Niech nikt nie wie ✔

By Ariqhue

930K 65.7K 9.2K

Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak l... More

Wprowadzenie
1. Wolf
2. Nowy pokój
3. Nowi
4. Namiastka wspomnień
5. Koniec wrogów?
6. Heronell
7. Pierwsze starcie 1/2
8. Pierwsze starcie 2/2
9. Szybkie przypomnienie
10. "Tęskniłaś?"
11. The Shard
12. Spotkanie po latach
13. Donovan
14. Pytania bez odpowiedzi
15. Bestiariusz
16. Sercowa porada(?)
17. Ukryta magia
18. W ostatnim momencie
19. 30 listopad
20. Nieprzemyślana sytuacja
21. Odsiecz
22. Chwila beztroski
23. Nie chcę cię znać
24. Godni potęgi
25. Le "pająk"
26. Matylda
27. Idealna maska
28. Nóż w serce
29. Dusza w kamieniu
30. Miłość ponad obowiązek
31. Twórczość w garażu
32.Emocjonalna ruletka #1
Prima Aprilis :')
33. Emocjonalna ruletka #2
34. Czas
35. Shadow(s)
36. Mogę pomóc
37. Ciemność
38. Warunek
39. Nie oszczędzaj mocy
40. Co Cię nie zabije, to cię wzmocni
41. Ghule
43. Dwadzieścia sekund odwagi
44. Tylko martwi nie popełniają błędów
45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje
46. Duch podziemi
47. Umysł skażony hańbą
48. To już koniec? 1/2
49. To już koniec? 2/2
50. Ostatni taniec 1/2
50. Ostatni taniec
Co dalej?
Powierniczka ognia *bonus*
Powiernik Piorunów *bonus*
Druga część!
Powiernik Ziemi *bonus*

42. Jak woda i lód

14K 970 252
By Ariqhue

Dedykacja dla IkiDragon ;*
Byłaś najbliżej odpowiedzi ^^ 

*******

Jessica sama ledwo powstrzymała się przed zaśnięciem, ale natłok myśli w znacznym stopniu jej to ułatwił. Nie chciała okłamywać Neil'a, nie chciała tego robić. Ale musiała.

Udawała, że śpi aż usłyszała, że oddech bruneta staje się płytki i równy. Odczekała dłuższą chwilę zanim ruszyła się z miejsca. Chłopak był dobrze wyszkolony, o czym zdążyła się już zorientować, więc wystarczyło jedno skrzypnięcie aby go obudzić. Czyli jeden zły krok i cały jej plan wziąłby w łeb.

Na szczęście ona również miała za sobą lata treningów. Wiedziała jak iść, tak żeby nikt jej nie słyszał. Szybko ubrała się w swoje ciuchy, tylko koszulkę zapożyczyła sobie z szafy Neil'a, jako że jej już nie nadawała się do użytku. Przed drzwiami zatrzymała się na chwilę i zerknęła w kierunku łóżka. Poczuła okropny ścisk w żołądku, więc tylko nabrała powietrza i po cichu wymknęła się do przedpokoju. 

W razie czego zabrała ze sobą jeszcze pas czyli jedyną część stroju zdatną do użytku. Do pasa przymocowała wachlarz i wyszła przed dom. Niebo było praktycznie czarne, a w tle pobrzmiewały grzmoty. W powietrzu już unosił się parny zapach deszczu. Latarnie, które zgasły na dzień, teraz znowu się zaświeciły, rzucając zdradliwe światło na ulice.

Miała szczera nadzieję, że Tom z Zack'iem nie wrócą szybciej niż mówili. Miała plan i musiało jej się udać. Stawka była zbyt wysoka, a Dean najprawdopodobniej już czekał w 

*******

Nieprzenikniona ciemność i wynurzające się z niej drobne, czerwone światło, przypominające krew, napełniało umysł poczuciem potęgi i władzy. Panował nad wszystkim i brakowało tylko trochę do osiągnięcia celu.

- Jesteś pewien, że przyniesie kryształ? - Drażniący i złowrogi głos, wydobywający się z wszechogarniającego mroku, wprawiał Dean'a w coraz większy gniew. Ile razy będą go pytać o to samo?!

- Oczywiście, że przyniesie. Dla swoich przyjaciół i rodziny zrobi wszystko. - Mężczyzna uśmiechnął się lekko i dotknął kamienia, spoczywającego na stoliku przed nim. - Zresztą już jest w drodze.

*******

Kościół z zewnątrz nie był duży i bardziej przypominał kaplicę. Prowadziła do niego szeroka aleja, po bokach której rosły drzewa, i którą otaczało morze grobów oraz grobowców. Cmentarz z Nunhead... Najbardziej przerażające w całym tym miejscu zdecydowanie były nagrobki, przedstawiające anioły. Kiedyś pewnie były cieszącymi oko rzeźbami, teraz jednak, pozbawione przez wiek kamiennych dłoni lub skrzydeł, zarośnięte bluszczem, sprawiały wrażenie uśpionych demonów.

Dotarła tu nieco szybciej niż miała w planach, ale mogła się tylko cieszyć. Co prawda,nie czuła się zbyt dobrze z faktem, że zwinęła komuś auto, ale hej! Ktoś je porzucił pewnie jeszcze dzień wcześniej. Znalazła auto z kluczykami w stacyjce niedaleko domu Silverów zupełnie jakby na nią czekało. Niewielka, ciemna furgonetka równie dobrze mogła należeć do nieżyjącego już właściciela, a ona użyła jej żeby dostać się do miejsca, gdzie go pomści. Tak samo jak i innych poległych. Lepsze takie usprawiedliwienie kradzieży niż żadne.

 Pojazd zostawiła kawałek od wejścia do kościennego sadu* i resztę drogi przeszła pieszo. Z prowadzeniem, mimo długiej przerwy, nie miała problemów. Prawo jazdy wyrobione przed rokiem w Nowym Jorku należało do niej nie bez powodu, a puste ulice również bardzo ułatwiały sprawę. Wszyscy naprawdę wzięli sobie do serca słowa Neil'a. Nikt się nawet nie wychylał na ulicę.

Przez cały czas czuła na sobie natarczywy wzrok przynajmniej kilku par oczu, ale powstrzymywała się od odwracania. Nie mogła się rozpraszać, bo była pewna, że  przyjaciele zdążyli zorientować się o jej zniknięciu.

Nie mogła powiedzieć, że się nie bała. Strach krzyczał wewnątrz niej, aby zawróciła. Ale szła dalej. Kiedy znalazła się przed łukiem, prowadzącym do drzwi kościoła, nie zatrzymała się i nie wzięła głębokiego wdechu tak, jakby to zrobiła jeszcze jakiś czas temu. Czuła dziwne, ale już znajome mrowienie w ciele i kiedy, po przekroczeniu drzwi, mała, podniszczona wiekiem kaplica zamieniła się na ogromny, zdobiony złotem kościół, nie zdziwiła się za bardzo, ale nie mogła powstrzymać zachwytu.

W oglądaniu marmurowego ołtarza, stojącego na perłowych płytkach w otoczeniu dwóch kamiennych aniołów, okutych złotą zbroją, przeszkodził jej odgłos szurania i kroków, zbliżających się za jej plecami. Odwróciła się, przybierając bojową pozycję i rozkładając wachlarz.

Cztery ghule zatrzymały się po obu stronach bramy, zanim zdążyła zadać cios. Czuła bijący od nich smród zgnilizny.

- Nie zrobią ci krzywdy dopóki im tego nie rozkażę. - Męski, przesiąknięty pewnością siebie i cynizmem, głos rozszedł się delikatnym echem po ścianach.Teraz dziewczyna zwróciła się błyskawicznie w stronę ołtarza, przy którym już zdążył pojawić się Dean. Jak on to, do cholery, robił?! - I jednak zmieniłaś zdanie.

- Powiedzmy, że przemyślałam sprawę. - Instynktownie zacisnęła naszyjnik w dłoni, dostrzegając zjadający go wzrok mężczyzny. - Ale nic za darmo. 

- Ach, no tak. Chcesz tego swojego śmiesznego dziesięciolatka i tego dziwnego chłopaka. - Zaśmiał się.

Jessica zmarszczyła, starając się ignorować obecność ghuli za jej plecami.

- Chłopaka..? - Jej źrenice gwałtownie się zwęziły, a lewa dłoń zwinęła w pięść. - Denny.

- Tak. Chyba tak się nazywał, a ten mały...

- Theo. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- No tak, tak. Już pamiętam.

-Skończ swoje gierki Dean! - Krzyknęła zniecierpliwiona, a dotychczas pogodny wyraz twarzy jej rozmówcy zmienił się na wściekły grymas.

- Nie nazywam się Dean! Już nie! - Ryknął, prostując się.

- Oczywiście, kolejny pan bezimienny! - Rzuciła, zupełnie nie myśląc o tym co chce powiedzieć. - Wyrzekłeś się rodziny von der Vlug'ów tylko dlatego, że poparli decyzję mojej matki!

- Ty nic nie rozumiesz. - Syknął, a potwory zawarczały, nie ruszając się z miejsca. - Wyrzekłem się swojego rodu, bo był głupi. Mieli pod nosem tak ogromną potęgę na wyciągnięcie ręki, - Pokazał krwawy kamień, przypięty do jego marynarki. Najwidoczniej z naszyjnika zamienił się w broszkę. - a tylko trzymali ją w szkatułce! Tak wielka władza! 

Kamień rozbłysnął, a jego oczy przybrały czerwonej barwy. W tej chwili zaczął jej kogoś bardzo przypominać.
Jessica dostrzegła, że ghule zaczynają się zginać, jakby z bólu. Mimo, iż wiedziała, że już są martwe i nie można ich skrzywdzić, i tak poczuła odrazę do Dean'a, większą niż wcześniej.

- Wielka władza, którą słusznie chronili przed takimi jak ty!

Chwilę ciszy przerwał jego gwałtowny i chorobliwy śmiech.

- Ale im nie wyszło, jak widzisz i teraz to ja jestem panem śmierci. - Mówił, w przerwach wciąż się śmiejąc, przyprawiając tym blondynkę o ciarki. - Ale gdybym poślubił Scarlett, byłbym kimś znacznie więcej... Król dobrze zadecydował, chcąc połączyć ród de Larence'ów i von der Vlug'ów.

Król? Co to miało znaczyć? Dlaczego niby miał ingerować w taką sprawę?

- Ale chyba pomyliły mu się pokolenia. - Kontynuował, już trochę bardziej poważnie.

Dopiero po chwili zrozumiała sens jego słów. Zmarszczyła brwi.

- O czym ty mówisz?

Chytrość wypisała się na twarzy Dean'a.

- O tym, że ty i Neil dogadujecie się zdecydowanie lepiej niż ja i Scarlett.

Cios w postaci tych słów, na chwilę uniemożliwił jej wdech. Neil jest synem von der Vlug'ów, co oznaczało, że jej przypuszczenia były słuszne... Bracia Silver byli czwórką zaginionych. Chwilowy szok zastąpił ogromny gniew i żal.

- Jak mogłeś! - Wrzasnęła, czując falę goryczy. - Był twoją rodziną!

Dean wydał się jej zachowaniem wyraźnie rozbawiony.

- Był bratankiem, który miał dostać mój tron! Gdyby miał nim być mój kochany braciszek, byłoby o wiele łatwiej, ale cóż, powiernik krwawego kamienia nie może być królem. Ja i tak nie miałem już nic do stracenia.

Poczuła ból. Z powodu chorych aspiracji jednego człowieka tyle osób musiało cierpieć. Nie była w stanie tego zrozumieć, ale czuła jak jej oczy zachodzą mgłą.

- Był tylko dzieckiem! Wszyscy byli tylko małymi dziećmi! - Jej głos rozchodził się echem po kościele, potęgując pustkę pomieszczenia. - Nic za to nie mogli!

Mężczyzna schował dłonie w kieszeniach ciemnych spodni, wyraźnie się rozluźniając. Rozmowę z Jessicą traktował jako rozrywkę.

- Być może, ale powinni mi być wdzięczni. Zwłaszcza Neil. Rzadko bywa aby prastara, potężna magia zjednała się z o wiele większą potęgą demona. Chociaż w sumie nie było innego wyjścia... Mogliby teraz mieć wszystko, ale głupi Tokeshi popełnił błąd, że z nimi wtedy z nimi uciekł, a ci głupcy wybrali pomaganie innym. - Ostatnie słowa wypluł z obrzydzeniem. - Ale te wasze miłostki można jeszcze wykorzystać...

Zaczął przestępować z nogi na nagę, krążąc w okolicach ołtarza. Dziewczyna, bojąc się, że przez echo niczego nie będzie w stanie zrozumieć, również zbliżyła się kilka kroków, a Dean kontynuował.

- W końcu, żeby coś naprawdę znienawidzić, najpierw trzeba to kochać. Donovana w tej kwestii wyjątkowo łatwo było zmanipulować, chociaż na początku zaistniały pewne trudności...

- Z-zmanipulować? - Jessica słyszała tylko jak słowa wydobywają się z jej ust. Zupełnie bezbarwne. W głowie toczyła walkę z własnymi myślami. - Czyli on tak naprawdę mnie nie...

- Nie kochał? Źle mnie zrozumiałaś. Twój "przyjaciel" kochał cię. Problem w tym, że jako siostrę. Był gotów się nam przeciwstawić, żeby tylko cię chronić. - Mówił z oburzeniem Dean. - Żałosne, ale zagrażał powodzeniu planu. Drobny urok miłosny załatwił sprawę. Nastawienie go przeciw tobie też nie było specjalnie trudne, sama do tego w dużym stopniu doprowadziłaś.

Owszem. Doprowadziła do tego, bo Donovan przez urok był o nią chorobliwie zazdrosny.

- Ale nie przewidzieliśmy, że demon tak szybko zacznie wygrywać. - Westchnął. - To mogę ci powiedzieć. Donovan trafił do nas, albo raczej znaleźliśmy go, kiedy miał osiem lat. Trochę za późno na rytuały, ale okazał się wybrankiem cienia, więc postanowiliśmy zaryzykować. Oczywiście już nawet nie chodziło o ryzyko. Mogliśmy mieć pewność, że prędzej czy później straci panowanie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nastąpi to tak szybko, a w tym samym czasie zaklęcie miłosne zostało złamane i biedaczyna się otrząsnął, dotarło do niego co zrobił. Tylko już trochę po czasie.  Szczeniak próbował ci pomóc. - Z jego ust wyrwało się ciche prychnięcie. - Jedna iskra krwawego kamienia i nie mógł się przeciwstawić.

Jessice zapaliła się czerwona lampka, ale w porę powstrzymała łzy. Donovan nie był sobą, ale próbował walczyć, chciał jej pomóc, był z nią. Przynajmniej na początku. A ona potraktowała go jak mordercę, myślała o nim jak o gwałcicielu. Świadomość tego była o wiele gorsza niż wszystko co jej zrobił. Była pewna, że tego nigdy sobie nie zapomni i nie wybaczy.

Patrzyła prosto w oczy Deana, które były niemal prowokacyjne. Tak rozluźnione jak jej wściekłe. Wszystko zsumowała i obiecała, że jej zapłaci.

- Czyli porwałeś małe dzieci, przeprowadzałeś na nich eksperymenty, - odwróciła wzrok i przygryzła wargę. Czuła, szarpiący nią, wewnętrzny ból. -  zamordowałeś moich rodziców i zniszczyłeś psychikę chłopaka, który był dla mnie jak rodzina... Żeby dostać to?! - Wrzasnęła, ponownie patrząc na rozmówcę i pokazując naszyjnik. Miała wrażenie, że powietrze wokół niej stężało i czuła na skórze delikatne pocałunki wiatru. - Powinieneś się leczyć!

Światło odbiło się od oczu bruneta, kiedy zbliżył się do Jessicy. Było w nim coś nieludzkiego, czego nie potrafiła określić, ale, chociaż chciała, nie cofnęła się.

- Uzależnienia od magii nie da się leczyć. Można je zaspokajać. - Wyciągnął w jej kierunku dłoń, na której dostrzegła czarne pajęczynki, powoli zlewające się ze skórą przy nadgarstku. Nie wyglądały jak tatuaże, bardziej jak choroba. - Oddaj kamień.

Na twarzy dziewczyny odmalowało się zacięcie.

- Oddaj Theo i Dennego.

Dean po chwili odwrócił się w stronę ołtarza.

- Zgoda.

Skierował rękę w kierunku ściany, a z jego palców wydostał się czarny dym. Mgła uderzyła w ścianę i rozeszła się po niej, sprawiając, że materiał zaczął znikać. W murze powstała dziura, za którą zobaczyła chłopaków. Spadł jej kamień z serca.

Ona dla nich również stała się widoczna, bo od razu rzucili się w jej stronę, zatrzymani przez niewidzialną barierę. Na ich ubraniach widziała czerwone plamy, ale żyli. To się liczyło.

- A teraz kamień. - Nakazał oschle von der Vlug.

- Wypuść ich. - Odparła dziewczyna.

- Wypuszczę ich jak oddasz wisiorek. Chcę mieć pewność.

Parsknęła ze śmiechem.

- Pewnie. Bo siedemnastolatka jest mniej warta zaufania niż seryjny morderca. Albo wypuścisz ich teraz, albo nici z umowy.

- Ty będziesz dyktować warunki mnie?! - Spytał oburzony. - Wystarczy jedno moje skinienie i zginą. Tego chcesz?

Nie chciała, ale musiała mieć pewność. Musiała grać.

- Ale jeśli to zrobisz, nie będę miała nic do stracenia, prawda? Nic nie będzie w stanie zmusić mnie do oddania ci naszyjnika.

Dean nie spodziewał się takiej odpowiedzi, a stanowczość dziewczyny tylko wzmogła w nim gniew. Jego dłoń ponownie uniosła się w tym samym kierunku co wcześniej, a serce blondynki zabiło mocniej.

- Będą wolni w tym samym momencie, w którym naszyjnik będzie już mój. - Syknął.

Nie było sensu z nim dyskutować, bo zdawała sobie sprawę z tego, że stąpa po cienkiej czerwonej, więc sięgnęła do zapięcia łańcuszka. Wąsik Dean'a uniósł się w gorę. Spokojnie i pewnie ściągnęła biżuterię, która teraz już znajdowała się w jej dłoni.

Podeszła do mężczyzny. Kątem oka dostrzegła, że Denny... razem z Theo machają rękoma i niemo krzyczą aby tego nie robiła. Gdyby tylko wiedzieli...

Pokazała medalion aby mag mógł się przekonać, że nie oszukuje, po czym zamknęła pięść i wysunęła w jego stronę. Jego oczy błyszczały chciwie i złowrogo, a ona czuła dreszcze i zimno, bijące od posadzki. Już nie mogła się wycofać, musiała w to brnąć, a priorytetem było ocalenie przyjaciół. Serce galopowało w jej klatce piersiowej i ledwo słyszała zamieszanie za swoimi plecami.

- Nie! - Ciszę przebił równoczesny krzyk dwóch osób, z czego w jednej rozpoznała głos Zack'a. Drugi należał do dziewczyny, i w ogóle go nie kojarzyła.

Odwróciła głowę w chwili, kiedy  jej dłoń była już nieco luźniejsza. Zdezorientowana patrzyła na dziewczynę, która mogła być w okolicach jej wieku. Miała, jaśniejsze od Sary, rude włosy do ramion i błękitne, głębokie oczy, w których nawet z odległości można było dostrzec wesołe iskierki.

Wystarczyła ta krotka chwila nieuwagi. Dean wyrwał naszyjnik od Jessicy i gwałtownie się wycofał. Blondynka z przerażeniem patrzyła jak ściana znowu zaczyna się pojawiać, odcinając od niej Dennego i Theo. Powstrzymała się od krzyku.

- Miałeś ich uwolnić!

- I miałem zostać królem. Nie wszystko jest takie jak chcemy. - Ukazał swoje zęby w triumfalnym uśmiechu. - Chociaż... Teraz i tak już wszystko będzie takie jak chcę. - Zaniósł się okrutnym śmiechem, miażdżąc tym doszczętnie Jessicę.

Zaczęła wycofywać się do tyłu, próbując się otrząsnąć. Co ona sobie wyobrażała, przychodząc tutaj?! Była głupia... Była tak cholernie głupia, myśląc, że może coś zdziałać.

Nim się obejrzała, rudaska stała zaraz obok niej.

- Spokojnie, to iluzja. Przeniesienie obrazu. - Powiedziała ciepłym, ale nieco roztargnionym tonem. - Ci chłopcy są w zupełnie innej części miasta.

Jessica zaczęła wzrokiem szukać na jej twarzy oznak kłamstwa, ale nic jej nie podpadło. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, aby dodać blondynce otuchy i właśnie w tym uśmiechu znalazło się coś tak autentycznego, że nie sposób było podejrzewać cokolwiek więcej.

- Co? - Dean wydał się mocno zaskoczony słowami nowo przybyłej.

- Ha! I co? Zatkało kakao? - Zaśmiała mu się tamta prosto w twarz. - Rozszyfrowaliśmy cię! - Zanuciła wesoło.

- Mówi prawdę. 

Jessica przestraszona odskoczyła na bok, patrząc na poważną twarz Zack'a. Dobrze, że ona też potrafiła się skradać, bo inaczej czułaby się wykluczona.

- Już są bezpieczni... Tak myślę. - Dodał chłopak.

- Kim jesteś? - Mężczyzna nie mógł oderwać wzroku od rudaski. Tamta tylko się tajemniczo uśmiechnęła.

- Lillanta Juste. - Przedstawiła się, delikatnie kłaniając. - Powierniczka wody.

Dean nie odpowiedział w pierwszej chwili, ale potem znowu się zaśmiał.

- Może ty też zechcesz oddać mi swój kamień? - Zapytał z uśmiechem.

Lillanta popatrzyła na niego jak na skończonego kretyna.

- Pojebawszy? 

Blondynka uśmiechnęła się pod nosem. Jeśli tacy są pozostali powiernicy to nie mogła doczekać się spotkania z nimi. Von der Vlug jednak nie podszedł do sprawy tak samo.

- Więc zgiń razem z nią. - Warknął, wykonał dziwny gest ręką i w kościele pojawiły się nie tylko ghule, ale i cienie. Sam rozpłynął się w powietrzu, patrząc na trzymany przez siebie kryształ.

- Musisz zwiewać. - Stwierdziła Lillanta, nie spuszczając wzroku z demonów, którymi już zajął się czerwonowłosy. - Bez naszyjnika nie masz ochrony.

- Ale ja nie...

Nie zdążyła dokończyć, zaatakowana przez cień, zatoczyła się do tyłu. Lillanta odpychała ataki świetnie i ... nietypowo. Do obrony i atakowania używała pejcza zrobionego z wody, który trzymała dłońmi... ale z pewniej odległości. Wyglądało to niedorzecznie, ale i intrygująco.

- Dean nasłał je na ciebie! - Krzyknęła przez ramię, próbując przebić się przez tłum szeptów. - Zatrzymamy je... Zatrzymamy, nie? - Zwróciła się do Zack'a, który ze zdziwieniem przytaknął. Rudaska się wyszczerzyła. - No i fajnie. Ale ty musisz wydostać się na zewnątrz. Stamtąd pojedziesz do centrum... Chyba tam. - Widząc wahanie na jej twarzy, dodała. - Szybko!

Jessica wybiegła z kapliczki, która znowu wyglądała zwyczajnie i mizernie. Na dworze zaczęło już nieźle padać. Czuła jak jej ubranie i włosy przemakają, a grzmoty są o wiele głośniejsze niż wcześniej. Kawałek przed sobą zobaczyła siedzącą na motocyklu dziewczynę o ciemnych blond włosach, spiętych w wysoki kucyk. Patrzyła na nią poddenerwowana i ponagliła ją gestem, więc podbiegła do niej.

- Wsiadaj! Nie mamy całego dnia! - Warknęła na nią tamta, zanim zdążyła o cokolwiek zapytać. Usiadła na tylnym siedzeniu, a silnik zawarczał ostrzegawczo. Nie była pewna jak ma się zachować.

- Mam się ciebie złapać? - Zapytała głupio. Kiedy jechała z Neil'em sprawa była oczywista.

- Nie, koła się złap kretynko! - Zironizowała w odpowiedzi blondynka. - No jasne, że mnie. Chyba, że lubisz ryzyko, to proszę cię bardzo, jedź bez trzymanki.

Dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła"przytulić" się do kierowcy, bo pojazd z mocnym szarpnięciem ruszył na przód.

- Kim właściwie jesteś? - Zapytała po jakimś czasie, próbując przekrzyczeć wiatr. Nie miała pojęcia jak jej towarzyszka może przy takiej prędkości prowadzić bez kasku.

- Brietta, powierniczka lodu. - Odparła przez ramię. - A teraz się zamknij. Wolałabym pożyć przynajmniej do trzydziestki. Musimy zgubić ślad, zanim się przeniesiemy, więc nie utrudniaj.

Lillanta była miła i Jessica zaczęła przypuszczać, że nieźle się przeliczyła co do swoich nadziei odnośnie reszty powierników.

Jechały z taką prędkością, że Jessica nawet się nie zorientowała kiedy znalazły się przy Tamizie. Ku jej przerażeniu, Brietta zaczęła skręcać właśnie w kierunku rzeki.

- Co ty wyprawiasz?! - Wrzasnęła, połykając przy tym ściekające z niej krople.

- Zobaczysz. - Odburknęła niezbyt przyjaznym głosem.

Jessica zacisnęła powieki, bojąc się upadku do wody, ale ten nie nastąpił. Kiedy odważyła się spojrzeć przed siebie, zobaczyła, że jadą po kładce z lodu, która dopiero co zaczynała się pojawiać, wyłapując i zamrażając wszystkie krople wokół. Były coraz bliżej drugiego brzegu.

- Nie mogę tak zbyt długo, teraz ty musisz przejąć sprawę. - Poinformowała Jessę Brietta, a lodowa droga nagle się urwała. - Przenieś nas tam.

- Że co  ja mam zrobić?!

- Jesteś tą czarodziejką powietrza czy nie?! Weź zrób tak, żebyśmy nie spadły!

- Nie potrafię! - Przyznała Striker z rosnącą paniką.

- Jak to nie potrafisz?! - Przerażony głos Brietty również stał się wyraźny. Obserwowała jak zbliżają się do krańca lodowego mostu.

- No normalnie! 

Obie krzyknęły, kiedy krawędź już została za nimi. Woda była coraz bliżej, aż zatrzymało je szarpnięcie, mniej więcej na wysokości brzegu. W tym samym momencie zobaczyły ubranego na czarno chłopaka, który najzwyczajniej w świecie trzymał wyprostowaną rękę w ich kierunku. Jego oczy świeciły czerwienią.

- Co to za facet? - Warknęła naburmuszona Brietta.

- Tak się składa, że mój...

Patrzyła z lekkim przestrachem na  wściekłą i zdeterminowaną twarz Neil'a.


***********************

*kościenny sad ( specjalnie kościenny, nie kościelny ) - inaczej cmentarz.


A więc przedstawiam wam dwie nowe powierniczki ^^ Kurde, czekałam na tę chwilę ;p Specjalnie mają takie imiona, a nie inne ( postacie i imiona również wymyślane za moich przedszkolnych czasów ).

Wznawiam szantażyk, bo bez niego to jest diametralna różnica, więc zostajemy przy 165 gwiazdkach :>  A tak wgl to Nunhead cemetery naprawdę istnieje i jest to aktualnie park ;)


Jeden z tych aniołów:

Continue Reading

You'll Also Like

124K 11.1K 42
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...
544K 29.5K 70
Są jak dwie bajki o smutnym początku. Niby inni, a tak bardzo podobni. Pragnący akceptacji i zrozumienia. Szukający nadziei na lepsze jutro oraz blis...
123K 5.6K 32
Po tragicznym wypadku rodziców, Lizzy musiała dorosnąć zdecydowanie szybciej niż to zaplanowała. Pogodzenie pracy ze szkołą i zajmowanie się jeszcze...
371K 13.8K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...