Rozdział 17

3.8K 210 36
                                    


- Jade! – Roberts wypadł z knajpy zaraz za nią. – Możesz wreszcie przestać przede mną uciekać?

Okręciła się na pięcie.

- To przestań mnie wreszcie gonić.

- Nie. – Wyciągnął w jej stronę zmaltretowane kwiaty. – Proszę. Były naprawdę ładne, zanim je zabiłaś.

To fakt, były. Musiał na nie wydać sporo forsy.

- Nie boisz się, że znowu zdzielę cię w łeb? – zapytała, biorąc od niego bukiet. Lubiła róże, choć nie przyznałaby się do tego przed Chrisem nawet na torturach.

Wzruszył ramionami.

- Zaryzykuję.

Westchnęła z rezygnacją. Pomijając całą niechęć do Robertsa, musiała przyznać, że facet był naprawdę wytrwały. Cecha ludzi sukcesu, jeśli wierzyć motywacyjnym wpisom z internetu. Ale jemu sukces zapewniały już same pieniądze tatusia.

- Poważnie myślisz, że jeśli będziesz mnie dręczył wystarczająco długo, w końcu mnie złamiesz? – Zbliżyła kwiaty do nosa i powąchała. Miały bardzo ładny zapach.

- Albo to, albo się pozabijamy. Jedno z dwojga. – Uśmiechnął się krzywo. – Wolałbym rozejm, ale jestem gotowy na wojnę.

Wymierzyła w niego bukietem.

- I to wojnę przyszedłeś mi wypowiedzieć?

- Nie. Przyszedłem cię przeprosić.

O, to było coś nowego.

- Nie powinienem był, no wiesz, mówić całego tego gówna o imprezie. Ani ci grozić. – ciągnął. – Przepraszam, Jade. Możemy wreszcie zacząć tak, jak należy? – Wyciągnął do niej rękę.

Nie uścisnęła jej.

- Fakt. Nie powinieneś.

Za niedomkniętymi drzwiami knajpy pojawiła się czyjaś sylwetka – Abernathy była gotowa założyć się, że to jej szef – ale bardzo szybko zniknęła. Co się potem nasłucha od Ronniego, to będzie jej.

- Ładnie wyglądasz. – Ta uwaga była tak bardzo od czapy, że Jade poczuła się, jakby ominął ją fragment rozmowy.

- Co takiego?

- To był komplement, Jade. Chcesz usłyszeć następny?

Nie chciała, ale Robertsa to nie powstrzymało.

- Do twarzy ci w czerwonym – stwierdził, zerkając na jej uniform.

Przewróciła oczami.

- Daruj sobie.

Chciała go wyminąć, ale zastąpił jej drogę. Zrobiła unik w lewo, potem w prawo, jednak on za każdym razem ją blokował.

- Przestań – warknęła.

Nie miał zamiaru. Wysoki i barczysty górował nad nią, a ona musiała zadzierać głowę, żeby patrzeć mu w twarz.

- Za co mnie tak nie lubisz, co? – zapytał.

- Mam wymieniać alfabetycznie czy chronologicznie?

- Serio, Jade. Co takiego ci zrobiłem?

- Oprócz tego, że próbujesz mnie namówić do popełnienia przestępstwa? No nie wiem. – Zgrabnie odbijała piłeczkę, nawet się nie zbliżając do prawdziwego powodu. – Zejdziesz mi wreszcie z drogi?

- Nie.

- Zacznę krzyczeć.

Jego wargi rozciągnął złośliwy uśmiech.

DEVIL'S GAME | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz