Niech nikt nie wie ✔

By Ariqhue

930K 65.7K 9.2K

Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak l... More

Wprowadzenie
1. Wolf
2. Nowy pokój
3. Nowi
4. Namiastka wspomnień
5. Koniec wrogów?
6. Heronell
7. Pierwsze starcie 1/2
8. Pierwsze starcie 2/2
9. Szybkie przypomnienie
10. "Tęskniłaś?"
11. The Shard
12. Spotkanie po latach
13. Donovan
14. Pytania bez odpowiedzi
15. Bestiariusz
16. Sercowa porada(?)
17. Ukryta magia
18. W ostatnim momencie
19. 30 listopad
20. Nieprzemyślana sytuacja
21. Odsiecz
22. Chwila beztroski
23. Nie chcę cię znać
24. Godni potęgi
25. Le "pająk"
26. Matylda
27. Idealna maska
28. Nóż w serce
29. Dusza w kamieniu
30. Miłość ponad obowiązek
31. Twórczość w garażu
32.Emocjonalna ruletka #1
Prima Aprilis :')
33. Emocjonalna ruletka #2
34. Czas
35. Shadow(s)
36. Mogę pomóc
37. Ciemność
38. Warunek
39. Nie oszczędzaj mocy
40. Co Cię nie zabije, to cię wzmocni
41. Ghule
42. Jak woda i lód
43. Dwadzieścia sekund odwagi
44. Tylko martwi nie popełniają błędów
46. Duch podziemi
47. Umysł skażony hańbą
48. To już koniec? 1/2
49. To już koniec? 2/2
50. Ostatni taniec 1/2
50. Ostatni taniec
Co dalej?
Powierniczka ognia *bonus*
Powiernik Piorunów *bonus*
Druga część!
Powiernik Ziemi *bonus*

45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje

12.7K 958 90
By Ariqhue

Wokół panował zaduch wilgoci, a słabe latarki nie pomagały w przestąpieniu mroku katakumb. 

Było słychać wodę spływającą po ścianach, kapiącą na kamienną posadzkę, ale właśnie o to chodziło. To dawało im większe szanse.

Ze składu broni wzięli dwa karabiny, kilka pistoletów, rzecz jasna, ze srebrnymi kulami, sztylety, a Neil znalazł nawet katanę, składającą się z segmentów, które złożył jak pas. Jessica, jeśli chodzi o broń białą, została przy swoim wachlarzu. Na półkach składu znajdowało się też dużo, słowami Brietty, gadżetów z Arei.

- Tak, perfidnie z Arei - przystała Lillanta na wcześniejsze spostrzeżenie siostry. 

Oglądała przedmioty, które kształtem przypominały mikrofony z białą, idealnie okrągłą i gładką główką. Kiedy dziewczyna stanęła nad nimi, rzucając cień, słabo się zaświeciły. 

- Haha, ekstra! - wzięła jeden do ręki i obróciła w powietrzu. - Mogą się przydać. Reagują na mrok i dostosowują jasność. - wyjaśniła, patrząc na zdezorientowane twarze.

- Dobrze, ale moment... - wcięła się Jessica i weszła głębiej do obszernego pomieszczenia, stając obok powierniczki wody, przed szafami i półkami. Znajdowały się na nich rzeczy, których nie była w stanie nazwać. - Co to jest ta Area?

Czuła się dziwnie zadając pytanie o coś, co dla innych pewnie było oczywistością. Jednak jeszcze dziwniej czuła się nie rozumiejąc. Najbardziej zdumiewający w tej całej sytuacji wydawał jej się fakt, że znała owe słowo, jedynie nie wiedziała co oznacza.

Bliźniaczki wymieniły spojrzenia.

- Pogratuluję twojej babci, że o wszystkim ci powiedziała. - mruknęła ironicznie Brietta, a rudaska się zaśmiała.

Faktycznie, Eleonor się nie popisała, ale co do tej kwestii, nie sposób się dziwić. W końcu i tak powiedziała bardzo dużo. Jednak zapomniała wspomnieć o najważniejszym. O domu magów, o jedynej krainie, która w tak dużym stopniu przeplatała się z Ziemią, łącząc oba światy w spójną, choć miejscami zupełnie różną i kontrastującą całość.

- Opowiem ci później - oznajmiła z uśmiechem Lillanta, szturchając blondynkę w ramię. Dała każdemu po, jak się później okazało, paldarium, jako latarce. 

W dużej mierze właśnie dzięki tym magicznym latarkom narodził się pomysł. 

Każdy niemal jednogłośnie zgodził się, że nie mogą zostawić Donovana samego. Nie ważne jak Jessica chciała mu ufać, nie mogła pozwolić aby przeszłość, ta najbardziej odległa i ta najwygodniejsza, kierowała teraz jej działaniami. Chłopak nie był sobą i mimo zapewnień bliźniaczek, które swoją drogę miały o wiele większą wiedzę niż czarodziejka wiatru, że magia krwawego kamienia nie działa w Dworze, nie mogła mieć pewności co do prawdziwych zamiarów Donovana.

Podejrzenia wobec niego były wystarczająco oczywiste i zrozumiałe, że siostry Juste doskonale zdawały sobie sprawę z rozdarcia Jessicy. Zabierając jej dawnego przyjaciele ze sobą ryzykowali naprawdę dużo, ale zostawiając go, choćby z kimś na straży, mieli do stracenia znacznie więcej. Brietta nieoczekiwanie weszła z powrotem do składu. Nikt nawet nie zauważył jak wcześniej wychodziła. W dłoni trzymała złotą bransoletę, składającą się z segmentów. W każdym z nich umieszczony był owalny, szary kamień.

- Dawaj rękę - rzuciła ostrym tonem, stając przed Donovanem.

Chłopak tylko zmarszczył brwi, ale zanim dziewczyna zdążyła się na niego wydrzeć, stanęła przy niej Lillanta.

- Skąd to masz? - zapytała, szeroko otwierając oczy. Nie  chciało jej się wierzyć, że dostała talizman na własność.

- Gwizdnęłam rodzicom - Bryłka wzruszyła ramionami. - Tak myślałam, że się przyda.

Nic dziwnego, talizmany chroniące przed klątwami i urokami zawsze się przydawały, rudaska była tego świadoma, podobne jak i bracia. Tylko Jessica nie była przekonana. Dziewczyny już kilkakrotnie zdążyły jej wytłumaczyć działanie przedmiotu. Tematem spornym pozostawała kwestia blokowania uroków i magii. Donovan nie miałby jak się bronić.

- Trzeba spróbować - stwierdził Neil z rękoma splecionymi na piersi i spojrzał wyczekująco na blondynkę.

- Nie mamy pewności czy zadziała, w końcu wisior Dean'a ma dużą moc, ale może przynajmniej trochę ograniczy jego wpływy - dodała powierniczka lodu. - A efekty uboczne... Cóż, nic nie jest idealne.

To wystarczyło, teraz i tak grali na czas, więc Jessica nie miała zamiaru przedłużać rozmowy, były priorytety. Problem polegał jednak na tym, że jeśli bransoleta nie pomoże, Donovan będzie odporny na ataki z ich strony. Mimo to uległa.
Wzięła biżuterię od Brietty i poszła do Donovana, czekającego na korytarzu w towarzystwie Dennego i Zack'a. Kiedy chłopacy ją zobaczyli, zostawili ją samą ze starym przyjacielem.

- Przepraszam, ale tak będzie najlepiej - powiedziała, zapinając złoto na jego nadgarstku. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy.

- To zrozumiałe, że mi nie ufacie - westchnął w odpowiedzi. 

Wtedy podniosła na niego wzrok. Wszystkie znajome uczucia, sprzed przeprowadzki, wróciły z ogromnym bólem.

- To wcale nie tak, że...

Nie pozwolił jej dokończyć.

- Doskonale wiem jak jest. Niestety zdaję sobie z tego sprawę, ale będę wam pomagał tak jak tylko dam radę.

Nie potrafiła zmusić się do uśmiechu, ale odczuła delikatną ulgę wymieszaną z niepokojem i współczuciem. Odkąd dowiedziała się o prawdziwym powodzie jego przyjazdu do miasta, chciała dowiedzieć się co z jego rodzicami. Nurtowało ją to od środka, ale nie miała pojęcia jak zacząć temat, więc zwyczajnie go zostawiła.

Denny był najlepszy w teleportacji, ale nie mógł nawet konkurować z mocą bliźniaczek, które dzierżyły zegarki. Dzięki nim nie tylko mogły przenosić się w dowolne miejsce z kilkoma osobami, ale bez problemu mogły przenieść również przedmioty. Tak jak zrobiła to Brietta ze swoim motocyklem, który bezpiecznie stał teraz przed budynkiem.

Co prawda nie mieli zamiaru brać ze sobą żadnego pojazdu czy czegokolwiek podobnego, ale przy transporcie lepiej było zdać się na siostry.

- Ktoś na pewno będzie musiał iść podziemiami - odezwał się Zack. - Jeśli mają katakumby, trzeba to wykorzystać.

- Wiesz, że to będzie najniebezpieczniejsza część Nunhead?! - zapytała oskarżycielsko Brietta.

Zack uśmiechnął się w taki sposób, jakiego Jessica jeszcze u niego nie widziała i zbliżył twarz do rozmówczyni.

- Ale jest tam mokro, więc twoja siostrzyczka na pewno sobie poradzi - odparł niemal złośliwie.

Ku zdziwieniu wszystkich, Brietta wybuchnęła takim śmiechem, że ledwo łapała oddech. Czerwonowłosy wyprostował się i sam nie potrafił powstrzymać uśmiechu, choć nie wiedział czemu. Rudaska wbiła w siostrę urażone spojrzenie.

- Dzięki - prychnęła, w duchu zgadzając się z Zack'iem. Deszczowa pogoda też bardzo im sprzyjała, ale wewnątrz kościoła to właśnie podziemia były najbardziej zalanym miejscem.

Podzielili się na dwa zespoły. Neil, Jessica i Lillanta przenieśli się do katakumb, a reszta miała wkraść się do świątyni "od góry". Tylko Donovan odłączył się od pozostałych, obiecując, że w razie czego odciągnie uwagę Den'a. 

Zdawali sobie sprawę z faktu, że równie dobrze może go ostrzec przed ich obecnością, jednakże byli również świadomi tego, iż Dean i tak jest na to przygotowany.

Nie mieli planu, nie mieli nawet czasu aby cokolwiek zaplanować, ale chcieli i czuli w obowiązku uratowanie miasta. Zwłaszcza Jessica, która przez całą drogę zastanawiała się co zrobiła nie tak jak powinna. Wciąż nie czuła się zbyt dobrze rozmawiając z Neil'em, ale wydawało jej się, że napięcie powoli znika, taką miała nadzieję.

*******

Jej kroki odbijały się echem od ścian, potęgując panującą ciszę. Nie odzywali się, chcąc usłyszeć potencjalnych wrogów. Woda co jakiś czas chlustała pod ich podeszwami, a cichy szelest ubrań, towarzyszący przy każdym kroku, stawał się coraz bardziej denerwujący. Jessica panowała nad swoim oddechem, a przynajmniej starała się to robić za wszelką cenę. Wiedziała, że jeśli odpuści w tak błahej sprawie, przy nieco ważniejszej od razu spanikuje, a na to nie mogła sobie pozwolić. Serce dudniło jej niemożliwie głośno.

Po jakimś czasie marszu przez wąski korytarz, dotarli do dużego skrzyżowania, przez które w jedną ze stron przepływała woda. Tuneli było przynajmniej sześć i każdy ciągnął się w inną stronę. Pomiędzy nimi, do ścian, przyczepione wisiały metalowe pochodnie, które żarzyły się, dając światło.  Paldarium zbledły, ustępując mu. Blado brązowe ściany z ciemniejszymi zaciekami były dobrze widoczne.

- Ale dziwnie... - szepnęła Lilla i skamieniała wystraszona brzmieniem własnego głosu, który odbity od ścian brzmiał zupełnie jakby należał do kogoś innego.

- Zgadzam się - przytaknęła Jessica, przyglądając się każdemu przejściu. - Którędy idziemy? Droga miała nie być skomplikowana.

Neil skierował wzrok na najszerszy korytarz, który był przynajmniej cztery razy większy niż ten, którym przyszli, znajdujący się z lewej strony, na ukos od niego.

- Poszedłbym tam - oznajmił pewnie.

Blondynka wciągnęła powietrze. Nagle z owej strony doszło do nich stłumione wycie. Niby ludzkie, ale mimo wszystko jakby zwierzęce. Pełne cierpienia wymieszanego z dziką furią. Dziewczynom serce podeszło do gardła, a brunet tylko zmarszczył brwi, kładąc dłoń na rękojeści złożonej katany. Jessica przełknęła gulę w gardle.

- Coś czuję, że to niestety dobra droga - jęknęła cicho Lillanta.

Przeszli nad strumyczkiem i oddalili się w stronę, z której dobiegło ich wcześniejsze wycie. Lillanta była przygotowana w każdej chwili użyć magii, Neil rozłożył miecz, drugą rękę miał wolną w tym samym zamiarze co rudaska, a Jessica naszykowała wachlarz, mając w pogotowiu nóż. Nie wiedziała czy jest gotowa użyć swojej mocy. Potrafiła ją kontrolować,  ale nie na tyle na ile by chciała. Wolała zostawić to do ostateczności.

Każdy krok stawiała ostrożnie. Nie za wolno, ale też nie zbyt szybko. Przez cały czas towarzyszyło im słabe światło, biorące się znikąd. Mijając kolejną kolumnę , nad którą sklepienie znajdowało się nieco wyżej i przybierało kształt kopuły, usłyszeli szelest, ale inny niż ten spowodowany ich ruchami. Był głośniejszy i o wiele bardziej liczny.

Lillanta wolno podniosła głowę do góry. Neil w ostatniej chwili zatkał jej usta swoją ręką, tłumiąc krzyk. Pod sufitem wisiała chmara ogromnych nietoperzy, które część kości miały wystającą poza czarną, potarganą skórą. Obserwowały przybyłych  przez swoje zakrwawione, czerwone ślepia.

Trójka przyjaciół skamieniała w oczekiwaniu. Jedno ze stworzeń otworzyło pyszczek, ukazując rząd kłów. Wydało z siebie okropnie głośny pisk, do którego dołączyły się również inne nietoperze. Jessica, podobnie jak jej przyjaciele, zakryła uszy dłońmi. Alarm rozniósł się po podziemiach.

Po sekundach trwających wieczność, piski ucichły, pozostawiając magów z przeszywającym bólem głowy i chwilowym brakiem słuchu. Stworzenia korzystając z ich ułomności, spadły, rozpościerając zakończone szponami, podziurawione skrzydła. Zaatakowały raniąc zębami i pazurami. Jessica próbowała je odgonić, ale nie panowała nad swoimi ruchami, czuła się jak po przesadnej ilości alkoholu. W efekcie, zwierzęta tylko bardziej ją okaleczyły i nie przestawały atakować.

Z pomocą ściany zaczęła iść przed siebie niemal na oślep. Rozrywana skóra bolała, a ściekająca z ran krew plamiła ubranie i fragmenty ścian.  Nawet nie zauważyła, kiedy skręciła, próbując odstraszyć małych napastników. Orientacja zaczęła powoli wracać razem z równowagą. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się wokół własnej osi, strzepując nieprzyjaciół i wyrzuciła ręce przed siebie. Jej ramiona otoczyła delikatna bryza, a nietoperze zostały rzucone na ściany potężnym podmuchem.

Przez chwilę stała w bezruchu. Nie mogła uwierzyć, że jej się udało. Potrafisz więcej niż ci się wydaje. Znajomy głos rozbrzmiał w jej głowie znikąd.

Rozejrzała się wolno. Nikogo nie dostrzegła i miała szczerą nadzieję, że tylko jej się zdawało. Nie była pewna z której strony przyszła, ale jej wzrok przyciągnęło przejście, kamienny łuk, prowadzący w ciemność.

Potwory zaczęły zbierać się z ziemi, opierając na swoich pogiętych skrzydłach, pokazując kły i sycząc. Jessica rozpostarła wachlarz i machnęła w ich kierunku z wiarą, że podziała. Nic się jednak nie stało. Na jej karku pojawił się zimny pot. Ponownie skierowała dłonie przed siebie. Nic. Dwa z kilkunastu potworów rzuciły się na nią w locie, inne się ku niej czołgały z zatrważającą szybkością.

Mimowolnie cofnęła się kilka kroków, wchodząc tym samym do nieznanego pomieszczenia. Nietoperze momentalnie przestały się poruszać. Osiadły na kamiennej posadzce zdezorientowane. Tak jakby przestały  ją widzieć lub czuć. Blondynka obserwowała jak wolno się oddalają. Wzięła kilka głębokich wdechów i odwróciła się, wyciągając do przodu paldarium, które nabrało blasku. 

Przed nią rozciągała się sala, pośrodku której znajdował się ołtarz otoczony kołem świec. W powietrzu unosił się zapach spalonego wosku, co oznaczało, że zostały zgaszone dosyć niedawno. Przy brzegach pomieszczenia, na drewnianych kołkach, powieszone wisiały czerwone peleryny z naszytymi pentagramami, co wyglądało jakby naprawdę stali tam ludzie. Na ścianie naprzeciw Jessicy również znajdował się ociekający wysuszoną już krwią malunek pięcioramiennej gwiazdy wpisanej w okrąg. Otaczały go inne symbole, których nie potrafiła rozszyfrować.

Przy marmurowym ołtarzu do podłogi wpięte były grube, najpewniej srebrne łańcuchy, które ku trwodze dziewczyny, zostały przymocowane do czegoś leżącego na świętym stole. Widziała jedynie ciemny zarys. Wolno poszło w tamtą stronę, starając się nie patrzeć na bordowe plamy zdobiące posadzkę i ołtarz. Stanęła kilka kroków od niego.

Ciało poruszyło się na blacie. Było nienaturalnie wygięte, oślizgłe różowe i nagie, ale jedynie kształtem przypominało ludzkie. Jeden z łańcuchów, podążając za ręką, otaczał postać, która leżała tyłem do dziewczyny. Podeszła bliżej, odrobinę za blisko. Głowa, zupełnie pozbawiona włosów, wolno odwróciła się w jej stronę. Jessica wykorzystała całą wolę jaką miała, aby powstrzymać krzyk.

Twarz, jeśli można by to tak nazwać, była pozszywanymi, nachodzącymi na siebie kawałkami skóry. Kreatura nie miała oczu ani nosa, jedynie szparę, która mogłaby uchodzić za usta. Otwarła ją szeroko, ukazując dwa rzędy ostrych jak brzytwa zębów. Wydarła się nieludzko, znajomym Jessice wrzaskiem, który echem powędrował wzdłuż korytarza. 

Blondynka odskoczyła do tyłu. Potwór zaczął się szamotać jakby nie miał kości, które głucho strzelały przy każdym ruchu. Łańcuchy wprawione w ruch brzęczały głośno, metalicznie. Napinały się na całą długość. Czarodziejka nie miała ochoty sprawdzać ile wytrzymają i wybiegła z sali. Słyszała za sobą cichnące wrzaski, co tylko kazało jej biec szybciej. 

W końcu zwolniła, łapiąc dech. Martwiła się o swoich przyjaciół, chociaż miała przeczucie, że idzie im lepiej niż jej. Nie chciała krzyczeć, bo to zwróciłoby na nią tylko więcej uwagi, ale musiała ich znaleźć. Znajdowała się w miejscu, które już nie wyglądało jak podziemia, ale jak więzienie. Ściany i podłoga były pokryte kafelkami, a po bokach znajdowały się siatki, przypominające kraty więzienne. Zbliżając się do zakrętu, usłyszała kroki.

Przylgnęła do muru i nasłuchiwała. Czuła u siebie niebezpiecznie szybkie tętno. Oddech był równy, ruchy spokojne i przemyślane. Nikt nie miał prawa jej usłyszeć, ale stres sprawił, że nie wszystko poszło po jej myśli. Kiedy usłyszała ruch wystarczająco blisko siebie, wyszła z kryjówki i powaliła potencjalnego napastnika, uderzając go łokciem pod obojczykiem. Nie myśląc zbyt długo, usiadła na nim okrakiem, blokując ruchy i przyłożyła mu do gardła nóż, dopiero po chwili orientując się komu chce poderżnąć gardło.

- Neil? - wydukała zaskoczona.

- Miłe powitanie - odparł z delikatnym uśmiechem. - Ale jak dla mnie możemy tak zostać.

Zaśmiała się cicho, pomagając brunetowi wstać.

- Dobrze, że cię znalazłam, ale... Gdzie jest Lilla?

- Zniknęła po ataku nietoperzy, tak jak ty.

W tym momencie do ich uszu dotarł jej odległy głos, krzyk.


Continue Reading

You'll Also Like

3.1K 221 35
Tw: Ta książka zawiera treści, które mogą być trudne lub nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Wśród nich znajdują się sceny zabójstw, tortur, z...
371K 13.8K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...
198K 10.4K 76
Jedna z wielu na pierwszy rzut oka identycznych prowincji w Stanach. Nic nadzwyczajnego - zwykła, spokojna i bezpieczna dziura. Powszechnie jednak wi...
123K 5.6K 32
Po tragicznym wypadku rodziców, Lizzy musiała dorosnąć zdecydowanie szybciej niż to zaplanowała. Pogodzenie pracy ze szkołą i zajmowanie się jeszcze...