Jade rozejrzała się po parkingu z miną zbiega. Zawieszone na horyzoncie słońce malowało jej włosy złotem, a Chris nie mógł, zwyczajnie nie mógł pojąć, jak to się stało, że nie dostrzegł tego wcześniej. Że od tylu miesięcy siedział w odległości dwóch ławek od tej dziewczyny i wcale jej nie zauważał.
Jednakże Abernathy szybko ostudziła jego zapał.
- Fajnie się gadało i takie tam. – Ton jej głosu sugerował, że mimo wszystko była to tortura. – Ale śpieszę się.
- Nadal się boisz, że jeśli zobaczą nas razem, zszargasz sobie reputację?
- A ty się nie boisz?
- Ja mam to gdzieś. Nie chwytasz, że jesteśmy zespołem? Roberts i Abernathy, najgorętsze nazwiska sezonu.
- O Jezu. – Westchnęła i szarpnęła za klamkę swojego forda. Jednak Chris położył rękę na drzwiach, akurat kiedy chciała je otworzyć.
- Nie tak szybko. Twoja książka.
- Możesz ją sobie zatrzymać.
Niewiarygodne, ale Abernathy niezmiennie dawała mu kosza. Pierwszy raz w życiu spotykał kogoś tak opornego.
- Na pewno? – Wyciągnął Listy do młodego poety w jej stronę, ale kiedy chciała chwycić książkę, cofnął ją poza zasięg jej rąk. – O, jednak ją chcesz.
- Dupek!
Być może. Ale ten dupek miał pewien pomysł.
- Powiedz mi jedną rzecz. – Zasłonił drzwi jej auta całym sobą. – Jak to jest, że kiedy się całujemy, miękną ci nogi, a jednak w dalszym ciągu tak bardzo mnie nie znosisz?
Wyglądała na spłoszoną.
- Muszę już iść. Poważnie.
- Boisz się mnie, o to chodzi? – Chwycił ją za nadgarstek. – Powiedz mi, Jade.
- Puść. Moją. Rękę.
Zrobił coś zupełnie innego. Otworzył zmaltretowaną książkę Abernathy i zaczął kartkować ją od końca.
- Jest jedna rzecz, która mi się w listach Rilkego podobała.
- Nie obchodzi mnie to! – Obchodziło. Widział to w jej oczach.
- Tylko nie miałem takiej ładnej kolorowej karteczki jak te twoje, żeby to zaznaczyć.
- Och, na litość boską! – Abernathy wchodziła w histeryczne rejestry.
On jednak był nieporuszony. I wreszcie znalazł to, o co mu chodziło.
- Może wszystko, co straszne, jest w głębi bezbronne i oczekuje od nas pomocy – odczytał. – Ja też jej oczekuję, Jade. Błagam cię o nią. Daj mi szansę. Mi, jako człowiekowi. Jako facetowi, któremu na tobie zależy.
Przyglądała mu się spod ściągniętych brwi. Zaraz jednak jej twarz się rozjaśniła. Odrobinę.
- Przemyślę to. Ale naprawdę się śpieszę.
Chris wciąż nie ruszał się z miejsca, blokując drzwi. Jade zaczęła odpychać go siłą. Ustąpił. Chyba tylko dlatego, że w przeciwnym razie zaczęliby się bić na środku parkingu. Poznał tę dziewczynę na tyle, że wiedział, iż była do tego zdolna.
- Może skoczymy gdzieś w weekend? – zaproponował.
- Nie. – Jade zajęła miejsce w swoim fordzie i zatrzasnęła drzwi. Tak głośno, że zadrżała szyba.
Chris spokojnym gestem pokazał ruch odkręcanej korby. I pomachał książką, którą cały czas trzymał w dłoni. Abernathy opuściła szybę i wyrwała mu Listy do młodego poety z ręki.
- To co z naszym weekendem? – zapytał niezrażony.
- Nie mogę. Mam inne plany.
- Jakaś impreza? Świetnie, pójdziemy razem.
- Nie. Dzięki, ale nie.
Wsunął rękę do środka forda i chwycił kierownicę.
- Umówiłaś się z Curtisem? – Ta myśl raziła go jak grom.
- Nie!
- Więc z kim?
- Z nikim! – Zdzieliła go w grzbiet dłoni. – Puszczaj to!
- Jade!
- Puść albo urwę ci rękę!
Nie żartowała, zrozumiał to w tej samej sekundzie, w której silnik jej wozu zbudził się z rykiem. Chris odskoczył od forda w samą porę. Jade ruszyła zamaszyście, zostawiając go samego na parkingu.
ESTÁS LEYENDO
DEVIL'S GAME | Zakończone
RomanceONA - stroniąca od ludzi, jedna z najlepszych studentek na roku. ON - popularny i szalenie przystojny rozgrywający uniwersyteckiej drużyny futbolowej. Różni ich wszystko. Łączy jedno. Nienawiść. Kiedy Chris wpada w kłopoty, tylko Jade może mu pomó...