Rozdział 42

2.9K 183 25
                                    


Jade wierciła się na łóżku przez większość nocy. Nie dała rady zasnąć. A kiedy wreszcie jej się to udało, obudził ją zapach żrących chemikaliów.

- Jezu – stęknęła, zerkając na godzinę w telefonie.

Dochodziła dziesiąta.

- O, obudziłaś się. – Kat wyjrzała z łazienki. Na włosach miała rozjaśniacz, który wypalał granat, zmieniając go w biel. – Dzień dobry, słoneczko.

Abernathy się rozkaszlała, kiedy do jej nozdrzy i gardła dostał się szczególnie drażniący podmuch tego paskudztwa.

- Jakie dzień dobry? Wiesz, jak to śmierdzi? Zaraz mi spali zatoki.

- Niebieski to jeden z najtrudniejszych kolorów do zdjęcia – stwierdziła Katherine tonem profesora. – Musiałam użyć naprawdę mocnego rozjaśniacza.

- Więc wylałaś sobie na włosy czysty amoniak? Będziesz łysa.

- Nie, będę miała śliczny fiolet. – Kat zmarszczyła nos. – Niebieski przestał współgrać z moją aurą.

Jade przewróciła oczami i spróbowała zakopać się z powrotem pod kołdrę. Nic z tego. Wiedziała, że już nie zaśnie.

- Chcesz zobaczyć zdjęcia z imprezy? – zagruchała Kat.

- Nie bardzo.

- Uuu, widzę, że coś poszło źle. To dlatego tak nagle wczoraj zniknęłaś?

- Być może, eee... Zareagowałam zbyt emocjonalnie. – Po spędzeniu długich godzin na rozmyślaniach Jade była gotowa się do tego przyznać. Rozumiała też, że słowa blondyny tak ją ruszyły, ponieważ trafiły na podatny grunt jej paranoi.

- Zamieniam się w słuch. – Katherine przysiadła na swoim łóżku, wzniecając nową falę tego toksycznego smrodu. – Opowiedz wszystko cioci.

Abernathy otworzyła okno. A potem przedstawiła historię możliwie najbardziej treściwie.

- Czyli wyżyłaś się na Robertsie za coś, co zrobiła blondyna – podsumowała Katherine. – Zamierzasz go przeprosić?

Tak się składało, że Jade zamierzała. Czekając, aż współlokatorka zwolni łazienkę, obmyśliła krok po kroku, jak się do tego zabierze. Nie była tylko pewna, czy powinna uprzedzić Chrisa telefonicznie i kiedy przeglądała komórkę, znalazła w spamie wiadomość od Alexandra. Wysłana dwa dni temu. Pytał, czy po tym jak wróci z weekendowego wypadu, nie miałaby ochoty przejść się z nim do kina. Serce podpełzło jej do gardła, ale uznała, że to może poczekać. Dopóki nie odpisze, wiadomość i tak będzie miała status niewyświetlonej.

Tym razem starannie wybrała ciuchy. I zrezygnowała z nieśmiertelnej bluzy z kapturem. Najwyraźniej słowa tej cycatej pindy dotknęły ją bardziej, niż była skłonna przyznać.

- Wychodzę – powiedziała.

Kat zmierzyła ją spojrzeniem. Rozjaśniacz zniknął i teraz na jej włosach lśniła ciemnofioletowa papka.

- To kurtka Robertsa?

- Tak. Jadę sprawdzić, czy smród twojej farby go nie zadusił.

- Bardzo zabawne.

Jade wiedziała, że Chris będzie w domu sam, a to plus. Nie chciałaby natknąć się na Alexandra. Zanim jednak wysiadła z samochodu, jakiś czas tylko gapiła się na front budynku po przeciwnej stronie ulicy. Kolana za bardzo jej drżały. To idiotyczne, ale denerwowała się, jakby... Jakby szła do faceta, na którym zaczęło jej zależeć, żeby przeprosić za zupełnie niepotrzebny, żenujący wybuch, bądźmy szczerzy.

- Dasz radę – mruknęła.

I minutę później stała już przed frontowymi drzwiami. Miała zamiar nacisnąć dzwonek, ale wtedy zobaczyła, że drzwi są uchylone. W jej umyśle niczym neon z Vegas rozjarzył się napis WŁAMANIE.

Nie, to tylko moja paranoja, powiedziała sobie. Ta sama, która wywołała tę spiralę szaleństwa. Chris nie domknął drzwi, bo wrócił pijany z imprezy, to wszystko.

Mimo to wyciągnęła telefon z kieszeni i wystukała 911 na klawiaturze. Tak dla pewności.

- Chris? – odezwała się, przekraczając próg. – Jesteś?

Odpowiedziała jej cisza.

Jade przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, co powinna zrobić. Cóż, i tak już weszła, więc jeśli Roberts zdecyduje się wnieść zarzuty o wtargnięcie na teren prywatny, wypada zrobić to jak należy. Z tą myślą wspięła się na schody.

Doleciał ją odgłos szumiącej wody. To dlatego jej nie usłyszał. Chris brał prysznic.

Zawahała się, ale nie stchórzyła. Tym razem nie widmo zobaczenia go nago jej nie powstrzymało. Właściwie to perspektywa była nawet ekscytująca. Wejdzie tam, zawoła go i porozmawiają. Jak dorośli ludzie. Przeprosi go. Tak, przeprosi i...

Otworzyła drzwi sypialni Christophera i całe powietrze wyleciało z jej płuc. W rozgrzebanej pościeli leżała Jessica. Wprawdzie kołdra zakrywała newralgiczne miejsca, ale nietrudno było się domyślić, że pod nią jest naga.

- Cześć, przybłędo. – Szeroki uśmiech rozciągnął jej wargi. – Chyba zjawiłaś się nie w porę.

Jade miała wrażenie, że zaraz się porzyga. Opuściła ją cała siła. Nie była już nawet w stanie przypomnieć sobie, po co tu przyszła, ale rozumiała jedno. Popełniła błąd.

- Ty? – Jej dłoń bezwładnie zsunęła się z klamki. – Ty...

- Tak. – Blondynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Ja i Chris mieliśmy bardzo miły poranek. Noc zresztą też.

Może mówiła coś jeszcze, tak, chyba tak, ale Jade już jej nie słuchała. Odwróciła się na pięcie i z całej siły rąbnęła drzwiami. A potem puściła się biegiem w dół schodów.


_______

Jeśli wydaje Wam się, że po tym rozdziale wszystko już wicie, to... w następnym przekonacie się, że wcale tak nie było :)


DEVIL'S GAME | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz