Niech nikt nie wie ✔

By Ariqhue

930K 65.7K 9.2K

Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak l... More

Wprowadzenie
1. Wolf
2. Nowy pokój
3. Nowi
4. Namiastka wspomnień
5. Koniec wrogów?
6. Heronell
7. Pierwsze starcie 1/2
8. Pierwsze starcie 2/2
9. Szybkie przypomnienie
10. "Tęskniłaś?"
11. The Shard
12. Spotkanie po latach
13. Donovan
14. Pytania bez odpowiedzi
15. Bestiariusz
16. Sercowa porada(?)
17. Ukryta magia
18. W ostatnim momencie
19. 30 listopad
20. Nieprzemyślana sytuacja
21. Odsiecz
22. Chwila beztroski
23. Nie chcę cię znać
24. Godni potęgi
25. Le "pająk"
26. Matylda
27. Idealna maska
28. Nóż w serce
29. Dusza w kamieniu
30. Miłość ponad obowiązek
31. Twórczość w garażu
32.Emocjonalna ruletka #1
Prima Aprilis :')
34. Czas
35. Shadow(s)
36. Mogę pomóc
37. Ciemność
38. Warunek
39. Nie oszczędzaj mocy
40. Co Cię nie zabije, to cię wzmocni
41. Ghule
42. Jak woda i lód
43. Dwadzieścia sekund odwagi
44. Tylko martwi nie popełniają błędów
45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje
46. Duch podziemi
47. Umysł skażony hańbą
48. To już koniec? 1/2
49. To już koniec? 2/2
50. Ostatni taniec 1/2
50. Ostatni taniec
Co dalej?
Powierniczka ognia *bonus*
Powiernik Piorunów *bonus*
Druga część!
Powiernik Ziemi *bonus*

33. Emocjonalna ruletka #2

12.4K 1.1K 148
By Ariqhue

- Ich jest za duużo! - Zawołał z niesmakiem Thomas, który obracał się we wszystkie strony obserwując otaczającą ich chmarę demonów. Otaczały ich szczelnie, wydając już znajomy braciom, niebezpieczny szept.

Znajdowali się niemal na odludziu. Nie mieli pojęcia czy są to obrzeża Londynu i czy w ogóle jeszcze są w Londynie, ale cieszyli się z faktu, że nie ma w okolicy zbyt wielu ludzi.

- Przynajmniej można się rozerwać! - Stwierdził z pewnym uśmieszkiem Zack i rzucił się do walki w kłąb czarnych istot, przebijając je swoimi sai, i zamieniając po kolei w dym.

- Tylko nie dosłownie. - Warknął Denny i również ruszył do walki. Dzięki srebrnym wstawkom na końcu kija bō, radził sobie równie sprawnie, ale nie dawało mu spokoju wrażenie, że za łatwo im to idzie.

Thomas odsyłając uderzeniami kolejne demony darł się jak popaprany, czego nie omieszkał wypomnieć mu Zack. Nie żeby to w jakikolwiek sposób przyhamowało jego entuzjazm. Po jakiś czasie każdy z braci zauważył coś niepokojącego i przestali walczyć, odsuwając się do tyłu aby mogli z większej odległości stwierdzić czy widzą to co widzą.

- Co jest grane? - Szepnął, bardziej do siebie niż do braci, czerwonowłosy, patrząc w te samo miejsce co jego towarzysze. Cienie, same zaczęły się rozpływać, ale tylko w jednym miejscu, co sprawiało wrażenie jakby robiły komuś przejście. Pozostałe demony nie atakowały, nie ruszały się z miejsca.

- To dlatego tak prosto się z nimi walczyło... One nawet się nie broniły. - Mruknął szatyn, wciąż obserwując sytuację.

Nagle w chmurze czarnego dymu pojawiła się męska sylwetka, zbliżająca się w ich kierunku. Thomas, z przymrużonymi oczyma, wpatrywał się w nią. Po chwili gwałtownie wciągnął powietrze.

- Donovan! - Krzyknął z uśmiechem na twarzy, dumny ze swojej intuicji.

Tymczasem postać chłopaka stała się dla wszystkich dobrze widoczna. Przybyły zaklaskał kilka razy teatralnie.

- No i zepsułeś mi wejście Tom. - Przewrócił oczami, a potem uważnie im się przyjrzał. - Możecie wyłączyć modulatory głosu. Przecież wiem kim jesteście. Ej, a gdzie niebieski?

Szepty demonów wciąż nie ustawały, ale od pojawienia się Donovana trochę ucichły.

- Specjalnie nas tu ściągnąłeś? - Warknął Denny, ignorując wcześniejsze pytanie.

- Nie. Ale kiedy zobaczyłem, że idziecie moim śladem, postanowiłem to wykorzystać. Nie tylko wy macie mapę.

- Zaraz... TWOIM śladem? - Zack nie mógł ukryć zdumienia. - Ale to by oznaczało, że...

- Jestem wybrankiem cienia, owszem. W każdym razie takim, który przeżył rytuał. - Uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Tak jak wy noszę w sobie moc demona. Ale wiecie jaka jest między nami różnica? Ja, w przeciwieństwie do was, miałem kogoś, kto nauczył mnie wszystkiego, co sam umiał, bo posiada podobną moc. Wasz mistrz nie miał pojęcia o takiej potędze.

Zack chciał go zaatakować, ale nie mógł się poruszyć i dopiero po pewnym czasie zrozumiał dlaczego. Donovan wyciągnął rękę w ich kierunku i pod nosem wyszeptał zaklęcie.

- Nawet uroczo wyglądacie, kiedy możecie robić tylko groźne miny. - Oznajmił rozbawiony, podchodząc do Dennego, który zabijał go wzrokiem, próbując złamać czar. Niestety bez skutku. - A teraz wybacz. - Zdjął jego zegarek i zaczął coś na nim klikać. - Ale trzeba wezwać Neil'a i Jessicę.

*******

- Naprawdę przepraszam - powiedział Neil po raz kolejny do Jessicy, kiedy zbliżali się już do motocyklu. Żałował, że nie zdążył powiedzieć jej tego, co zamierzał.

- W porządku. - Odparła, uśmiechając się krzepiąco, ale chłopak wciąż nie był przekonany. - To twoi bracia, rozumiem. I nie musisz mnie odwozić. Zawsze mogę zadzwonić po Wincenta, żeby mnie zgarnął, to nie problem.

- Ale...

- Żadnych "ale". Potrzebują cię do czegoś, może coś się stało... Ważne żebyś był tam szybko. - Przytuliła go tylko, kiedy zatrzymali się przy kawasaki. 

- Dobrze, ale obiecuję, że jeszcze dzisiaj dokończymy tę rozmowę. - Popatrzył jej prosto w oczy.

- Tak jest! - Zasalutowała, śmiejąc się. - To do zobaczenia!

Pomachała mu, a kiedy już odjechał, zaczęła iść w stronę Wolf. Nie chciała dzwonić po podwózkę, bo kusiło ją aby się przejść. Musiała sobie poukładać wszystkie fakty, które powoli do niej docierały. Kiedy znalazła się przy hotelu, jej telefon zawibrował. Zatrzymała się, stojąc już przy frontowym parkingu i sprawdziła na ekranie. Dostała jedną nową wiadomość...od Donovana.

Pora na moją małą zemstę, Jessi. Mam nadzieję, że randka się udała.

- Co za idiota - bąknęła pod nosem. 

Wysłał wiadomość ze swojego telefonu, a to oznaczało, że bez problemu mogła go namierzyć.

- Chyba, że właśnie o to chodzi. - Patrzyła tępo w telefon. 

Bała się go, a przynajmniej tego, do czego mógł być zdolny, a on wiedział o jej randce... Przypomniała sobie, że Neil tak nagle musiał jechać i przemknęło jej przez myśl, że to wcale nie bracia do niego napisali.

A sam Donovan współpracował z Dean'em. Wzdrygnęła się na samą myśl i szybko zlokalizowała jego położenie na mapie w telefonie.

Ucieszyła się, że zdążyła go kupić, i że stara karta sim przetrwała.

- Mam cię. - Szepnęła i rozejrzała się wokół w poszukiwaniu środka transportu. Zatrzymała wzrok na czarnym motocyklu miejskim. Jako jedyny spośród szeregu pojazdów dwukołowych, miał kluczyki w stacyjce, a po właścicielu nie było śladu. - Bingo.

*******

Neil jechał tak szybko jak tylko mógł, ale czuł, że wciąż za wolno. Jego umysł działał jak system naprowadzający; wystarczyło raz spojrzeć na ekran zegarka aby wiedzieć gdzie jechać.
Znajdował się coraz bliżej. Nie zdążył zgarnąć broni i stroju, bo alarm informował go, że nie ma na to czasu. W razie potrzeby, będzie musiał radzić sobie niewielkim nożem, który zawsze miał ze sobą.

Kiedy był już naprawdę blisko, stwierdził, że nic nie widzi. Wszędzie pełno było gęstego dymu, ale nawet on nie miał zapachu. Mimo to nie zatrzymał się, ale już po chwili zrozumiał swój błąd, bo całym swoim ciałem uderzył w niewidzialną barierę. Motor został po drugiej stronie, ale Neil przeniósł się do środka bariery i spadając z wysokości, uderzył plecami o ziemię i zgiął się z bólu.

- Neil! - Usłyszał znajomy głos Thomasa, ale niczego w dalszym ciągu nie widział.

Czarne mroczki dopiero po chwili zniknęły sprzed jego oczu, a powietrze ponownie, z wielkim trudem, zostało wpuszczone do płuc. Gdy się podnosił, słyszał szepty i czyjś obrzydliwy śmiech. Stał twarzą w twarz z Donovanem. Tamten pomachał mu przed twarzą zegarkiem Dennego. 

- Wyglądałeś naprawdę żałośnie tam na ziemi. - Zarechotał. - Gdybyś potrafił używać swojej magii w pełni, nie skończyłbyś tak, ale cóż... Nie potrafisz.

- Czego ty chcesz?! Gdzie są moi bracia?!

Podążył spojrzeniem za wzrokiem Donovana i zobaczył trzy skamieniałe sylwetki.

- Spokojnie, żyją. - Machnął ręką w ich kierunku i wszyscy poczuli, że znowu mogą się ruszać, a Thomas zachwiał się i ledwo uniknął zderzenia z ziemią. 

Teraz już całą czwórką byli gotowi do obrony.

- O błagam was! - Brunet uniósł oczy do nieba. - I niby co mi chcecie zrobić? Nie zranicie mnie, a jedynie sami możecie zginąć! Ta wasza marna bron wam w niczym nie pomoże. Marni z was ninja!

Jego brwi ściągnęły się w gniewie, kiedy nie zobaczył na ich twarzach śladu strachu.

- Nie, Don. - Odparł stanowczo Neil. - Ty sam się ranisz, przez cały ten czas. My potrafimy korzystać z magii krwi i możemy to robić, bo mamy tylko esencję demona. Ty - Wskazał go palcem. - nadal masz go w sobie i bezustannie walczycie o dominację! To cię w końcu zabije, nie rozumiesz?

- Kłamiesz! - Ryknął chłopak i powietrze wokół stało się jakby cięższe, a szepty tłumiły niemal każdy dźwięk. Opuścił barierę aby większą moc skierować na przeciwników. - Jestem potężny! Wybrano mnie!

- Tak ci mówili? - Tym razem to Neil się zaśmiał. - Widzisz, nam też. Ale prawda jest taka, że jesteś eksperymentem, który tyka jak bomba zegarowa. A ty sam przyspieszasz odliczanie.

Teraz już mu tego było za dużo. Podniósł dłonie,chcąc wykonać zamierzony gest w ich kierunku, ale w tym momencie z mroku wyłonił się motor z siedzącą na nim sylwetką. Z towarzyszącym temu, krzykiem dziewczyny, wylądował na ziemi, oddzielając od siebie chłopaków.

Jessica od razu z niego zsiadła, pozwalając mu się przewrócić. Potrafiła jeździć, w końcu na Manhattanie to był jedyny samowolny środek transportu w jej wieku, który może zaparkować praktycznie wszędzie, i którego, w przeciwieństwie do roweru, nikt nie ukradnie ze zbyt dużą łatwością. Ale nie robiła tego od bardzo dawna, więc sama była zdumiona, że wylądowała i nie dość, że nikogo nie zabiła, to jeszcze sama żyje.

- O proszę. - Głos jej starego przyjaciela przyprawił ją o ciarki. Odwróciła się w jego stronę, z wyrazem nienawiści na twarzy.

- Co z tobą jest nie tak?! - Krzyknęła, zachowując czujność. Była osaczona, nie miała jak uciec.

- Ze mną? - Zdziwił się, ale w jego glosie było słychać jad. - To przecież ty jesteś nowicjuszką. Co ty tak naprawdę wiesz o świecie, w który wstąpiłaś?

Zalała ją fala gniewu i strachu. On miał rację, nie wiedziała nic, ale przecież nie musiał. Wtedy zauważyła cztery postacie za sobą...a wśród nick Neil'a, który patrzył w jej stronę z napięciem. Przeniosła wzrok z braci na Donovana, próbując nie tracić tchu, ale coraz trudniej jej to przychodziło.

- Oh, poznałaś swoich "przyjaciół"? - Ostatnie słowo wypowiedział z ironią i naciskiem. Otóż widzisz, Jessi, to Shadows. Shadows, to Jessica. A nie, czekaj, w pewnym sensie to faktycznie się już znacie. Ale zaraz... Jak to jest, że Sara i Mark wiedzieli o waszym małym sekreciku, a jej, z tego co zauważyłem, nikt o nim nie powiedział? To trochę niesprawiedliwe, co Jess? Bo mam wrażenie, że oni o tobie wiedzą całkiem sporo.

Nie chciała tego słyszeć. Nie była głupia, domyślała się. Czterech bohaterów-czterech braci. Te same kolory włosów...To było zbyt oczywiste. Dlatego odpychała od siebie ten fakt. Musiała sobie jedynie wszystko przemyśleć, ale nie chciała usłyszeć tego tak wprost. To zmieniało dosłownie wszystko, ale nie wystarczało, aby dała Donovanowi za wygraną.

- Byli w tych wszystkich sytuacjach, w których byłaś sama ze swoimi pytaniami, a skoro oni to Shadows, pewnie już się domyślasz, że znali odpowiedzi - dodał jeszcze Don. - Jak mi przykro, że tak samolubnie zignorowali twoją potrzebę poznania ich. Chyba ci nie ufają albo nie traktowali cię poważnie.

Shadows nie zareagowali. Zbyt osłupieni stali ze skruszonymi minami i odwróconym wzrokiem. Wyglądało, jakby chcieli działać, ale nie byli pewnie w jaki sposób, aby nie pogorszyć sytuacji.

Walczyła z własnymi uczuciami tylko po to, aby ukryć te, których nie chciała pokazać. W końcu jej się to udało. Uniosła jedną brew i spojrzała badawczo na Donovana.

- I co w związku z tym? - Zapytała z nadzieją, że skutecznie zamaskowała drżenie w głosie. 

Bracia, a zwłaszcza Neil, czuli coraz większe napięcie i... zdziwienie. Donovan również wyprostował się zdumiony.

- Ale jak to "co w związku z tym"?

- Nie bardzo rozumiem czemu mówisz mi coś o czym wiem. 

Nie skłamała. Przecież potrafiła łączyć fakty i jakby się tak zastanowić od początku coś jej świtało... A już zwłaszcza po pocałunku. co nie oznaczało, że chciała się utwierdzić w swoich przekonaniach w takiej sytuacji.

- Cóż, a wiesz o tym, że mieli księgę? - Widząc jej pytającą minę, uśmiechnął się. - W której było napisane wszystko o powiernikach i kryształach. O tym także ci nie wspomnieli, co? A dzięki tej księdze dowiedzieli się wszystkiego o twoim dziedzictwie. - Brodą wskazał jej naszyjnik.

Tym razem już nie potrafiła założyć maski. Coś w niej pękło. Głęboko i boleśnie, niemal słyszała trzask zrujnowanego zaufania. Zwróciła się do przyjaciół, z naiwną nadzieją, że to kłamstwo.

- Naprawdę? - Zapytała słabym głosem.

- To nie było nic pewnego... - Odparł Denny.

- Nie wiedzieliśmy ile w tym jest prawdy. - Dodał Neil, patrząc na nią błagalnie, ale widział, że już jest za późno.

Coś  w niej pękło.

- Nawet nie wiecie przez co ja przechodziłam! - Wybuchła nagle, sama karcąc sie za tą reakcję. - A wy wiedzieliście.... - Jej głos osłabł jeszcze bardziej.

 Wbito jej nóż w serce, znowu. Tylko tym razem bolało jeszcze bardziej. Była niebezpiecznie blisko granicy otępienia przez ten ból.

- To o tym chciałem z tobą porozmawiać... - Zaczął Neil, ale mu przerwano.

- Chciałeś jej również powiedzieć, że jesteście na wpół demonami? - Donovan prychnął. - Przecież wszyscy wiemy, że to nie prawda, nie zdobyłbyś się na to. Ona jest powierniczką i jej zadaniem jest między innymi zabijanie takich jak my...

- Przestań! - Wrzasnęła Jessica. Nie tyle głośno, co z wewnętrzną siłą. - Zamknij się! To nie ty powinieneś mi o tym mówić! Jestem powierniczką i co?! Nie prosiłam się o to! Ale możesz być pewien, - Wzięła zawieszkę wisiorka w palce. - że tego nigdy nie dostaniesz. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby i odwróciła się do braci. - A wy... - Poczuła, że wielka gula rośnie jej w gardle. Nie potrafiła dokończyć. Zalała ją fala tak sprzecznych emocji, że zakręciło jej się w głowie. Pragnęła ucieczki. Zrobiła kilka kroków w tył.

Zamknęła powieki. Nie dbała już o nic, ale z dłonią zaciśniętą na naszyjniku, myślała tylko o jednym miejscu. chciała być w hotelu, pragnęła tego z całej siły. Nie była słaba, ale nie miała kamiennego serca, które byłoby odporne na zranienia i przebywanie wśród ludzi, którzy zadali jej ból nie było niczym dobrym.

Szepty ustały,a kiedy otworzyła oczy była w pokoju hotelowym. 

Opadł na kolana. Przez ten cały czas, który minął od rozmowy z Eleonor, myślała bardzo dużo o tym co usłyszała. O sowich o rodzicach, ale przede wszystkim o opętaniach i o tym, że ludzie, którzy noszą w sobie demony są skazani na potępienie i śmierć... z jej rąk. Tego nie była w stanie przetrawić, a teraz dowiedziała się, że jej przyjaciele to przed nią ukrywali... i że Donovan również jest wybrankiem cienia. Nie miała już nawet z kim porozmawiać, bo Sara i Mark wiedzieli od początku. Ona nie.

Wykluczenie, strach, poczucie porzucenia i zranienie gniotły ją w żołądku tak mocno, że objęła się rękoma, aby nie zwymiotować.

*******

Neil'em zawładnęła żądza mordu. Nigdy nie był tak wściekły, a w tej chwili nawet nie był czy kieruje to uczucie na Donovana czy na siebie samego. Nienawidził siebie za to co zrobił...albo raczej za to czego nie zrobił. Tamten popapraniec wszystko sobie zaplanował. Chciał go zabić. 

Kiedy rzucił się na niego, jego bracia nawet go nie powstrzymywali, również byli źli. Ale Donovan rozpłynął się w powietrzu jak cień. Pozostał po ni tylko czarny dym, który rozwiał się w powietrzu. Demony też zniknęły, a Neil poczuł ogromną pustkę i ból.

Continue Reading

You'll Also Like

692K 32.9K 46
Odkąd pamiętam przeprowadzałam się z matką w różne miejsca. Przez różne kraje. Nie raz otarłyśmy się o śmierć, a dlaczego? Jestem dzieckiem Anioła! C...
3.1K 221 35
Tw: Ta książka zawiera treści, które mogą być trudne lub nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Wśród nich znajdują się sceny zabójstw, tortur, z...
123K 5.6K 32
Po tragicznym wypadku rodziców, Lizzy musiała dorosnąć zdecydowanie szybciej niż to zaplanowała. Pogodzenie pracy ze szkołą i zajmowanie się jeszcze...
129K 5.8K 10
- Status - znów to okropne pytanie, przez które dostaje dreszczy - Twój status, dziewczyno! - Mężatka - warczę, reszta ustawionych w szeregu Ziemian...