maybe love is not for me || n...

By shia542

127K 14.2K 6.5K

Od wypadku, w którym zginęli rodzice Lee Jeno, chłopak nie chciał nigdy więcej cierpieć. Jego życzenie został... More

🌺 Prolog 🌺
🌺 1 🌺
🌺 2 🌺
🌺 3 🌺
🌺 5 🌺
🌺 6 🌺
🌺 7 🌺
🌺 8 🌺
🌺 9 🌺
🌺 10 🌺
🌺 11 🌺
🌺 12 🌺
🌺 13 🌺
🌺 14 🌺
🌺 15 🌺
🌺 16 🌺
🌺 17 🌺
🌺 18 🌺
🌺 19 🌺
🌺 20 🌺
🌺 21 🌺
🌺 22 🌺
🌺 23 🌺
🌺 24 🌺
🌺 25 🌺
🌺 26 🌺
🌺 27 🌺
🌺 28 🌺
🌺 29 🌺
🌺 30 🌺
🌺 31 🌺
🌺 32 🌺
🌺 33 🌺
🌺 34 🌺
🌺 35 🌺
🌺 36 🌺
🌺 37 🌺
🌺 38 🌺
🌺 39 🌺
🌺 40 🌺
🌺 41 🌺
🌺 42 🌺
🌺 43 🌺
🌺 44 🌺
🌺 45 🌺
🌺 46 🌺
🌺 47 🌺
🌺 48 🌺
🌺 49 🌺
🌺 50 🌺
🌺 51 🌺
🌺 52 🌺
🌺 53 🌺
🌺 54 🌺
🌺 55 🌺
🌺 56 🌺
🌺 57 🌺
🌺 Epilog 🌺
🌺 Sequel 🌺

🌺 4 🌺

2.8K 276 184
By shia542

- Ja go nie będę niósł - stwierdził Mark, patrząc na śpiącego i leżącego przed nim Jeno.

- A wolałbyś, żeby teraz zadawał pytania? - zapytał Doyoung, podpierając się po boki, uważając, że podjął dobrą decyzję poprzez usypianie chłopaka.

Pierwszy z nich jedynie przewrócił oczami w odpowiedzi, ponieważ dawno zauważył, że dla przyjaciela to zawsze jest jedynie rozwiązanie i odgarnął białe włosy z twarzy Jeno, które musiał przyznać bardzo mu pasowały. Nie wyglądał już tak groźnie przez to, że nie był całkowicie pokryty czernią, jednak Mark wciąż widząc go na ulicy w nocy, bałby się nawet niechcący go szturchnąć.

"Będzie z tobą ciekawie" pomyślał Mark, uśmiechając się pod nosem, przypomniawszy sobie charakterek chłopaka, po czym podniósł się na równe nogi i rozejrzał się wokół.

- Będzie chyba trzeba wezwać Jaemina, by to usunął - zwrócił się do przyjaciela, pokazując palcem na zamrożone ściany i wszystko inne w łazience.

- Raczej nie... spójrz - Doyoung wskazał na prawy dolny róg, a brązowowłosy z początku nie zrozumiał o co mu chodzi.

Po chwili jednak cały płat lodu oderwał się z tamtego miejsca, po czym zamienił w drobne kryształki, powoli opadające na podłogę. Niedługo po tym cała łazienka była nimi pokryta, także włosy dwójki chłopaków, na których spadły z sufitu. Mark potrząsnął głowę, podobnie jak Doyoung, ponownie rozpylając drobinki w powietrzu, lecz żaden z nich nie narzekał, ponieważ widok był przepiękny.

- I tak jego moc jest silniejsza niż moja, kiedy zaczynałem trenować - westchnął Doyoung, przypominając sobie czasy, kiedy i on musiał trenować, po czym machnął ręką na przyjaciela. - Dobra, leć rób swoje, a ja już się nim zajmę.

Mark jęknął, ponieważ miał bardzo dużo do zrobienia, jednak szybko wybiegł z łazienki, by nie tracić czasu. W tym samym czasie drugi chłopak podniósł Jeno z podłogi i przerzucił sobie go przez ramię tak, by było mu łatwiej go nieść, po czym ruszył za brązowowłosym do wyjścia.

◁◁▷▷

- Za późno... - usłyszał jak przez mgłę Jeno, mrugając oczami, po czym poczuł jak ktoś zabiera rękę z jego czoła. - Gotowe - dodał ten sam głos.

Chłopak chwycił się za głowę, tam gdzie przed chwilą jeszcze ktoś go dotykał, a następnie z trudem podniósł się do pozycji siedzącej. Nie miał pojęcia gdzie jest ani kto obok niego siedzi, jedyne co wiedział to to, że jest na zewnątrz, ponieważ czuł wiatr rozwiewający jego włosy oraz trawę pod nogami. Jednak w tym momencie nie miało to dla niego znaczenia, ponieważ jego myśli były zaprzątnięte czymś zupełnie innym.

Czy to wszystko się zdarzyło naprawdę? Musiał się zgodzić z tym, że na pewno już mu nie było tak zimno jak wcześniej, a z tego co zobaczył, jego włosy rzeczywiście były białe, lecz jeśli chodziło o dalszą część, to nie miał żadnej pewności, ponieważ to było zbyt nierealne, by było prawdziwe. Istniał jednak tylko jeden sposób, by to sprawdzić.

Niepewnie wyciągnął przed siebie rękę i z ulgą zobaczył, że ta na szczęście już się nie trzęsie, ale zamiast tego zobaczył, że skraj rękawa bluzy wystającego spod jego kurtki jest cały oszroniony. Innym wystarczyłoby to za wystarczający dowód, lecz nie Jeno, który musiał być całkowicie pewny. Nie pamiętał dokładnie co zrobił w szkole, nie pamiętał tego uczucia. Pamiętał jedynie jak Mark przycisnął mu dłonie do podłoże, co też właśnie teraz zrobił. W chwili dotknięcia niekontrolowanie wypuścił kilkucentymetrową wiązkę lodu spod swoich palców, która momentalnie zamroziła trawę.

A więc to była prawda. Jeno naprawdę miał moc.

- No proszę, jak na pierwszy raz jest nieźle - skomentował Mark, przyciągając tym uwagę białowłosego, który spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. - Szczerze się bałem, że mnie przypadkiem zamrozisz.

Brązowowłosy stał z dumnym uśmiechem wymalowanym na twarzy oraz założonymi rękami na piersi, a obok niego stał czarnowłosy, którego Jeno widział już wcześniej obok Marka, jednak wciąż nie odkrył jak się nazywa. Jedyne co wywnioskował to to, że również musi mieć jakieś moce, ponieważ to właśnie on sprawił, że tak szybko zasnął. Kawałek dalej stał wysoki chłopak z przydługą grzywką, która zasłaniała mu prawie pół twarzy o bardziej męskiej sylwetce niż pozostała dwójka.

- Gdzie jesteśmy? - zapytał słabo Jeno, czując, że powoli go to wszystko przerasta i spoglądając na zmianę na każdego z chłopaków.

- Witaj w Krainie Obdarzonych - powiedział czarnowłosy, który dla chłopaka wciąż nie miał imienia i wykonał zamaszysty ruch ręki, pokazując wszystko dookoła.

Na te słowa Jeno postanowił się w końcu rozejrzeć wokół, a widok wręcz zaparł mu dech w piersi. Znajdowali na wzgórzu pokrytym trawą, która chyba miała najbardziej wyrazisty kolor jaki kiedykolwiek widział, podobnie jak niebo, które było idealnie niebieskie. Po bokach rozciągał się gęsty las, z którego co jakiś czas wylatywały śpiewające ptaki. Jeśli to był ich dom, to mieli prawdziwe szczęście. Zmrużywszy oczy w oddali zobaczył coś jeszcze, prócz natury, więc podniósł się na wciąż słabych nogach i podszedł kawałek do przodu.

Z niemałym zdziwieniem zrozumiał, że wygląda to jak mała wioska. W samym centrum znajdowała się ogromna biała fontanna, wokół której stało dziesięć domków, w tym jeden zdecydowanie większy od pozostałych, wyglądający wręcz jak rezydencja. Już ze swojego miejsca Jeno był w stanie usłyszeć śmiechy dochodzące stamtąd oraz widział beztrosko biegających chłopaków. Miejsce wydawało się bardzo przytulne, rodzinne i aż kusiło, by się w nim zatrzymać na choć jedną noc.

- To właśnie tam mieszkamy - powiedział Mark, stając obok Jeno, który podziwiał wszystko ze zmarszczonymi brwiami. - Wioska Obdarzonych, o której wiemy tylko i wyłącznie my. A od dzisiaj, również ty, jako iż jesteś jednym z nas.

- Jak się tu dostaliśmy? - spytał białowłosy, ponieważ rozejrzawszy się dookoła, nie zauważył żadnych ulic ani nawet auta. - Daleko jesteśmy od...

- Nie musisz tego wiedzieć - do przodu wystąpił Pan Grzywka i podszedł do dwójki, by przywitać się z nowym. - Jestem Johnny, jakbyś chciał wiedzieć.

- Nie chcę - odparł szczerze Jeno, jednak potrząsnął wyciągniętą ręką chłopaka na powitanie.

Johnny skrzywił się, kiedy jego dłoń styknęła się z lodowatymi palcami białowłosego, na co Mark się zaśmiał, spodziewając się u niego takiej reakcji. Wyrwał rękę z uścisku prawie od razu i spojrzał na Jeno, szukając jakichkolwiek oznak poczucia winy na jego twarzy, lecz takowych nie znalazł.

- Ale raczej chcesz wiedzieć, że to dzięki niemu tu jesteśmy? - powiedział Mark, z trudem tłumiąc śmiech.

- Naprawdę? - Jeno podniósł pytająco jedną brew, powstrzymując się od kolejnego zapytania o to gdzie są.

- By się tu dostać, musi cię przeteleportować Johnny - odezwał się ponownie Mark, wskazując na chłopaka. - Tak samo jak w przypadku, jeśli chcesz opuścić to miejsce.

Jak się okazało, to właśnie ten chłopak jako jedyny jak na razie posiadał wiedzę o tym gdzie są i jak się dostać. Dzięki swojej mocy, teleportacji, mógł bez problemu przenosić tutaj Obdarzonych, nie ryzykując tego, że ich ktoś zauważy lub co gorsza znajdzie ich wioskę. Od przybycia Johnny'ego, mieszkańcy krainy stali się o wiele spokojniejsi, nawet jeśli przez to oni sami nie wiedzieli, gdzie do końca się znajdują. To im jednak nie przeszkadzało.

Jeno zrozumiał, że to miejsce jest dla chłopaków domem, schronieniem. Widać było, że czuli się tutaj bezpiecznie, a sam Jeno mógł zrozumieć dlaczego. Dopiero po chwili uświadomił sobie co oznacza drugie zdanie wypowiedziane wcześniej przez Marka.

- Czyli co? - Jeno założył ręce na piersi. - Jak się pokłócę z Johnnym lub będzie miał zły humor i nie będzie chciał mnie teleportować, zostanę tutaj uwięziony?

- Coś w tym stylu - odparł Johnny, lekko się śmiejąc. - Ale ja nie należę do osób, które się łatwo obrażają.

- Racja, jest tutaj kilka innych osób, do których bez kija lepiej nie podchodź - zgodził się z nim Mark, kiwając głową. - I chyba już czas, byś je poznał, Jeno.

- Naprawdę? - spytał białowłosy.

- Nie, jeszcze nie - odpowiedział mu czarnowłosy i otoczył go ramieniem, mimo iż wyraźnie wzdrygnął się przez zimny dotyk kurtki. - Chłopaki, zapomnieliście o jednej rzeczy - zwrócił się do Marka i Johnny'ego.

- Racja - powiedział pierwszy i pstryknął palcami, zupełnie jakby go olśniło. - To w takim razie my pójdziemy do reszty, a potem do nas dołączycie, tak?

Jego przyjaciel pokiwał twierdząco głową, po czym ruchem ręki dał znak Johnny'emu, który pochwycił dłoń Marka i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagle zniknęli. Mimo iż Jeno się tego spodziewał, lekko podskoczył z zaskoczenia, szczególnie, że nie całą sekundę później, zobaczył jak dwójka chłopaków pojawia się przy fontannie i chwilę potem zostają otoczeni przez pozostałych.

- Spokojnie, przyzwyczaisz się do tego - zapewnił go ze śmiechem czarnowłosy, widząc jego reakcję. - A teraz chodź, zabiorę cię w miejsce, które może pomoże ci poukładać myśli, reszcie zawsze pomagała.

Białowłosy nie miał nic przeciwko temu i dał się poprowadzić w dół zbocza. W tej chwili żałował, że Johnny jednak ich nie przeniósł, ponieważ nie miał zbytniej ochoty na spacerki. Kusiło go, by zapytać o to swojego towarzysza, jednak wpierw musiał poznać inną rzecz.

- Czy mógłbyś mi łaskawie zdradzić swoje imię? - zapytał Jeno, czym wywołał niemałe zaskoczenie u chłopaka.

- Jestem Doyoung - przedstawił się w końcu czarnowłosy. - Myślałem, że Mark już ci powiedział jak się nazywam.

- Nie, ani razu o tobie nie wspomniał - odparł szczerze białowłosy. - Dlatego również nie wiem jaka jest twoja moc.

Po tym pytaniu chłopak zdał sobie sprawę, że nie poznał również mocy Marka. Próbował sobie przypomnieć jakikolwiek moment, w którym chłopak mógłby jej używać, jednak nic takiego nie przychodziło mu do głowy.

- Nie jest ona tak efektowna jak twoja - zaczął czarnowłosy, wyrywając go z zamyślenia. - Kontroluję sny oraz mogę sprawić, że ktoś zaśnie na tak długo jak będę chciał.

Jeno nie zapytał o nic więcej, ponieważ o moc postanowił zapytać Marka osobiście, lecz także dlatego, że nie wiedział o co mógłby jeszcze zapytać. W jego głowie panował zbyt wielki bałagan, by wyłowić choć jedną myśl lub pytanie, więc jedynie zacisnął wargi, mając nadzieję, że jego towarzysz zacznie sam coś opowiadać, co jednak się nie stało, ponieważ po prostu kontynuował ich wędrówkę.

Ku zdziwieniu białowłosego, chłopak skręcił w lewo, zaczynając się kierować do gęstego i z daleka trochę strasznego lasu. Przed jego wejściem, Doyoung zdjął ramię z Jeno, który nie oczywiście nie dziwił mu się, ale był pod wrażeniem tego, że ten tyle wytrzymał lodowaty dotyk jego kurtki, a właściwie całego ciała.

Po przejściu przez granicę drzew, białowłosy od razu zauważył piękno tego miejsca. Przez liście z trudem przedzierały się promienia słońca, cudownie rozświetlając pojedyncze roślinki na podłożu. Jeno podniósł rękę, by włożyć ją w sam środek światła, jednak przez nagły ruch z jego dłoni wystrzeliły kryształki lodu, które trafiły kilka centymetrów nad głową Doyounga w pień drzewa, zostawiając na nim oszroniony ślad. Czarnowłosy zatrzymał się, po czym spojrzał szeroko otwartymi oczami ze strachu na towarzysza.

- Przynajmniej nie masz blokady mocy jak Yuta - powiedział z lekko wymuszonym uśmiechem, po czym znów podążył naprzód. - Chociaż nie wiem, czy bym tego nie wolał - wymruczał już do siebie.

Jeno w szoku patrzył się na swoją rękę, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że to on właśnie wystrzelił lód, prawie trafiając drugiego chłopaka. Wciąż nie pojmował lub nie chciał przyjąć do wiadomości tego co się stało, lecz także nie rozumiał. Przez całe swoje życie żył jako normalny chłopak, a nagle się okazuje, że jest Obdarzonym, a jego mocą jest lód. Wyjaśniła się przynajmniej jedna rzecz - to, dlaczego było mu zimno.

Podczas wędrówki, Doyoung wyjaśnił mu to jak moce oddziałują na ich zachowania lub wygląd. On sam, jako iż jego mocą jest sen, bardzo szybko zasypiał oraz miał bardzo wyraziste sny, które zawsze zapamiętywał. U Jeno natomiast, jak na razie jego moc objawiła się jedynie pod postacią zdecydowanie za niskiej temperatury ciała oraz zmiany koloru włosów.

Jeno chciał się spytać, czy jego moc również wpłynęła na to jak się zachowuje, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Nie, to niemożliwe. W końcu to się stało na długo przed tym, jak jego moc się obudziła, a włosy zmieniły kolor zmieniły tego samego dnia, więc swojej znieczulicy nie może zwalić na nią. Prawda?

Z rozmyślań wyrwało go nagłe uderzenie w coś, a właściwie kogoś. Doyoung zerknął na niego zmartwionym wzrokiem, ale po spojrzeniu chłopaka domyślił się, że lepiej jest teraz nie pytać, a pozwolić mu się rozejrzeć. To właśnie białowłosy zrobił.

Zorientował się, że musieli przejść już sporo kawałek, ponieważ nigdzie nie wypatrzył wyjścia z lasu, jednak poza tym wszystko wyglądało tak jak w jego początkowej części poza tym, co się właśnie przed nimi znajdowało, a mianowicie cienkie pnącza, które tworzyły barierę przed czymś, co już Jeno zauważył, że emituje barwnym światłem. Prawdopodobnie był to też ich cel wędrówki, w czym utwierdziły go również słowa Doyounga.

- Jesteś gotowy? - zapytał i chociaż Jeno nie miał pojęcia na co, pokiwał głową, po czym chłopak wsunął rękę pomiędzy pnącza i pociągnął, tworząc dla niego przejście.

Oczom białowłosego ukazał się widok, którego na pewno nie zapomni do końca swojego życia. Kolorowe światełka fruwały wokół rozłożystego drzewa, oświetlając je dookoła tak, że Jeno mógł wyraźnie zobaczyć każdy najmniejszy listek. Jednak to nie to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Z każdej większej gałęzi zwisały ogromne klejnoty, które migotały różnymi kolorami, jednak żadne tymi samymi. Widok był naprawdę magiczny, jednak ktoś, kto właśnie odkrył, że sam ma moc, był w stanie uwierzyć, że jest prawdziwy.

Jeno mimowolnie zaczął podchodzić do drzewa, by przyjrzeć mu się bliżej. Każdy kryształ był wyjątkowy, a z bliska mógł zauważyć drobne wzorki na ich powierzchni. Zatrzymał się na bliżej przy piątym, który oglądał, kiedy zorientował się, że ten nie świeci, a wygląda po prostu jak szkło, jednak zanim zdążył o to zapytać, odezwał się Doyoung.

- To jest najważniejsze miejsce dla nas, Obdarzonych - zaczął, po czym dołączył do Jeno przy krysztale. - Nazywamy je Drzewem Mocy, ponieważ każdy klejnot reprezentuje moc jednego z nas.

- Który jest twój? - spytał białowłosy, na co chłopak podniósł jedną brew, wyraźnie zaskoczony pytaniem.

Doyoung jednak przeszedł kawałek w lewo, by stanąć przy krysztale o pastelowo fioletowej barwie, który wcześniej oglądał białowłosy, więc pamiętał, że w jego wnętrzu można było ujrzeć drobne chmurki. Jeśli miałby zdefiniować "sen" kolorem i wzorem, to właśnie nimi.

- Nie spytasz czemu ten się nie świeci? - czarnowłosy powrócił na miejsce obok Jeno, który nic nie odpowiedział, co chłopak zinterpretował, jako pozwolenie na kontynuowanie. - Ten klejnot należy do ciebie, jednak jeszcze nie został przez ciebie naznaczony.

- To skąd wiadomo, że jest mój?

- Na kilka dni przed obudzeniem się twojej mocy, pokazał twoją twarz - wyjaśnił Doyoung. - Także dlatego wiedzieliśmy, że powinniśmy ciebie szukać i nie spuszczać z oczu.

Jeno dopiero teraz zrozumiał, dlaczego Mark tak bardzo chciał z nim porozmawiać, kiedy po raz pierwszy się spotkali. Nie dlatego, że wpadł mu w oka, tylko dlatego, że pewnie chciał go uprzedzić wcześniej o tym co się z nim stanie. Na drugą informację, białowłosemu zapaliła się lampka w głowie, przypominając o pewnym wydarzeniu.

- Chwila, chwila... mówiąc "nie spuszczać z oczu", używasz po prostu ładniejszego określenia na "śledzenie"? - zapytał, po czym uśmiechnął się z satysfakcją, widząc zmieszanie czarnowłosego.

- Cóż... może rzeczywiście ukradliśmy czerwone sportowe auto, ale teraz nie o tym rozmawiamy - odparł jedynie Doyoung, jednak Jeno to wystarczyło za odpowiedź. -  Nasze kryształy po naznaczeniu, stają się integralną częścią nas i jak tylko się z nim zwiążesz, zrozumiesz, co mam na myśli.

Jeno zrozumiał to jako zachętę, jednak nie miał pojęcia co powinien teraz zrobić. Doyoung najwyraźniej to zauważył, ponieważ złapał za skraj rękawa jego kurtki, by mieć jak najmniej styczności z lodowatą skórą i podniósł jego rękę, zatrzymując przed samym kryształem, po czym wycofał się kawałek.

Białowłosy głęboko wciągnął powietrze, nie wiedząc czego ma się spodziewać, a następnie dotknął czubkami palców kryształu, który zareagował natychmiast. Wpierw zabłysnął tak jasnym światłem, że chłopak musiał aż zasłonić oczy, jednak jak je odsłonił, zobaczył jak z jego palców wydostaje się lód, powoli pożerający klejnot. Jeno już myślał, że zrobił coś źle, jednak po chwili kryształ wessał w siebie lód, który zaczął wirować wewnątrz, zwalniając z sekundy na sekundę.

Chłopak przyglądał się z zachwytem jak jego kryształ powoli przybiera białą barwę, zupełnie jak jego włosy, a na ściankach tworzy się wzorek, który miał przypominać zamrożone szkło i Jeno przez chwilę nie był pewien, czy to nie jest jednak prawdziwy lód. I wtedy naprawdę pojął co jego towarzysz miał na myśli. Czuł się jakby jego cząstka została zamknięta w krysztale, lecz było to miłe uczucie, właściwie jedyne uczucie jako w sobie miał, jakby... jakby...

- Tak, my też nie potrafimy tego opisać - zaśmiał się Doyoung, widząc zmarszczone z zamyślenia brwi chłopaka. - Od dzisiaj, jesteś trwale powiązany z kryształem. Jeśli on zostanie zniszczony, ty również. Jeśli ty zginiesz, on straci swój blask i znów stanie się bezbarwny.

- Zapamiętam, szczególnie pierwszą część - odparł Jeno, prychając, bo raczej nie zadowała go informacja o tym, że ktoś może sobie stłuc jego klejnot i go zabić.

- Ja myślę - uśmiechnął się czarnowłosy, klepiąc lekko w ramię chłopaka, a z zimna mimowolnie syknął. - Jak spotkasz się z innymi, uprzedź, by cię nie przytulali.

Jeno pierwszy raz od przybycia tutaj lekko się zaśmiał, na co uśmiech Doyounga jeszcze się poszerzył i machnął na niego ręką, na znak, że pora wracać. Białowłosy ruszył za nim, obracając się przed samymi pnączami, by ostatni raz spojrzeć na swój kryształ.

/author's note/

Nie mogę uwierzyć, że już jest 50 gwiazdek! ❤❤ Bardzo za nie dziękuję, za wyświetlenia również 😘 Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał i że nie gmatwam Wam zbytnio w głowach ❤

Do zobaczenia xxx

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 94 7
❗️Opowiadanie może zawierać❗️ - przekleństwa - 🔞 Opowiadanie o dwóch nastolatkach z green hills, którzy się nienawidzą, ich rozmowy zawsze się ko...
58.4K 3.7K 12
______𝐭𝐰𝐨𝐣𝐚 𝐦𝐢𝐥𝐨𝐬𝐜 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐨𝐜𝐚𝐥𝐢𝐥𝐚________ 【Sasuke Uchiha x Naruto Uzumaki】 ➸♡ Kakashi pragnie jeszcze raz wyruszyć na misję z...
5.8K 699 25
❝Hawks...?❞ Dabi wiele stracił, wiele poświęcił i wiele zniszczył. Gdy w końcu Keigo nakłonił go, by odpokutował swoje winy, wszystko miało w końcu w...
38K 2.4K 66
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...