Basen nie był przykryty, a unoszące się na powierzchni wody liście sugerowały, że wymagał czyszczenia. Dlatego nie zgromadził wokół siebie wianuszka pijanych małolatów. Bardzo dobrze. Jak na jeden wieczór Abernathy starczyło widowni.
- Masz jeszcze tequilę? – zapytała radośnie.
A, więc tym się załatwiła. Wspaniale.
- Dużo tego wypiłaś?
Wzruszyła ramionami.
- Dwie lufy. Albo pięć. Myślę, że chyba jednak trzy.
Chris się wzdrygnął. Wieczór robił się coraz chłodniejszy – kolejny powód, dla którego basen nie był główną atrakcją – lecz to również było w porządku. Chłód powinien trochę dziewczynę otrzeźwić.
- To nie będzie już toastu? Tequila była taka doooobraaaa.
- Trzy lufy, tak? – Uśmiechnął się krzywo. – Jesteś pewna, że nie trzydzieści?
Zachichotała.
- Wtedy bym umarła. Pijam... właściwie to nigdy.
Tak, dało się poznać.
Obserwował ją uważnie, gotów w każdej chwili pospieszyć na pomoc. Chociaż wyglądało na to, że nie ma takiej potrzeby. Jade kołysała się lekko, ale teraz już przynajmniej była w stanie samodzielnie stać.
- Chce ci się rzygać? – zapytał.
Pokręciła głową.
- Nie. Tylko trochę spać.
- O nie. Nie, nie, nie. – Delikatnie poklepał ją po twarzy. – Żadnego spania.
Położyła policzek na jego dłoni, a potem ujęła ją i przyjrzała się jego kłykciom. Czułym gestem przesunęła czubkami palców po pokaleczonej skórze. To mogłoby niemal uchodzić za romantyczne, gdyby nie to, że Abernathy była zalana.
- Biłeś się z kimś – stwierdziła, po czym znów czknęła. – Nieładnie.
- Hej! – Zauważył, że jej powieki zaczynają opadać i tym razem klepnął ją mocniej. – Hej, hej, hej! Żadnego spania!
- Dlaczego nie?
- Bo nie. Zaufaj mi. – Kątem oka dojrzał, jak przy przesuwnych drzwiach Michael używa argumentu pięści i uprzejmie zawraca kretyna, który próbował wyjść na zewnątrz. Kiwnął przyjacielowi głową i ponownie skupił uwagę na Jade. – Tak będzie lepiej.
- To ze mną zatańcz – wypaliła i, ku jego przerażeniu, wykonała karkołomny piruet. Chwiejnie zatrzymała się przy krawędzi basenu i zaprezentowała swój nowy pijacki uśmiech.
Jeżeli wcześniej sądził, że przyprowadzenie Abernathy na imprezę będzie niezłym posunięciem, to teraz nie potrafił przypomnieć sobie, dlaczego w ogóle tak pomyślał.
- Tobie już chyba wystarczy. Tańca i wszystkiego.
- Nuuuuudziaaaarz! – Ryknęła i pokazała mu język.
Westchnął bezgłośnie.
- Skup się, Jade. Pamiętasz w ogóle, gdzie jesteś?
Posłała mu chytre spojrzenie.
- Pamiętam. Niestety. Stoję na patio bogatego gościa z innym bogatym gościem, który nie chce ze mną zatańczyć.
Chris poczuł coś na kształt zmęczonego zniecierpliwienia. Niekoniecznie uśmiechało mu się tkwić tu w nieskończoność z bredzącą trzy po trzy wstawioną Abernathy. Potrzebował jej, owszem, ale przytomnej i trzeźwej. Dlatego zdecydował się na terapię szokową.
- Umiesz pływać, Jade? – zapytał.
- Pewnie. – Czknęła. – Czemu miałabym nie umieć?
- To świetnie – stwierdził.
I wepchnął ją do basenu.
Na twarzy dziewczyny odmalował się wyraz skrajnego szoku i zaraz – kiedy wynurzyła się na moment, po tym jak jej ciało pochłonęła lodowata woda – ten szok zmienił się w przerażenie.
Kłamała, pojął Christopher.
A potem wskoczył do basenu w ślad za nią.
Chwycił Jade w pasie i pomógł jej wynurzyć się na powierzchnię. Dziewczyna wściekle młóciła rękoma, parę razy trafiając go w głowę.
- Spokojnie – powiedział. – Trzymam cię.
Przywarła do niego histerycznie. Słyszał, jak głośno szczękają jej zęby.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Mówiłaś, że umiesz pływać.
Doholował ją do brzegu i pomógł wyjść z basenu. Następnie sam wyskoczył z wody. Jezu, naprawdę była lodowata. Widział parę unoszącą się ze skóry Abernathy, ze swojej zresztą też. W następnej chwili dziewczyna odciągnęła koszulkę od ciała i zaczęła ją wykręcać, a on spostrzegł, że nie miała pod spodem stanika.
- Nie wejdę do środka. – Zorientowała się, na co patrzył, i skrzyżowała ramiona na piersiach. – Nawet nie mów, że mają tam ręczniki i jest cieplej.
Bo mają i jest, tak pomyślał, ale się nie odezwał. Zdaje się, że łapał, o co jej chodziło. I równocześnie uzmysłowił sobie, że zimny twardy przedmiot w przedniej kieszeni dżinsów to jego telefon. Zalany. Najpewniej bezpowrotnie zniszczony. Cóż, nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
- Liść – zauważył. – Przykleił ci się do włosów.
Zerwała go z furią.
- Wrzuciłeś mnie do basenu – powiedziała. – Dlaczego to zrobiłeś?
- Już ci lepiej, nie? – Chris ściągnął koszulkę, wykręcił i założył z powrotem. Nie, żeby to miało w jakikolwiek sposób pomóc. A wnioskując po wściekłym spojrzeniu Abernathy było wręcz zniewagą. – No co?
- Masz dużo siniaków. Mam nadzieję, że bolało.
Prawdziwy kwiatuszek.
- Poprawię ci nastrój, jak powiem, że bardzo? – Zaryzykował uśmiech, ale go nie odwzajemniła. Broda jej drżała, zresztą cała Jade drżała z zimna, jednak kiedy Chris zbliżył się do niej wymierzyła palec w jego pierś.
- Jeszcze jeden taki numer i cię połamię – przestrzegła.
Ciekawe, czy te brednie Jess o tym, że ojciec Abernathy kogoś załatwił, są prawdą, pomyślał mimochodem.
- Starałem się pomóc, to wszystko.
Wbiła w niego ciężki wzrok. Gdyby mógł zabijać, Chris prawdopodobnie już leżałby martwy na trawniku.
- Udław się tą pomocą.
Nie denerwuj się, nakazał sobie. Cokolwiek się stanie, nie denerwuj się. Abernathy jest ci potrzebna.
- Byłaś zalana, Jade – wyjaśnił cierpliwie. – Teraz przynajmniej...
- Nie trzeba było mnie tu zabierać – przerwała mu ostro. – To nie jest miejsce dziwnych osób z głupimi czaszkami na koszulkach – dodała i ruszyła przed siebie.
Pieprzona Jess, zdążył jeszcze pomyśleć Christopher.
A potem puścił się pędem za Jade.
CZYTASZ
DEVIL'S GAME | Zakończone
RomanceONA - stroniąca od ludzi, jedna z najlepszych studentek na roku. ON - popularny i szalenie przystojny rozgrywający uniwersyteckiej drużyny futbolowej. Różni ich wszystko. Łączy jedno. Nienawiść. Kiedy Chris wpada w kłopoty, tylko Jade może mu pomó...