Rozdział 31

3.2K 188 12
                                    


Jade otworzyła oczy. Powitały ją białe ściany i stylowe meble, a ona przez jedną straszną chwilę nie miała pojęcia, gdzie jest. Zaraz jednak wszystko wróciło. Klub, White Rabbit, ten tleniony sukinsyn, Chris. To w jego sypialni teraz była.

Zajrzała pod kołdrę i przekonała się, że wciąż ma na sobie sukienkę, którą kupiła specjalnie na koncert. Tyle że teraz ta sukienka była zniszczona i nadawała się już tylko do wyrzucenia. Na tę myśl Jade znów zachciało się płakać.

Ale nie zamierzała leżeć tu i się nad sobą użalać.

Wyślizgnęła się z łóżka i rozejrzała po pokoju z zaciekawieniem turysty. Rzucony na krzesło stos ubrań, parę filmowych plakatów na ścianie, biurko, szafa, Typowy pokój kogoś w jego wieku. Tylko gdzie był sam Chris?

Dobiegający zza drzwi od łazienki szum wody dał jej odpowiedź na to pytanie. Jade wpadła w lekką panikę. Nie wiedziała, czy chce tu być, kiedy Roberts wyjdzie spod prysznica. A co jeśli wyjdzie stamtąd nagi? Nie, na pewno nie chciała tu zostać, żeby to sprawdzić.

Chwyciła swoje trampki i najciszej, jak potrafiła, wyszła z sypialni.

Najchętniej zmyłaby się prosto do akademika, ale to byłoby nie w porządku. Nie po tym, co zrobił dla niej Chris. Poza tym nie wiedziała, co stało się z jej telefonem. Może Roberts jakimś cudem go zabrał, kiedy ona... No cóż, straciła przytomność jak panienka z wiktoriańskiej powieści. Straszna porażka.

- Jade? – Usłyszała, gdy była w połowie schodów.

Zastygła w bezruchu. To był Alexander. Cholera, czyli jednak mogło być jeszcze gorzej.

- Cze... ść.

- Zapytałbym, co tu robisz, ale drugim mieszkańcem tego domu jest Christopher. – Alexander niespecjalnie starał się ukryć zawód w swoim głosie. – A ty nie niesiesz żadnej książki.

Jade z jakiegoś niesprecyzowanego powodu poczuła się jak prostytutka, choć przecież nie zrobiła nic złego.

- To nie tak... – Urwała. Fatalny początek.

- Nie miałem nic złego na myśli. – Jego wymuszony uśmiech dowodził, że miał na myśli bardzo wiele.

Zorientowała się, że cały czas stoi w połowie schodów. Jak jakaś tyczka. Zmusiła nogi, żeby znów zaczęły się poruszać, i zeszła na dół.

- Byłam na koncercie – powiedziała. – Przynajmniej na początku.

Curtis obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Zdaje się, że dostrzegł rozcięcia na jej ręku, bo wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.

- Co się stało?

- Jakiś typ. On chciał... Chciał mnie... – Jade nawet teraz nie dała rady o tym mówić. – Mógłbyś mi zrobić kawę? Proszę?

- Oczywiście. Jaką pijasz?

Wyjaśniła mu, że lubi z mlekiem, ale bez cukru. A potem, kiedy siedziała już w salonie na niesamowicie wygodnej kanapie, Alexander wręczył jej koc. Jade owinęła się nim tak, że wystawały spod niego tylko jej ręce i głowa. Podkuliła nogi i patrząc na kładące się na podłodze trapezy światła, zaczęła się uspokajać. Tu, w tym ładnym, urządzonym ze smakiem domu, była z daleka od tlenionych bandytów. Z daleka od zła.

- Opowiesz mi o wszystkim? – raz jeszcze poprosił Alexander.

- Spróbuję – odparła, zaciskając palce na kubku.

Tym razem udało się jej przedstawić historię w miarę składnie. I się przy tym nie rozpłakać.

- Skurwysyn – podsumował Curtis. – O, wybacz, Jade.

Pokręciła głową.

- W porządku. Jestem duża, słyszałam już takie słowa. Czasem nawet sama ich używam.

Alexander obdarzył ją uśmiechem. Teraz nie było w nim niczego wymuszonego, to był bardzo ładny uśmiech. Dodawał mu uroku.

- Czujesz się dobrze? No wiesz, czy on na pewno nic ci nie...

- Nie. Nic mi nie jest. – Odstawiła kubek na stolik. – Mogłabym skorzystać z łazienki?

- Oczywiście. Idziesz na lewo. Pierwsze drzwi.

Podniosła się z kanapy i owinięta kocem jak kokonem wyszła z salonu.

Łazienka była spora i wykończona tymi samymi materiałami wysokiej klasy co reszta domu. Jade podeszła do lustra nad umywalką. Nie było tak źle, jak się spodziewała. Ale nie było też szczególnie dobrze. Patrzyła na nią blada, wymizerowana dziewczyna z resztkami makijażu z poprzedniej nocy. Rozmazał się, kiedy płakała, a potem, gdy spała, wytarła go o poduszkę. Co zaskakujące i w jakiś ponury sposób zabawne, włosy trzymały się nienajgorzej.

Zrzuciła z siebie koc i okręciła się, oceniając straty, jakie wyrządził nóż tego bandyty. Sukienka była w kilku miejscach poprzecinana, w paru innych paskudnie zaplamiona i podarta. Raczej nie da się z tym wiele zrobić. A tak się cieszyła, kiedy znalazła ją w sklepie. Cholera!

Zrobiła swoją uspokajającą sztuczkę z oddechami i opłukała twarz zimną wodą. Następnie, bardzo ostrożnie, podstawiła pod kran swoją rękę. Cięcia rzeczywiście nie były głębokie. Mrowiły w nieprzyjemny sposób, ale nie sądziła, żeby miały pozostawić blizny, kiedy się zagoją. Chociaż tyle.

Zakręciła kran i zerknęła na elegancką wannę. Z chęcią wskoczyłaby do niej i spędziła parę godzin w aromatycznej kąpieli, ale nie chciała nadużywać gościnności. Zresztą za bardzo się krępowała. No i nie miała ubrań na zmianę ani...

Zwróciła głowę w kierunku drzwi. Dobiegły ją podniesione głosy Alexandra i Chrisa. Kłócili się.

O coś.

O nią.

DEVIL'S GAME | ZakończoneWhere stories live. Discover now