Niech nikt nie wie ✔

De Ariqhue

930K 65.7K 9.2K

Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak l... Mais

Wprowadzenie
1. Wolf
2. Nowy pokój
3. Nowi
4. Namiastka wspomnień
6. Heronell
7. Pierwsze starcie 1/2
8. Pierwsze starcie 2/2
9. Szybkie przypomnienie
10. "Tęskniłaś?"
11. The Shard
12. Spotkanie po latach
13. Donovan
14. Pytania bez odpowiedzi
15. Bestiariusz
16. Sercowa porada(?)
17. Ukryta magia
18. W ostatnim momencie
19. 30 listopad
20. Nieprzemyślana sytuacja
21. Odsiecz
22. Chwila beztroski
23. Nie chcę cię znać
24. Godni potęgi
25. Le "pająk"
26. Matylda
27. Idealna maska
28. Nóż w serce
29. Dusza w kamieniu
30. Miłość ponad obowiązek
31. Twórczość w garażu
32.Emocjonalna ruletka #1
Prima Aprilis :')
33. Emocjonalna ruletka #2
34. Czas
35. Shadow(s)
36. Mogę pomóc
37. Ciemność
38. Warunek
39. Nie oszczędzaj mocy
40. Co Cię nie zabije, to cię wzmocni
41. Ghule
42. Jak woda i lód
43. Dwadzieścia sekund odwagi
44. Tylko martwi nie popełniają błędów
45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje
46. Duch podziemi
47. Umysł skażony hańbą
48. To już koniec? 1/2
49. To już koniec? 2/2
50. Ostatni taniec 1/2
50. Ostatni taniec
Co dalej?
Powierniczka ognia *bonus*
Powiernik Piorunów *bonus*
Druga część!
Powiernik Ziemi *bonus*

5. Koniec wrogów?

24.4K 1.5K 113
De Ariqhue

Sygnały karetek, wozów policyjnych i panika w mieście. A wystarczyła tylko godzina i jeden wyciek w internecie aby wszyscy powariowali. Dzień zapowiadał się pięknie i nic nie świadczyło o tym, co ma się wydarzyć wieczorem. Nikt nie wiedział, nikt nie był przygotowany. Wszystko stało się tak szybko...

Była już końcówka października, a o atakach na miasto ucichło. Wszyscy mogli odetchnąć. Życie w Londynie znowu nabrało rytmu, wszystko leniwie się ciągnęło i oprócz rozpuszczonych nastolatek takich jak Faith, czekających tylko na akcję Shadow, każdy cieszył się z życia. W szkole niestety tak lekko nie było, bo nauczyciele, czując więcej luzu u swoich wychowanków, zadbali o to aby wszyscy mieli co robić w popołudniowych porach. Pogoda i tak nie pozostawiała wielu możliwości. Ciągle padało i robiło się coraz zimniej, więc nikt już nawet nie myślał o dobrowolnych spacerach po mieście.

 Jessica ciągle była pochłonięta myślami i ledwo zdawała sobie sprawę z tego co się dzieje wokół. Sytuacja na basenie się nie powtórzyła, coraz więcej osób tam chodziło i Jessice przestało się tam podobać. Tłumy bywały uciążliwe, zwłaszcza w takim hotelu, więc unikała ich jak tylko mogła. Więcej czasu spędzała w swoim pokoju na słuchaniu muzyki. Gdy tylko zwalniały się sale do tańca, była pierwsza po klucz. Na zewnątrz zrobiło się zbyt zimno i za często padało. O wypadach na dach mogła zapomnieć. Często dość rozmawiała z Neil'em i jego braćmi, jednak znikali oni w najmniej oczekiwanych momentach i nigdy nie wiedziała gdzie i po co. Na stołówce coraz częściej przysiadała się do Sary i Marka, ale bracia Silver rzadko pojawiali się na lunchu. Dziewczyna postanowiła się nie wtrącać i o nic nie pytała.

Jej kontakty z nowymi, oczywiście nie umknęły uwadze Faith, która natychmiast chciała aby ta ją przedstawiła. Nie dawała jej spokoju swoimi prośbami, przypominającymi raczej groźby, a Jessa doskonale wiedziała co powinna jej powiedzieć.

- Nie przedstawię cię im - protestowała za każdym razem.

- Co? - Faith nie umiała ukryć zdumienia. - Jak to mnie "nie przedstawisz"?

- Normalnie. Sama możesz do nich podejść. Są tu już dwa tygodnie, nikogo nie zdziwi jak zwyczajnie sobie pójdziesz pogadać. Ja nie zamierzam w tym pośredniczyć.

Tak naprawdę, Jessica w ogóle nie chciała dopuścić do spotkania. Wiedziała, że jeśli jej "przyjaciółka" się do nich przyczepi to będzie posprzątane. Nie była pewna czy chłopakom udzieli się jej zachowanie czy ją spławią, ale ani to, ani to nie wyszłoby im na dobre.

Faith prychnęła nonszalancko, wstała i zarzucając włosami, oddaliła się od stolika. Częste spotkania oraz rozmowy Sary i Jess też zostały przez nią zauważone, więc nie omieszkała tego wypominać, przez co blondynka stwierdziła, że coraz trudniej jest jej ją tolerować.

Czas leciał nieubłaganie, zbyt szybko, ale zarazem zbyt wolno.

*******

Pewnego dnia do hotelu przyszła paczka zaadresowana imieniem Jessicy. Nikt nie wiedział kiedy , ani kto ją wysłał. Po prostu pojawiła się wśród innej poczty, bez pieczątki, znaczka czy czegokolwiek innego świadczącego o tym, że ją wysłano. Był to niewielki pakunek, owinięty szarym papierem z markerowym napisem: Jessica Scarlett Striker. Wszystkich to zastanawiało, ale gdy tylko paczka trafiła do odbiorcy, szybko zapomniano o całej sprawie, każdy zajął się swoją pracą.

Gdy nastolatka ją otrzymała, nie czekała długo aby ją otworzyć. Od razu zjawiła się w kuchni. Nożem delikatnie nacięła jeden brzeg i z środka wysunęło się prostokątne pudełko. Było całe szare, otwierane od góry i niewiele większe od małego notesu(A6). Niepewnie je otwarła. W środku znajdowała się starannie złożona w pół kartka i maleńki zamszowy woreczek, związany u góry. Przyjrzała się wszystkiemu, czując zaciekawienie zmieszane z niepokojem. Na początku sięgnęła po kartkę. Był to krótki liścik zapisany nieco pochyłym charakterem pisma pełnym zawijasów i ozdobnych liter przypominających kaligrafię. Jessice przypominało to trochę jej własne pismo, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zdenerwowała. Pełna emocji przeczytała liścik praktycznie na wstrzymanym tchu.

Droga Jessico.

Wiem, że twoje urodziny przypadają dopiero na listopad, jednak okoliczności zmuszają mnie abyś swój prezent otrzymała już teraz. Znajdziesz go w sakiewce. Jest to naszyjnik, który Twoja mama otrzymała od swojej poprzedniczki. Teraz pora na ciebie. Scarlett nie zdążyła ci go podarować i żałuję, iż ja również nie mogłam dać Ci go osobiście. Mimo to, mam nadzieję, do spotkania niegdyś dojdzie.

Twój ród ma bardzo bogatą historię, o której już niebawem dowiesz się więcej. W Twoje ręce trafia ogromny skarb. Nie pozwól aby ktoś Ci go odebrał, a uwierz, niejeden będzie próbował. Kamień w wisiorku, labradoryt, nie jest zwykłym kamieniem. Zobaczysz, pomoże Ci. Ale musisz mu zaufać.

E.

Osłupiała. W jej głowie pojawiły się setki pytań, ale teraz w stanie była zadać tylko jedno.

- Co?! - wyparowała. Nie wierzyła w ani jedno słowo. Musieli ją z kimś pomylić... Ale z drugiej strony niewiele osób znało jej drugie imię, imię po matce i to również się zgadzało. Zaczęła obracać kartkę w dłoni jakby nie wierząc, że naprawdę ją trzyma. Ale jeśli faktycznie paczka była do niej to kim jest ta "E" ? I czemu wcześniej nie słyszała o swoim... "rodzie"?! Przecież to śmieszne... Do tego dochodził jeszcze jakiś tajemniczy naszyjnik.

- Zaraz, zaraz - przypominając sobie o wisiorku, sięgnęła po woreczek. Wyciągając go, zahaczyła o dno pudełka, które nieznacznie się przesunęło. Odłożyła niewielką sakiewkę na blat i ponownie sięgnęła do pudełka. Z wyciągnięciem dna, które okazało się nie być dnem, miała mniej problemu niż przypuszczała. Zaraz gdy go dotknęła, rozpoznała papier fotograficzny.

Z podejrzliwością odwróciła fotografię na dobrą stronę i znieruchomiała.
Zdjęcie przedstawiało jej rodziców w dniu ślubu. Oboje byli tacy szczęśliwi. Tato, który był wyższy od swojej żony, całował ją w czoło, a ona uśmiechnięta, wtuliła się w jego szyję i tors. Zdjęcie urywało się w pasie, ale dziewczyna z łatwością mogła sobie wyobrazić ich ubiór w całości. Jej matka miała śnieżnobiałą, lekko rozkloszowaną suknię z dekoltem w kształcie litery V oraz rękawami, końcem zaczepionymi o środkowe palce dłoni. Na szyi zawieszony był naszyjnik z białego złota, którego zawieszką był szaro-niebieski kamień w kształcie łzy. Włosy miała ułożone w ozdobny kok, przypominający kwiat, z którego zwisały dwa, kręcone kosmyki przy twarzy. Na czubku głowy zaczepiony był długi welon na srebrnym diademie.

Jej ojciec miał ubrany czarny garnitur z wystającą ze spodu białą koszulą i kołnierzykiem przewiązanym równie białą muszką.

Poczuła, że jej oczy robią się wilgotne. Tak za nimi tęskniła... Była zbyt młoda aby pogodzić się z ich śmiercią, zbyt słaba by sobie z nią poradzić. Uciekała od tego, próbując zapomnieć, a teraz wszystko wróciło. Po jej policzkach spłynęły łzy. Czując je, pospiesznie odłożyła fotografię, kładąc kolorową stroną do dołu i wytarła policzki wierzchem dłoni. Musiała wziąć się w garść. Nie mogła pozwolić aby to ciągle ją gnębiło. Jej rodzice by tego nie chcieli, a ona o tym wiedziała.

Już całkowicie opanowana ponownie wzięła woreczek i wyłożyła jego zawartość na blat. Pierwsze co usłyszała to dźwięczne uderzenie i metalowy pobrzęk. Dopiero po chwili zrozumiała co widzi przed sobą - naszyjnik swojej mamy. Nie mogła w to uwierzyć. Całe wieki go nie widziała!

- Ale jakim cudem? - myślała na głos.

Nic się tutaj nie zgadzało. Skąd ktoś miał jej naszyjnik jej mamy, którego istnienia sama już nie była pewna? I co ważniejsze, dlaczego ta osoba jej go oddała skoro ponoć był tak cenny? Obiecała sobie w duchu, że dowie się tego, a na razie postanowiła chronić powierzonego jej skarbu.

Jeszcze raz przyjrzała się całej paczce, upewniając się czy niczego nie pominęła, po czym skierowała się do salonu, trzymając cenny przedmiot w ręce. Opadła na kanapę, podkulając nogi. Uważnie przyglądała się wisiorkowi. Teraz widziała każdy jego detal. Ten kamień, rabladoryt, wyglądał zupełnie inaczej niż na fotografii. Szary, w niektórych miejscach przechodzący w srebrny, z błękitno lazurowym punktem pośrodku, który wyglądał wprost nieziemsko: tak jakby wewnątrz kamienia ukryte było światło, próbujące się uwolnić. Był on "trzymany" przez spirale z białego złota, oplatające czubek łzy.

*******

Od tamtego dnia go nie zdejmowała, nawet do kąpieli, ale wynikało to głównie z tego, że nie umiałam go ściągnąć. Zaczep się zepsuł i na początku się z nim siłowała, ale później stwierdziła, że może to i lepiej. Idąc do szkoły, zawsze pamiętała o chowaniu go za koszulką aby nie zwracać na siebie uwagi, na szczęście ze skutkiem, więc o jego istnieniu wiedziała tylko ona.

*******

Tego dnia już na ostatniej lekcji dało się słyszeć syreny policji i karetek. Przez to wiele osób, nawet nauczycieli, nie mogło się skupić na nauce. Gdy w końcu zadzwonił wyczekiwany dzwonek, zwiastujący koniec zajęć, wszyscy jak jeden mąż wybiegli przed szkołę. Tylko Sara i Mark czekali na Jessicę, której niezbyt spieszyło się z pakowaniem.

- Dzięki, że czekaliście - rzuciła, dołączając w drzwiach do przyjaciół i idąc z nimi korytarzem.

- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się Sara. - Ale teraz chodź zobaczyć co się tam, do diabła, stało.

- Raczej coś poważnego - stwierdził chłopak. - Inaczej nie potrzebowaliby tylu ludzi.

- Tak - zgodziła się blondynka, kiwając głową. - Chyba masz rację - po chwili, gdy już byli prawie przy wyjściu, coś sobie przypomniała. - A gdzie chłopacy? Już poszli?

- Tak, mieli coś ważnego do załatwienia - ruda wydawała się nieco zmieszana. Tak jakby sama nie wierzyła w to co mówi. Ale jak zwykle ma świetną wymówkę, pomyślała Jess. - Nie pamiętam o co chodziło, ale wiem, że się bardzo spieszyli.

Chciała coś jeszcze dodać, ale w chwili gdy wyszli przed budynek, wszystkich wmurowało. Zajęcia skończyły się tego dnia o osiemnastej, już zaczęło się ściemniać, a nad miastem wisiała gruba warstwa chmur burzowych, przez co mogło wydawać się, że już jest bardzo późno. Wkoło panował mrok. Czerwono-niebieskie światła migotały niemal wszędzie. Krzyki policjantów, wrzaski przechodniów i płacz...
Przyjaciele popatrzyli po sobie przerażeni.

Nagle przed nimi ukazała się jakaś postać.

- Sasha! - wykrzyknęła Jessica i podbiegła do koleżanki. Zauważyła, że ma opuchnięte oczy, a na policzkach ślady łez. Z trudem łapała oddech. - Co się stało?

- T-Tam... - zaczęła, ale znowu zaczęła łkać. 

Mark do nich podszedł i otoczył ją ramieniem.

- Ej, spokojnie mała. Oddychaj. Wszystko jest już w porządku.

Ona jednak tylko pokręciła głową.

- Nie - przez szloch trudno było rozróżnić po niektóre jej słowa. - Nie żyją! - krzyknęła nagle. Serce Jessicy podeszło do gardła.

- Co się tam stało? - kontynuowała pytania. - Kto nie żyje?

- Ludzie... Mnóstwo ludzi... Krew na ulicach... - Ponownie zaczęła płakać i wszyscy zrozumieli, że na razie koniec pytań.

Jej ciotka pracowała w szkole jako nauczycielka fizyki, więc gdy pojawiła się w drzwiach, od razu zabrała siostrzenicę ze sobą. Próbując ją uspokoić, zaprowadziła do jednego z aut zaparkowanych przy szkole, którym po chwili obie odjechały.

We trójkę nie wiedzieli jak się zachować, więc bez słowa wyszli z terenu szkoły i ruszyli w kierunku parku. Tamtą drogą najszybciej można było dostać się do części miasta, w której znajdował się hotel oraz mieszkanie Sary z Marka. 

Zbliżając się do parku, czuli gromadzący się w nich niepokój. Starali się nie zwracać uwagi na panikujących ludzi próbujących sobie nawzajem dodać otuchy. Większość miejsc, które mijali była zasłonięte przez gapiów. Przed nimi ukazał się straszny obraz. Kilka ciał otoczonych żółtą, policyjną taśmą, leżało w kałużach krwi. Wokół nich gromadzili się komisariusze oraz lekarze mający za zadanie pewnie stwierdzić zgon. Przez to, na szczęście, nie było widać makabrycznych szczegółów. Obok stało kilka radiowozów i karetka. Wcześniej też mijali wozy policyjne, ale tutaj sytuacja wyglądała na najpoważniejszą. W pewnym momencie jeden z funkcjonariuszy zastąpił im drogę. Był ubrany w standardowy mundur, a w oczy rzucał się jego gruby, czarny wąs przypominający szczotkę i zielone oczy. Ruda wyraźnie go rozpoznała.

- Dzieciaki, lepiej dzisiaj idźcie inną drogą. Tutaj nie ma przejścia - odezwał się grubym basem.

Sara podeszła kilka kroków do niego.

- Dobrze, wujku - wychyliła głowę przez jego ramię. - Ale może mógłbyś nam najpierw powiedzieć co jest tego powodem?

Policjant westchnął.

- No dobra. Już i tak pewnie internet wszystko wie. O telewizji nie wspominając... Ale żeby to było jasne, - Popatrzył im w oczy. - nikomu o tym nie mówicie. - energicznie pokiwali głowami. - Ktoś zabił wszystkich członków Północnego gangu.

- Jak to? Wszystkich?

- Yhm - przytaknął - Każdy miał tatuaż i większość z nich była w naszej bazie danych. Po prostu ich zabito. Większość ma poderżnięte gardło, a o innych lepiej nie mówić. Jakby tego było mało, osoby za to odpowiedzialne rozrzuciły ich ciała po całym mieście i kilku innych. A my nie mamy żadnych śladów.

- Nie ma żadnego świadka? - Mark wytrzeszczył na niego oczy. Wujek Sary zawsze był bezpośredni, ale spokój z jakim wszystko im mówił był niemal nie naturalny.

- Jeden. Starsza kobieta, która bredziła coś o demonach. Teraz jest w domu starców. Biegli uznali ją za niepoczytalną. Być może za bardzo się wystraszyła, ale w tej chwili potrzebna jej rozmowa ze specjalistą. Większość podejrzeń padała na Shadows. - Sara i Mark wymienili spojrzenia. - Ale dosłownie chwilę temu się tutaj pojawili i nam pomagają. Póki co, nie wiemy kto jest winny, powinniście jak najszybciej wrócić do domów. Na ulicach może grasować morderca.

Na tym rozmowa się skończyła. Zmuszeni byli iść okrężną drogą w połowie, której Mark odłączył się od dziewczyn i poszedł w kierunku podstawówki, bo obiecał odebrać siostrę.
Dziewczyny nie rozmawiały w drodze ze sobą. Obie były roztrzęsione. W mieście był morderca, a patrząc na liczbę ofiar to może nawet kilku. Mogli być każdym... Mogli być wszędzie i nawet Shadows nie byli w stanie nikogo uratować.
W jednej chwili Jessica stanęła.

- Muszę coś sprawdzić - oznajmiła, czując narastające napięcie. - Pilnie. Widzimy się jutro w szkole! - rzuciła na odchodne i podbiegła w przeciwną stronę niż dotąd zmierzała. - No, pod warunkiem, że przez to wszystko jej nie zamkną - dodała pod nosem.

Continue lendo

Você também vai gostar

822 186 43
Pięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu tylko za wykonanie sześciu zadań. Banalne prawda? Tak przynajmniej wydawało się...
3.1K 221 35
Tw: Ta książka zawiera treści, które mogą być trudne lub nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Wśród nich znajdują się sceny zabójstw, tortur, z...
829K 18.2K 12
Dostępnych jest 9/20 rozdziałów. Elizabeth Parker zostawia słoneczne kalifornijskie plaże, w samym środku roku szkolnego, dla deszczowej Anglii. W d...
299K 11.9K 81
To opowiadanie jest jedynie tłumaczeniem, na które otrzymałam zgodę od autorki. Ostrzeżenie: Występują wyrazy wulgarne! Oryginał: http://zainstgram...