozprowadził go na swoim przyjacielu i spojrzał na Lennona. Złapał go pod kolanami i umiejscawiając jego gładkie jak pod depilacji nogi po obu swoich stronach delikatnie i ostrożnie wsunął się w niego. W wyniku tego napierającego uczucia John ze świstem wciągnął powietrze i zrobił wielkie oczy ale nakazał McCartneyowi kontynuować. Było to najdziwniejsze uczucie jakie dotychczas przeżył, tak jakby ktoś rozpierał go od środka. Właściwie tak właśnie było. Mimo wszystko czuł się wspaniale i pozwolił Paulowi użyć więcej siły. Początkowo kilka razy zawył z bólu ale po chwili przywykł do tego co działo się z jego ciałem. Macca nie chciał jednak sprawiać chłopakowi tyle nieprzyjemności podczas i prawdziwego pierwszego wspólnego razu i postanowił, że na jakiś czas się wycofa.

Two Boys LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz