Rozdział 30

3.2K 184 25
                                    


W męskiej toalecie śmierdziało moczem i mocnym środkiem do dezynfekcji. Żołądek momentalnie podszedł Jade do gardła. Przesłoniła usta ręką, a potem, kiedy ten bandyta pchnął ją przed siebie, omal się nie przewróciła.

- Jest pijana – wyjaśnił szczupłemu chłopakowi przy umywalce i ryknął śmiechem, jakby to był wspaniały żart.

Chłopak niestety tego nie zakwestionował. Wytarł ręce w papierowy ręcznik i pośpiesznie wyszedł. A poza nim nie było tu nikogo więcej. Zresztą, co w tym dziwnego? White Rabbit grali właśnie jeden ze swoich największych przebojów i każdy, kto tylko mógł, stał obecnie pod sceną i śpiewał razem z nimi.

Jade oddałaby wiele, żeby też tam teraz być.

- Do baru skoczymy później – stwierdził chłopak i ponownie zaniósł się paskudnym, ryczącym śmiechem. – Albo nie.

Nie chciała płakać, nie chciała pokazać temu sukinsynowi, jaka jest przerażona i bezbronna, ale łzy już toczyły się gorącymi strumieniami po jej policzkach.

- Proszę... – Tego też nie chciała robić, ale wszelka samokontrola puściła. Jade była zapędzonym w róg spłoszony zwierzątkiem. Patrzyła na nóż w dłoni napastnika i wiedziała, co się zaraz stanie. – Proszę... Nie rób mi krzywdy...

Uśmiechnął się szeroko tym strasznym uśmiechem, który chyba jednak nigdy nie był sympatyczny. Ostre światło sufitowych lamp ukazywało każdy szczegół, którego Jade nie chciała oglądać. Teraz bardzo dokładnie widziała tatuaż na jego szyi. Był kombinacją napisów wplecionych w cierniowe kolce. I krzyż. Był tam jeszcze krzyż.

- Nie skrzywdzę cię, co nie? – Nóż zakołysał się w jego dłoni, świadcząc o czymś zgoła przeciwnym. – To ci się bardzo spodoba, lala.

Puls szaleńczo łomotał w skroniach Abernathy. Świat kolejny raz chciał od niej odpłynąć, a ona pomyślała tak może będzie nawet lepiej.

- Właź tam. – Bandzior wskazał ostatnią kabinę kiwnięciem podbródka. Jego tlenione włosy nabrały w tym oświetleniu chorobliwej barwy. – Czy ci pomóc?

Jade zerknęła za siebie i podupadła na duchu. Drzwi były uchylone, a sama kabina wydawała się dość obszerna, jednak spoglądały na nią wyłącznie lite ściany. Gdyby chociaż było tam okno, mogłaby spróbować przez nie uciec. A tak? Pozostawały jeszcze drzwi, którymi tu weszli. Może uda jej się okiwać napastnika i mimo wszystko uciec? Spróbuje. Musi spróbować. W najgorszym wypadku typ ją potnie.

- Kazałem ci tam wejść. – Chłopak zamachnął się nożem, po czym kopnął ją w brzuch.

Jade zatoczyła się w tył. Próbowała się czegoś złapać, czegokolwiek, ale nie zdążyła. Runęła na podłogę, boleśnie obijając sobie plecy o sedes. Drzwi, pomyślała. Nie mogę pozwolić, żeby zamknął drzwi od kabiny. Wtedy, jeśli ktoś tu wejdzie, nie zobaczy, że... Bo przecież ktoś tu w końcu wejdzie. Musi!

Szarpnęła się i zaszarżowała na nogi przeciwnika. Spróbował ją kopnąć, ale chwyciła jego łydkę i wbiła w nią zęby. Chłopak zaklął. Zachwiał się, jednak nie stracił równowagi. Oderwał Jade od siebie, a potem uderzył jej głową o krawędź muszli. Tak silnie, że zobaczyła gwiazdy.

Nie mdlej, pomyślała poprzez ból. Nie waż się tutaj zemdleć.

Tleniony blondyn chwycił Jade za gardło, podsuwając nóż do jej oka. Kiedy poczuła zimną stal dotykającą dolnej powieki, omal nie zwariowała.

- Mam ci je wydłubać? – zapytał.

Ale najwyraźniej zapomniał o drzwiach. Jade zezowała na nie, modląc się, by nie zamknęły się same z siebie. Na szczęście tego nie zrobiły. Musiały być źle wyprofilowane, ponieważ zastygły otwarte w połowie.

DEVIL'S GAME | ZakończoneWhere stories live. Discover now