Niech nikt nie wie ✔

By Ariqhue

930K 65.7K 9.2K

Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak l... More

Wprowadzenie
1. Wolf
2. Nowy pokój
3. Nowi
4. Namiastka wspomnień
5. Koniec wrogów?
6. Heronell
7. Pierwsze starcie 1/2
8. Pierwsze starcie 2/2
9. Szybkie przypomnienie
10. "Tęskniłaś?"
11. The Shard
12. Spotkanie po latach
13. Donovan
14. Pytania bez odpowiedzi
15. Bestiariusz
16. Sercowa porada(?)
17. Ukryta magia
18. W ostatnim momencie
19. 30 listopad
20. Nieprzemyślana sytuacja
21. Odsiecz
22. Chwila beztroski
23. Nie chcę cię znać
24. Godni potęgi
25. Le "pająk"
26. Matylda
27. Idealna maska
28. Nóż w serce
29. Dusza w kamieniu
30. Miłość ponad obowiązek
31. Twórczość w garażu
32.Emocjonalna ruletka #1
Prima Aprilis :')
33. Emocjonalna ruletka #2
34. Czas
35. Shadow(s)
36. Mogę pomóc
37. Ciemność
38. Warunek
39. Nie oszczędzaj mocy
40. Co Cię nie zabije, to cię wzmocni
41. Ghule
42. Jak woda i lód
43. Dwadzieścia sekund odwagi
44. Tylko martwi nie popełniają błędów
45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje
46. Duch podziemi
48. To już koniec? 1/2
49. To już koniec? 2/2
50. Ostatni taniec 1/2
50. Ostatni taniec
Co dalej?
Powierniczka ognia *bonus*
Powiernik Piorunów *bonus*
Druga część!
Powiernik Ziemi *bonus*

47. Umysł skażony hańbą

10.7K 877 184
By Ariqhue

Jessica się wychyliła. Za zakrętem znajdowała się duża sala. Na największej ze ścian, za kamiennym podestem, widniał mroczny mural, na którym z cienia i dymu wymieszanego z ogniem, wyłaniały się straszne postacie. Po bokach muralu zawieszone zostały długie, czarne zasłony, takie jak na bocznych ścianach. Niue zauważyła jednak żadnych dzwonów.

Na podeście stał mężczyzna w szacie zakonu. Na jego szyi błyszczał czerwony kamień. Nachylał się nad czymś, co przypominało wykonany z metalowych spirali czworościan, który sięgał mu do pasa. Na ściętym wierzchołku znajdowało się coś na wzór kuli, ale o dziesiątkach sześciokątnych ścian. Bryła miała biały kolor, półprzezroczysty i ledwo wyróżniała się od tła. Zauważalna była jedynie przez skaczące po jej krawędziach światło, odbijane od pochodni przymocowanych do ścian.

Jessica dostrzegła, że Dean porusza ustami, ale nie dochodziły ją żadne odgłosy. Lillanta również wychyliła się zza ściany.

- On się modli? - szepnęła.

- Nie mam pojęcia - odparła bezgłośnie czarodziejka wiatru - Musimy się dowiedzieć gdzie ma kopię mojego naszyjnika. Jeśli ją weźmiemy, nie będzie nawet próbował nic robić z portalem - szepnęła.

- Racja - przytaknęła jej tamta - Ale nadal nie rozumiem jakim cudem mógł się nie zorientować...

Blondynka zamyśliła się na chwilę, bo to pytanie gnębiło również ją.

- Magicznych przedmiotów nie da się kopiować... Może myślał, że ja również tego nie potrafię. - Wtedy dostrzegła znajomą blond czuprynę, dokładnie naprzeciw siebie. Chłopak również na nią patrzył, dyskretnie machając. - Thomas. Tam jest Thomas - poinformowała towarzyszy i ponownie się schowała, wskazując go.

Neil odetchnął z ulgą.

- Są tam wszyscy - stwierdził, patrząc na cztery, już widoczne, postacie. Kamień spadł mu z serca. Są w jednym miejscu i w jednym kawałku.

Zatrzymał wzrok na Zack'u, który z jakiegoś powodu miał na sobie bordową szatę, taką samą jak ta od Dean'a. Zrobił pytającą minę, odpowiedziało mu machnięcie ręki Dennego, które oznaczało, że to długa historia. Sam dla własnego bezpieczeństwa wolał nie wnikać.

- Dobra, to co teraz? - Oczy Toma wyrażały delikatny strach. Dean zdawał się nie wiedzieć o ich obecności, ale w każdej chwili mogło się to zmienić.

- Chodźcie tutaj - Brietta przywołała ich gestem dłoni do siebie, tak aby stanęli w kółku, możliwie jak najbliżej. Wyciągnęła do przodu mokrą jeszcze rękę. Przejechała palcem po tarczy bransolety, co wyglądało jakby wysyłała sygnał. Po chwili nad zegarkiem pokazało się lustrane, znacznie większe odbicie ekranu, w którym widoczna była Lillanta. - Co robimy?

Obok Lilli pojawili się Neil i Jessica.

- Musimy zorientować się gdzie naszyjnik Jessicy - powiedział brunet - A ten kryształ, obok którego stoi Dean, wygląda na ważny, więc to będzie nasz plan B.

- Fenomenalny plan - bąknął Zack, ale był świadom, że nie wymyślą nic innego.

- Lilla, - Brietta posłała jej znaczące spojrzenie, które dla pozostałych było nie do rozszyfrowania. - wiesz co robić.

Ekran zgasł. Rudaska przylgnęła do ściany, wychylając się tylko tyle aby mogła zobaczyć Dean'a.

- Spróbuję sprawdzić czy jest jakieś pole siłowe - oznajmiła i naszykowała rękę. -Jeśli jest, Bryłka się go pozbędzie. Bądźcie gotowi...

Wymieniła z siostrą na odległość zgodne spojrzenia. Z muru wyciekła odrobina wody, która zaczęła płasko sunąć po ziemi w stronę podestu. W pewnym momencie zatrzymała się, jakby o coś uderzając i rozpłynęła się na boki. Lillanta wzięła głęboki oddech i z koncentracją wyciągnęła przed siebie drugą dłoń.

Dean klęczał tyłem do nich, nikt nie widział jego twarzy ani głowy, którą zakrywał kaptur, zlewający się z resztą szaty. Postać rzucała nikły, przez płomienie ruchomy cień na posadzkę.

Woda, drobnymi strumieniami wypływała z podłogi i zbierała się bezdźwięcznie na prostej linii. Wyglądało na to, że kosztuje to dziewczynę sporo wysiłku, bo jej ręce drżały, a twarz wykrzywiał grymas.

- Na pewno dasz radę? - zapytała zaniepokojona Jessica, chociaż nie do końca była pewna o co pyta, ale jeśli chcieli coś zdziałać, nie mieli wyjścia. Trzeba było zniszczyć barierę.

Lilla pokiwała głową.

- Muszę - stwierdziła z pewnością, którą Jessica doskonale znała u siebie. Jej dłonie, skierowane wierzchem do dołu, szybko powędrowały do góry. Woda zgodnym rytmem również wystrzeliła w górę, tworząc cienką, ale równą ścianę.

Dean poderwał się na równe nogi i odwrócił. Brietta nie czekała na jego ruch. Wyszła do przodu i oparła ciężar na ugiętych nogach. Ręce wyprostowała, wyglądając jakby odpychała mur. Woda, trzymana przez rudaskę, skrzypnęła, zamarzając. Bryłka, wyprostowane dotychczas palce, gwałtownie zgięła jak szpony.

Cały lód chrupnął, pękając i runął na ziemię z odgłosem przypominającym szum.

Nikt nie musiał nic mówić, wszyscy wiedzieli co mają robić, ale nie zdążyli wykonać kilku kroków, kiedy zobaczyli uśmiechniętą twarz mężczyzny. Zaśmiał się szyderczo.

- Czekałem na was.

Jessica skamieniała. Pierwsze co przyszło jej namyśl to Donovan. Co jeśli to całe jego gadanie było podstępem? Może Dean tak naprawdę od początku o wszystkim wiedział, a ona tylko znowu dała się podejść? Na samą myśl skręciło ją w żołądku.

Powierniczka lodu spojrzała w sufit.

- A nie mówiłam?! - Zignorowali jej komentarz. - Jasne, że mówiłam - dodała pod nosem z oburzeniem - Ale czy ktoś mnie słuchał? Nie. A czy teraz słuchają? Też nie.

- Ja cię słucham - usłyszała obok siebie rozbawiony szept Zack'a. Zmroziła go wzrokiem.

- Ciebie to mam głęboko, za przeproszeniem, w dupie - wybełkotała nieco skołowana.

- Czekałeś na nas... - podjął Neil, wychodząc krok w przód. - A właściwie w jakim celu?

Mimo spokojnej twarzy, Jessica dostrzegła, że ramiona ma spięte. W ostatniej chwili powstrzymała się, żeby nie złapać go za rękę. W niej też się gotowało.

- A jaki sens miałby triumf, jeśli nie dopełni on zemsty? - Przestąpił z nogi na nogę. - Witaj Neil, myślę, że już nie muszę udawać... Prawda Jessico? Chyba mu powiedziałaś?

- Jesteś chory! - krzyknęła od razu - Jesteś chory... - powtórzyła załamującym się głosem.

Jeden człowiek potrafi wyrządzić tyle krzywdy. To było dla niej niepojęte. Jego "zemsta" nie miała najmniejszego sensu, sam sobie zgotował taki los, a rujnował wszystko i wszystkich wokół. Miał się za boga, który bawił się ludźmi jak pionkami. Układał ich pod siebie, a jeśli stawiali opór - wyrzucał do kosza. Śmiał się w twarz im cierpieniom, które sam spowodował. Zniszczył Silverom życie, jej zresztą też. A teraz chciał pogrążyć cały Londyn albo nawet i kraj. W imię czego? Demonstracji mocy?

- Kamienne serce, umysł skażony hańbą, mylny honor uzyskany dzięki podłej dominacji. - Ponownie usłyszała ten sam, ciepły głos, co wcześniej, ale tym razem widziała osobę, która mówiła. Dziewczyna w błękitnej sukience stała kilka kroków od niej. Miała pewną minę, która świadczyła o przekonaniu do swoich słów i wsparciu wobec dziewczyny. - Nie daj się mu sprowokować. Graj.

Nie pytała kim jest nieznajoma, była pewna, że dowie się tego w swoim czasie, ale z kimś już ją kojarzyła. Wydawała się być jak daleka krewna, którą widziało się w wieku dziesięciu lat, a po dziesięciu następnych, ujrzało się jej fotografię. Bez podpisu, domysły byłyby na nic.

- Nie jestem chory! - warknął wściekle.

- Uuu, z nim jest serio źle... - stwierdziła z na wpół udawaną trwogą, Lillanta - Jak ktoś zaprzecza swojemu nabytemu kretynizmowi to już nie ma nadziei... A dla niego pewnie cały oddział psychiatryczny to za mało.

- Kretynizm - wtrącił Denny - to akurat choroba...

- Wrodzona - skończyła za niego rudaska, machając ręką. - Tak, wiem, niedoczynność tarczycy, powodująca niedorozwój układu nerwowego. Dlatego powiedziałam "nabytemu".

Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął.

- Nie, moja droga. Bo widzisz, to wy przyszliście do mnie. Aż dziwne... Nie przyszli z wami strażnicy? Chętnie znowu zobaczyłbym się z Eleonor. - Przestępował z nogi na nogę, zbliżając się wolno do kryształu. Thomas uważnie go obserwował. - A, niech zgadnę, wcale nie wiedzą, że tu jesteście? Cóż, to by było bardzo w stylu Rady. Najlepiej by wszystkich zamknęli... Ze mną, rzecz jasna, na czele. - Jego dłoń powędrowała do naszyjnika, który zaczął obracać w palcach. - Więc gdzie są?

Wymienili spojrzenia, ale nikt nie odpowiedział. Nie chcieli mówić Dean'owi nic, nie znając jego zamiarów. Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka, a w oczach coś błysnęło, kiedy niemal niezauważalnie zatrzymał wzrok na Tomie.

- Wszystko jedno - syknął. - I tak już mam to, czego chciałem.

W jego dłoni błysnął podrobiony labradoryt, który zatrzymał nad srebrną bryłą. Zabłysnął złowrogo. Na ten widok, z dłoni Neil'a i Dennego od razu wystrzeliły czarne strzały, a Lilla posłała w jego kierunku wodny bicz. Mężczyzna tylko uniósł rękę, a pociski zatrzymały się i opadły na podłogę z pluskiem.

- Tylko na to was stać? - zapytał z kpiną. - Macie w sobie potężną magię, potęgę demonów, a potraficie jedynie stworzyć strzały? Gdybyście nadal byli w zakonie, potrafilibyście wszystko to, o czym inni mogą jedynie pomarzyć. Bylibyście panami życia i śmierci!

Naszyjnik zachwiał się, gdy właściciel mocniej go ścisnął i zniżył. Prawie dotykał kuli, która przybrała lekko błękitny odcień.

- I kretynami. Tak jak ty - bąknęła naburmuszona rudaska, stając bliżej Jessicy, która za plecami rozłożyła wachlarz.

Thomas się spiął, jakby przygotowując do biegu. Uważnie obserwował ruchy von der Vlug'a.

- Tokeshi nas uratował! - rzucił wściekle Zack. Nie mógł pozwolić aby Dean tak nimi manipulował. Równocześnie był zły również o to, że niepotrzebne się przebierał.

Sanguis nie krył rozbawienia.

- Tokeshi? Jeśli chcesz, możecie podzielić jego los.

Neil'owi zaschło w gardle.

- Co to znaczy?

- Zabiłem go.

Powiedział to, jakby nie miało znaczenia. Jakby mówił o kimś tak odległym jak Napoleon, którego los tak naprawdę nikogo nie obchodził. Dla braci jednak te słowa były ciosem o nieopisanej sile. Ciosem miażdżącym wszystko. Martwili się, że ich ojczym nie daje znaku życia przez tak długi czas, ale mieli nadzieję. Delikatną iskierkę, która nie pozwalała się poddać. Teraz ją zgaszono.

Denny i Neil nie byli w stanie wydobyć z siebie ani słowa, Zack zacisnął pięści i zęby, próbując opanować narastającą w nim wściekłość, a Thomas, bez ostrzeżenia, wystrzelił do przodu jak oparzony.

- Tom! Nie! - krzyknęła za nim Jessica, ale było już za późno. Chłopak, w napływie emocji, rzucił się na Dean'a, który bez problemu go unieruchomił. Jęknął, kiedy sanguis przyłożył mu do gardła nóż.

Neil natychmiast pobiegł za nim, ale Jessica powstrzymała go, łapiąc za nadgarstek. Pokręciła głową.

- De Larencówna dobrze ci radzi - stwierdził Dean i mocniej zacieśnił uścisk, w którym trzymał blondyna. - Jeden mój ruch nadgarstka, równa się życie tego małego.

- Puść go! - krzyknął Zack. Łamiąc zasadę bezpiecznej odległości, podszedł kilka kroków w stronę podestu. - I to od razu!

Ostrze naznaczyło koło na szyi Thomasa, który wyciągał głowę tak wysoko jak umiał, jakby mogło to pomóc. Oddychał wolno, ale nierówno. Bał się powiedzieć choćby słowo, rozumiał swój błąd, ale było już za późno.

- Przykro mi, ale nie zrobię tego Durham. Przynajmniej do momentu, aż nie powiecie mi gdzie jest waleczna elitka Insianum.

- Są w centrum! - powiedziała po dłuższej chwili Lillanta, nie mogąc wytrzymać napięcia.

Nie znała ich zbyt długo, a właściwie w ogóle ich nie znała. Jessicy też nie. Mimo to, nie potrafiła stać i się przyglądać. Wszyscy wahali się do ostatniej chwili. Dean nie był głupi, a odebranie komuś życia było dla niego tylko gratką. Jedno słowo źle, jeden zły ruch i nie będzie czego zbierać.

Twarz Dean'a rozświetlił triumfalny, obrzydliwy uśmiech.

- Wybornie - szepnął. Nóż, bez ostrzeżenia, zatopił się w skórze blondyna i rozciął gardło, tłumiąc krzyk. Krew chlapnęła na podłogę, na którą po chwili osunęło się również ciało Thomasa. Martwe oczy wciąż błagalnie patrzyły w stronę przyjaciół. Metalowe ostrze zabrzęczało, upadając obok jak porzucona zabawka.

- Tom! - wrzasnęło równocześnie kilka głosów.

Rudaska krzyknęła i pospiesznie odwróciła wzrok. Jessica instynktownie chwyciła Neil'a za rękę, a ten szybko przyciągnął ją do siebie, nie dotarło do niego to, co przed chwilą zobaczył. Brietta nie potrafiła nawet spokojnie złapać oddechu, podobnie jak Denny. Wewnątrz Zack'a zagościła furia. Sanguis spokojnie wyminął swoją ofiarę, sprawiając wrażenie jakby w ogóle jej nie widział i podszedł do kryształu.

Przed zemstą i mocą czerwonowłosego uchronił go nagły wrzask. Kobiecy, rozdzierający i rozpaczliwy. Taki, który wpijał się w mózg i sprawiał, że wszystkie narządy drętwiały w napływie bolesnych emocji. W pierwszej chwili każdy zakrył uszy rękoma. Dopiero później byli w stanie zobaczyć źródło krzyku.

Nad Tomem stała kobieta o ciemnycyh włosach, które wiły się przy jej głowie niczym macki, oczy miała zamknięte w cierpieniu, a otwarte szeroko usta wołały o pomstę. Błękitna, wcześniej delikatna i piękna suknia, teraz naznaczona plamami krwi, falowała w rytm nieistniejącego powiewu. Tym razem nie widziała jej jedynie Jessica. Każdy wpatrywał się w najprawdziwszą Banshee, która gwałtownie przerwała.

- Heronell - warknął wściekle Dean.

Dla Jessy wszystko stało się spójną, choć nie do końca, całości. Heronell była Banshee, a to by wyjaśniało dlaczego widziała duchy i tłumaczyło fakt, że zakon chciał jej śmierci. Dziwnym jednak pozostawało dlaczego im pomagała.

Kobieta skierowała przekrwione oczy na mężczyznę. Zbliżyła się do niego w takim tempie, że ten cofnął się do tyłu.

- Odpowiesz za to przed samą Eshell! - oznajmiła i rozwiała się w powietrzu. Biała mysz zbiegła z podestu i pognała korytarzem do ciemności.

Dean wzdrygnął się na dźwięk imienia, którego nikt inny nawet nie znał.

- Trzeba mu pomóc! - Jessica rzuciła się do przodu. Nikt jej nie powstrzymywał. Klęknęła przy Thomasie i bezradnie zaczęła przyglądać się zwłokom, próbując zatamować cisnące się pod powieki łzy. Poczuła na ramieniu dłoń, ale nie podniosła głowy.

- On nie żyje... -delikatny głos Lillanty, który powiedział zdanie ostre jak strzała. Jej policzki już zdobiły ślady po łzach, a Jessica swoje ledwo powstrzymywała. Dean ocknął się i natychmiast znalazł przy trójwymiarowym trójkącie. Zack i Denny zareagowali od razu, wysyłając w jego stronę ciemne wiązki energii, które odbiły się od jego szaty jak ping pong i zniknęły. Bracia wymienili zdezorientowane spojrzenia.

Zaciśnięte w pięści dłonie trzymały, umieszczone w wisiorkach kamienie po obu stronach największej bryły. Wyszeptał niezrozumiałą formułkę i nabazgrane na podłodze symbole błysnęły. Kula przybrała czerwonego koloru. Wszystko działo się zbyt szybko na jakąkolwiek reakcję.

W górę wzbił się snop ciemnoczerwonego światła, który uderzył w sklepienie, przebijając je. Głośny huk, spowodowany czymś innym niż powstanie dziury w suficie, rozdarł całe niebo. Nad kaplicą, wokół bordowego, oślepiającego sznura, chmury zaczęły się wić, ale to nie tam otworzył się portal. Posadzka zaczęła się kruszyć, ukazując płomienie piekieł. Dean zaśmiał się chorobliwie, odsuwając do tyłu. Nie zauważył, że trzymany przez niego kamień aer pozostał matowy.

- Teraz pora przenieść zabawę! - krzyknął i skierował lewą dłoń w górę.

Jessica poczuła mdłości, a obraz jej się zupełnie rozmazał, zastąpiony na moment czarną pustką. Kiedy ta ustąpiła, od razu rozpoznała otoczenie.

Byli w centrum miasta. Razem z portalem, który wciąż się rozprzestrzeniał. Zwierzęcy ryk wydobył się z podziemi, wywołując u vod der Vlug'a większy uśmiech.

~*******~

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 2.5K 6
Dwudziestodwuletnia Keith traci pracę, przez co jest zmuszona znaleźć coś dorywczego. Trafia na ogłoszenie, w którym ktoś poszukuje opiekunki do dzie...
227K 12.7K 48
Porywająca historia o miłości, która nie ma prawa przetrwać. Spokojne życie siedemnastoletniej Souline zmienia się, kiedy zostaje porwana i trafia do...
44.5K 1K 2
Julien nauczył się wiele tamtego lata. Nauczył się odwagi. Odwagi, by podejmować ryzyko, zamiast się bać. Odwagi, by mówić, zamiast milczeć. Odwagi...
125K 11.2K 42
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...