Rozdział 48

3.2K 203 42
                                    


Jade była tak wściekła, że nie pamiętała nawet o tym, że powinna zamówić ubera. A kiedy sobie przypomniała, znajdowała się w połowie drogi do akademika i uznała, że nie ma już sensu. Spacer z pewnością dobrze jej zrobi.

Jednak wcale nie zrobił.

Przez cały czas czuła pulsującą złość i zawieruszone pod ubraniem ziarna popcornu, które z uporem maniaka próbowała wytrząsnąć. A kiedy wreszcie dotarła pod akademik, czekał tam na nią Roberts. W wymiętych ciuchach i z potarganymi włosami wyglądał jak nieszczęście. Tyle że wciąż cholernie przystojne.

- Ty chyba żartujesz? – Jade poczuła, jak jej gniew wybucha na nowo. – Po co ciągle za mną chodzisz?

Zbliżył się do niej powoli. Utykał na jedną nogę, tę, w którą kopnął go Alexander.

- Musiałem się przekonać, czy bezpiecznie wrócisz.

Teatralnie wywróciła oczami.

- To samo mówisz tej blondynie?

- Nic mnie z nią nie łączy. Nic poza paroma nudnymi randkami.

Pożałowała, że poszła przez dziedziniec. Gdyby nie to, zauważyłaby jego samochód wcześniej i miałaby szansę nawiać. Ale tak się nie stało i teraz musiała stać tutaj i wysłuchiwać tych bredni.

- Daruj sobie – warknęła. – Poważnie.

- Jade... Posłuchaj...

- Nie. – Wyciągnęła przed siebie wyprostowane ramię. – Nie chcę cię słuchać. Nie muszę i nie chcę.

On jednak nie zamierzał przyjąć odmowy. Można było o nim powiedzieć wiele, ale nie to, że łatwo się poddawał.

- Między mną a Jess naprawdę nic nie ma. Co mam zrobić, żebyś wreszcie mi uwierzyła?

- Sądzisz, że prześladowanie mnie pomoże?

Wargi Christophera rozciągnął krzywy uśmieszek.

- Przyniósłbym kwiaty, ale dobrze wiemy, jak na nie reagujesz.

Abernathy poczuła, że wchodzi na coraz wyższe pokłady wściekłości. Nie sądziła, że to w ogóle możliwe, ale, zdaje się, przy Robertsie nic nie było niemożliwe.

- Lubię kwiaty, to na ciebie nie reaguję najlepiej. Wciąż nie możesz tego załapać?

Najwyraźniej nie mógł.

- Mówiłem, że nie dam ci spokoju. Nigdy. To nie moja wina, że mnie nie słuchasz.

- A ja powiedziałam, że i tak ci pomogę, więc mógłbyś już sobie darować.

Zbliżył się jeszcze bardziej i złapał ją za rękę, którą próbowała się od niego odgrodzić. Przeszył ją dreszcz, kiedy Roberts jej dotknął. Problem polegał na tym, że wcale nie był nieprzyjemny.

- Nie mogę. Nie, kiedy chodzi o ciebie.

Zanim zorientowała się, co zamierza, jego usta już znalazły się na jej wargach. Jade szarpnęła się do tyłu. A potem uderzyła Chrisa w twarz. Nie otwartą ręką jak dziewczyna. Zrobiła to pięścią.

- To za zniszczenie mi wieczoru – powiedziała. – Naprawdę chciałam obejrzeć ten film.

Zamachał głową niczym pies. I – niewiarygodne – wciąż się uśmiechał.

- Masz parę – stwierdził, dotykając szczęki. – Jak cholera.

- Błagam, tylko nie mów, że to cię kręci.

DEVIL'S GAME | ZakończoneWhere stories live. Discover now