Ciel Phantomhive [Przywiązanie]

1.2K 59 30
                                    

Uniwersum: Kuroshitsuji
TW: Śmierć

- Powiesz mi, co zrobiłam źle? Czemu sobie zasłużyłam na to? Nie byłam dla ciebie wystarczająca? - Spojrzenie pochodzące ze szklistych [K/O] oczu wbiło w serce panicza Phantomhive'a niewidzialną strzałę z końcówką nasiąkniętą paraliżującą trucizną, która w ułamku sekunda mroziła nie tylko ciało, a i umysł. - Odpowiesz, Cielu?

Panna [T/I] [T/N] wykonała kilka kroków, przybliżając się w stronę swoje pseudo narzeczonego. Był nim naprawdę, a może to ustawka? Jej suknia, kolorem dobrana pod kolor garnituru Ciela, zakołysała się lekko pod wpływem ruchu właścicielki, która ciągle wpatrywała się w ślepia stojącego przed nią chłopaka, a może już fizycznie mężczyzny.

Wewnętrznie wciąż pozostawał beztroskim, rozpieszczonym chłopczykiem z bogatej rodziny.

- [T/I], porozmawiajmy na spokojnie... - Ciel chwycił jej drobne w porównaniu do jego dłonie, starając się uspokoić dziewczynę. - Może pójdziemy gdzieś na kolacje? Sebastian może nam zarezerwować na jutro stolik, albo...

- Nie. Musimy to rozwiązać teraz i tutaj. Przestań mnie zbywać, kiedy ja akurat potrzebuję rozmowy - Warknięcie wydobyło się z gardła [T/I], co zaskoczyło nawet ją, gdyż zazwyczaj nie dawała się aż tak ponieść złości.

Młoda panna [T/N] została zaręczona z paniczem Phantomhive jeszcze za czasów, których jej mózg nie zdążył zapamiętać. Od zawsze byli blisko siebie ze względu na narzeczeństwo, jednak z czasem dziewczyna zaczęła odczywać w stronę granatowowłosego szczerą, niewymuszoną sympatię, a w latach nastoletnich odkryła swoje zauroczenie nim, które zamieniło się szybko w szczerą miłość.

[T/I] starała się być zawsze przy narzeczonym, w chwilach dobrych i złych, nie zwracając uwagi na jego humor. Pocieszała go, dodawała otuchy, chciała mu w ten sposób okazać swoje uczucia, przywiązanie do niego. Nie okazywała może tego zbyt na zewnątrz, jednak wewnątrz czuła się szczęśliwa z powodu bliskości Ciela, a nawet samej myśli o nim.

Jednak nic nie może być piękne tak do końca. Phantomhive nie umiał wyrażać swych emocji czy uczuć w dobry sposób, przez co po prostu zbywał przeznaczoną mu pannę jakimiś słówkami, uciekał bądź ją ignorował. Na wszelką pomocą reagował agresywnie, odsuwał ją od siebie, nieświadomie raniąc tym uczuciową  dziewczynę.

[T/N] zawsze ciekawiło jedno - czy jakkolwiek zareagowałby na liczbę nieprzespanych przez niego nocy, wylanych łez, myśli obniżających samoocenę, zmartwień, uśmiechów, przyspieszonych bić serca... Roztopiłoby  to jego zimne serce? Obudziło jakieś uczucia? Wzbudziło skruchę? A może tylko popchnęłoby go to bardziej w ranienie dziewczyny, wyśmiewając jej gorące uczucia i delikatność.

Tej nocy jednak wszystkie buzujące  w niej emocje znalazły wyjście na powierzchnie. Postanowiła raz a dobrze zakończyć tą sprawę, rozwiązać wszelkie wątpliwości, nie przejmując się skutkami, jakie mogą z tego wyniknąć. Nawet mimo tej  nagłej pewności siebie, na widok panicza łzy same naszły jej do oczu, a słowa płynące z jej ust były nieprzemyślane, wypowiadane pod wpływem emocji, zastąpiły przemyślaną i surową mowę wymyśloną wcześniej przez [T/N].

- Możesz mnie nie kochać, być ze mną tylko dla interesów, ale nie trzymaj mnie w jakieś chorej nadziei na nasze piękne, wspólne, pełne miłości życie... - [T/I] otarła łzy, po czym chwyciła się na nagie ramiona, na których widoczna była gęsia skórka. - Po prostu mi powiedz, bym przestała marzyć, dobrze? Nadal będzie boleć to ignorowanie i wieczne obrazy na moje zachowanie, ale... ale...

Z każdym kolejnym słowem dziewczyny obydwoje czuli, jak małe igiełki wbijają się w ich serca, powodując niewyobrażalny ból. Nogi powoli stawały się jak z waty, a ciałem wstrząsały drgawki. Mimo wysokiej temperatury w pomieszczeniu, ich ciała i powietrze wokół zdawały się być zimniejsze od najzimniejszego rejonu na kuli ziemskiej.

- Starałam się być dla ciebie wszystkim, ulżyć ci w cierpieniu, pomóc... - Kolejne łzy spływały jej po policzkach, nie pozwalając się siebie pozbyć. - Do jasnej cholery, ile trzeba było ci powtarzać, że naprawdę cię kocham?! Że jesteś dla mnie ważny, nie potrafię bez ciebie żyć, gotowa jestem za ciebie umrzeć?! - Chwyciła jego marynarkę, zaciskając na niej drżące dłonie. - Ciel, opamiętaj się...

Phantomhive nie wiedział jak postąpić w tej sytuacji, głównie przez to, jak bardzo słowa dziewczyny trafiały w jego serce. Nie rozumiał, co się z nim dzieje, czuł się dziwnie. Odczuwał wrażenie posiadania guli w gardle, nie pozwalającej mu nic powiedzieć, a po głowie echem odbijały się słowa narzeczonej, uniemożliwiając mu dokładne przeanalizowanie ich i dobranie sensownej odpowiedzi. Stał po prostu sztywno, wpatrzony w czerwone i opuchnięte ślepia dziewczyny.

- Nawet się nie odezwiesz?! Co z ciebie za mężczyzna? Naucz się, że nikt całe życie nie będzie za ciebie decydował, szczególnie w sprawie uczuć, musisz sam brać za to odpowiedzialność! - Teraz drżała cała, blada, jakby miała zemdleć. Skręcało ją od środka, przez co z trudem stała. Musiała jednak wytrzymać do końca. - Ciel...

Phantomhive nigdy do końca nie rozumiał, czemu zachowuje się wobec niej tak, jak się zachowuje. Robił to wręcz instynktownie, nawet jeśli pragnął mieć [T/I] w swoich objęciach, śmiać się z nią i przeżywać słodkie chwilę. Dużo razy myślał, czy robi to dla siebie, by uchronić się przed osłabieniem z powodu uczuć, czy dla niej, chroniąc ją przed niebezpiecznymi rzeczami wokół niego, które mogłyby ją zranić. Nigdy jednak nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie, więc zostawiał taki stan rzeczy, jaki był.

Teraz, gdy tak wpatrywał się w rozpaczoną twarz [T/I] i słuchał jej wypełnionych emocjami słów, dostał odpowiedź, tak bardzo szukaną przez ostatni czas. Uchylił usta, dając radę powiedzieć jedynie początek zdania, który brzmiał "Sebastian..."

Wypowiedź jednak przerwał mu nacisk miękkich warg na te jego, wiecznie suche. Otworzył szeroko niebieskie oczy, patrząc na mającą gdzieś jego strefę osobistą narzeczoną, która z wielką namiętnością całowała go, jakby miał to być ich ostatni pocałunek. Przez ciało panicza przeszła fala dziwnego ciepła, powodująca wyrzuty sumienia za wszystko, co do tej pory robił. Mógł rozegrać to inaczej, może dzięki temu nie byliby w takiej sytuacji, w jakiej właśnie się znajdowali. Coś w nim krzyczało, by odwołał decyzję, którą podjął przez ruchem dziewczyny, jednak było już za późno.

Musiał to zrobić dla dobra ich dwójki.

Gdy tylko odsunęła się od Ciela, licząc na jakąkolwiek reakcję z jego strony, ten bezdźwięcznie poruszył ustami, wiedząc, że lokaj i tak zrozumie przekaz. Musiał zrozumieć. [T/N] najpierw patrzyła się na niego niezrozumiale, a po chwili jej ciało przeszyła fala bólu, a przeraźliwy, pełen bólu krzyk, niepotrafiący potem wyjść z głowy panicza, rozniósł się po posiadłości.

- Przepraszam, [T/I]... - Były to pierwsze dwa z ośmiu słów, jakie tego wieczoru ze strony Ciela posiadały w sobie uczucia, nie były puste, wypowiedziane na pokaz, bo tak pasuje.

Kilka sporych kropel krwi spadło na biały dywan, zostawiając szkarłatne plany. Mogła to być tylko jego wyobraźnia, do której zaczęły przedostawać się wyrzuty sumienia, ale panicz widział w nich dziurawe serca. Wpatrywał się z ukrywanym bólem w miecz, który od tyłu przeszył klatkę piersiową [T/I], przebijając jej tym aortę.

"Sebastian, zabij ją. To rozkaz".

Przeniósł wzrok na twarz dziewczyny, kładąc dłoń na jej policzku. Za kilka sekund jej życie zgaśnie już na dobre, a świat za kilka dni zapomni o istnieniu kogoś takiego jak [T/I] [T/N]. Bolał go widok strachu i niedowierzania na twarzy narzeczonej, jednak nie mógł już nic na to zaradzić.

- Dziękuję za wszystko. Kocham cię... - Ku zdziwieniu samego siebie, jego kąciki ust poszły w górę, a w oczach zakręciły się w łzy. Przyległ dosłownie na sekundę do ust [T/N], składając ostatni pocałunek. - Żegnaj...

Po tym od razu odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę wyjścia. Nie chciał widzieć, jak życie z niej uchodzi, wystarczył mu tamten zrozpaczony wyraz twarzy i łzy na policzkach. Oraz dźwięk upadającego ciała, który dotarł do jego uszu w momencie przekroczenia progu i opuszczenia pomieszczenia.

W ciszy usiadł na schodach przed rezydencją, wpatrzony jasne, pełne migających gwiazd nocne niebo. Zimny wiatr rozwiewał mu włosy, a jeden ze silniejszych podmuchów rozwiązał mu supeł od opaski na oko, niosąc ją ze sobą gdzieś w las. Nie zorientował się, że zaczął cicho płakać, dając tym upust swoim emocjom.

Czemu to tak boli..? Miało być przecież dobrze...

|| O N E  S H O T S ||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora