Rozdział 45

3K 186 11
                                    


- Jej coś chyba nie do końca styka – stwierdził Michael z niekłamanym przerażeniem. Rozsznurowywał swój but już piąty czy szósty raz tylko po to, żeby zaraz zasznurować go z powrotem.

Chris posłał mu ponury uśmiech.

- Myślisz?

Siedzieli sami w pustej szatni. Odgłos kroków reszty zawodników docierał do nich dziwnie zniekształconym echem niczym dźwięki z innego świata.

- Pójdziesz z tym na policję? – zapytał Mike.

Roberts pokręcił głową.

- Nie. Policja to ostatnie, czego potrzebuję.

Przyjaciel posłał mu porozumiewawczy uśmiech.

- No tak, egzamin. Ale teraz to Abernathy ci już chyba nie pomoże?

- Musi. – Chris zacisnął palce na swoim kasku. – Bez niej ja i Uniwersytet Stratforda pomachamy sobie na do widzenia.

Michael się skrzywił. A potem rozsznurował but kolejny raz.

- Aż tak? Przecież to musi się dać jakoś, no nie wiem... – Zerknął za siebie, upewniając się, czy nikt nie czai się za rzędami szafek. – Stary ma komputer, no nie?

- Ma. Bez internetu. Jak potrzebuje takiego z internetem, to używa głównego na wydziale. I często asystuje mu Abernathy. Myślisz, że wszystkiego nie sprawdziłem wcześniej?

- Oj. – Mike zapatrzył się na niego, ściskając sznurówki w palcach. – Lipa.

- Stary ma problem, mówię ci. Pewnie mu się wydaje, że jak podłączy tego swojego gruchota do sieci, to wyżre mu mózg.

Mike parsknął śmiechem i zaraz – kiedy napotkał mordercze spojrzenie Chrisa – wbił wzrok w ten swój cholerny but, który sznurował od kwadransa.

- Naślesz na niego podstawionych dostawców internetu? – podsunął.

Roberts miał ochotę go kopnąć.

- Gdyby to się dało zlecić komuś z zewnątrz, w ogóle byśmy teraz nie rozmawiali – powiedział, ale czuł, że to kłamstwo. Rozmawialiby tak czy tak, bo teraz nie chodziło już tylko o to, czy Christopher utrzyma się na uczelni. – Mówimy o operacji, którą trzeba przeprowadzić fizycznie, nie cyfrowo. Rozumiesz już, gdzie tkwi problem?

- Musicie się z Abernathy pogodzić – stwierdził Mike, jakby Chris sam na to nie wpadł. – Może trzeba było kazać Jessice przyznać się, że to wszystko zmyśliła?

- Jeżeli Jess ma resztki zdrowego rozsądku, będzie się trzymała ode mnie i Abernathy z daleka.

Przyjaciel zerknął na niego niepewnie.

- Ty, ale nie zrobiłeś jej nic?

- Nie, chociaż chciałem. – Szczerze mówiąc, nadal miał na to ochotę.

- No dobra, więc co planujesz?

Chris obrócił kask w dłoniach.

- Pogodzić się z Jade. Jakoś.

- Pomysły?

- Na razie żadnych. Laska mnie unika.

Mike kolejny raz zasznurował but i posłał kumplowi szeroki uśmiech.

- Chcesz wiedzieć, gdzie jest? Było trzeba tak od razu.

- Twoja panna dalej sprzedaje ci informacje o współlokatorce? Dziwny macie ten związek.

- Kat? – Mike się zaśmiał. – Teraz weszliśmy w układ barterowy. Jeśli wiesz, co mam na myśli.

O tak. Chris wiedział.

- I jesteś pewien, że Abernathy powie jej, dokąd chodzi i tak dalej? Przecież wie, że się spotykacie i że jesteś moim kumplem.

- Wiesz, ona nie chodzi znowu w aż tak wiele miejsc. Głównie się uczy, no nie?

- Przecież nie bę...

Obaj poderwali głowy na dźwięk zamaszystych kroków. W przejściu między szafkami pojawił się trener Palmer. Zwalisty facet o twarzy, która urodą przypominała szpadel.

- Te, panienki, może wam jeszcze ciasteczka tu podać? – ryknął. – Ruszać dupy na boisko! Już!

DEVIL'S GAME | ZakończoneWhere stories live. Discover now