- To nie może być na poważnie – stwierdziła z rezygnacją.
Rozejrzała się po pokoju, starając się dostrzec jakiś niewłaściwy element, który przekonałby ją, że wciąż śni. Jednak niczego takiego nie znalazła. To naprawdę się działo. Roberts przyszedł tu, kiedy spała i przyniósł ze sobą... Co właściwie? Coś, co ładnie pachniało.
- Ale jest. – Postukał w papierową torbę. – Kawa i pączki. Co ty na to?
Podciągnęła się do siadu, pilnując, żeby kołdra szczelnie otulała jej ciało.
- Myślisz, że to właśnie jem na śniadanie? Pączki?
- A co? Jesteś uczulona?
- Chciałbyś. – Wyciągnęła przed siebie rękę. – Z czym są?
Roberts rozchylił torbę i wyjął z niej dwie kawy na kartonowej podstawce, następnie w jego ręku pojawiło się błękitne pudełko.
- Ze wszystkim – powiedział, otwierając wieczko.
Na widok oblanych kolorowym lukrem i czekoladą pączków z rozkoszną dziurką w środku żołądek Jade zbudził się do życia, komunikując to głośnym burknięciem. Spróbowała zagłuszyć ten odgłos, symulując atak kaszlu, ale Chris i tak to usłyszał.
- Czyli jednak jesteś głodna – skwitował, wciąż z tym uśmieszkiem doklejonym do warg.
Abernathy gapiła się na niego, siedzącego we wpadających przez okno promieniach słońca niesamowicie przystojnego chłopaka – i miała mniej więcej taką samą ochotę rzucić się na niego z pięściami co go pocałować. Boże, przepadła. Przepadła już na amen.
- Jak w ogóle tu wszedłeś? – zapytała, sięgając po pączka z polewą czekoladową. – Włamałeś się?
- Nie musiałem. Było otwarte.
No tak, Kat. Chociaż pretensje mogła mieć tylko do siebie; trzeba było wstać i przekręcić klucz w tych cholernych drzwiach.
- I długo tak siedzisz?
- Nie, chwilę.
Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie, wgryzając się w pączka. Słodki Jezu, ależ był pyszny.
- Pewnie obudził cię zapach kawy – dodał Chris i wręczył jej jedną. – Uważaj. Gorąca.
Pewnie, pomyślała, bo to właśnie kawa jest tutaj elementem, który można o cokolwiek obwinić, nie gość, który wślizguje się do pokoju śpiącej laski. Nie powiedziała tego jednak głośno. Nawet ona wiedziała, kiedy lepiej się zamknąć.
- Nie dosypałeś tu niczego? – Uniosła kubek.
Roberts z politowaniem pokręcił głową.
- Ty naprawdę masz paranoję.
- A dziwisz mi się? – Dyskretnie obejrzała papierowy kubek. Wyglądało na to, że jest w porządku. – Też byś się taki zrobił, gdyby ktoś cię prześladował.
- Nie prześladuję cię. Ja tylko się troszczę.
Teatralnie wywróciła oczami. A potem przemilczała kolejną złośliwość, która cisnęła się jej na usta. I wreszcie napiła się kawy.
- Nie kręci ci się w głowie? – zainteresował się Chris. – Nie? Czyli musisz wypić więcej.
- Bardzo śmieszne – mruknęła i pociągnęła jeszcze jeden łyk. A potem odstawiła kawę na podłogę. Na wypadek, gdyby jednak coś było z nią nie do końca okej. – Powiesz mi wreszcie, po co przyszedłeś? Bo chyba nie po to, żeby przynieść mi pączki i kawę?
- Pomyślałem, że nie masz planów na dzisiejszy dzień. A skoro tak, będziesz chciała spędzić go ze mną.
Jade zapatrzyła się na resztkę pączka w dłoni. Rozważała, czy nie wziąć drugiego, ale zrezygnowała. Tupet Robertsa chwilowo odebrał jej apetyt.
- Poważnie? Co niby kazało ci tak pomyśleć?
- Dziś nie ma zajęć, ale pewnie to wiesz, skoro dochodzi dwunasta, a ty wciąż leżysz w łóżku.
- Co?! Dochodzi dwu... – Uświadomiła sobie, że odrzuciła kołdrę i błyskawicznie przyciągnęła ją do piersi. Nie chodziło o to, że była pod nią naga, bo nie. Było jeszcze gorzej.
- Ej, pokaż. – Roberts doskoczył do niej i złapał skraj kołdry. – Co tam chowasz?
- Nic! Puść to!
- No pokaż.
- PUSZCZAJ TO!!!
Walczyła dzielnie, jednak on był silniejszy. Szarpnięciem zerwał z Abernathy kołdrę i wlepił spojrzenie w napis na jej koszulce.
- Najsłodsze ciasteczko – odczytał. – Tak się dopingujesz przed pójściem spać?
Rzuciła w niego resztką pączka.
- Zamknij się!
Chris złapał go bez trudu, prezentując godny podziwu refleks i wsunął sobie do ust. Żuł z entuzjazmem, nie odrywając spojrzenia od Jade.
- Co tam jest dalej? – zapytał, podchodząc jeszcze bliżej. – To są strzałki?
Abernathy płonęła. Czuła wyraźnie, jak jej twarz zajmuje się ogniem.
- Przestań się na mnie gapić!!!
Ale on najwyraźniej nie był w stanie. Przyglądał się literom, tworzącym ten kretyński napis, i strzałkom prowadzącym w dół do nadrukowanego na materiale wielkiego ciastka. Jade nie wiedziała, co właściwie kazało jej kupić tę cholerną koszulkę, ale przecież nie mogła przewidzieć, że pewnego dnia wtargnie tu Roberts i ją zobaczy.
I teraz ten sam Roberts ze wszystkich sił starał się zachować powagę, tyle że szybko przegrał tę walkę. Kąciki jego ust zadrżały, a chwilę później ryknął śmiechem.
- Nie, poważnie, to bardzo... jak to się mówi... motywujące?
- Jeszcze jedno słowo i wydrapię ci oczy! – przestrzegła, mierząc w niego palcem.
Ujął ją za nadgarstek, a ona poczuła, jak całe jej ciało przechodzi dreszcz.
- Naprawdę właśnie to chciałabyś teraz zrobić? – zapytał, zniżając głos.
____
Czy ktoś w ogóle czyta o takiej godzinie?
Przekonajmy się :)
YOU ARE READING
DEVIL'S GAME | Zakończone
RomanceONA - stroniąca od ludzi, jedna z najlepszych studentek na roku. ON - popularny i szalenie przystojny rozgrywający uniwersyteckiej drużyny futbolowej. Różni ich wszystko. Łączy jedno. Nienawiść. Kiedy Chris wpada w kłopoty, tylko Jade może mu pomó...