Nagito Komaeda [Nieświadomość]

1.7K 67 62
                                    

Uniwersum: Danganronpa

[T/I] [T/N] osunęła się po ścianie, w dłoni ściskając telefon, a w drugiej swoją ulubioną poduszkę. Prawie niezauważalne łzy spłynęły jej w policzkach, na chwilę zatrzymując się na brodzie, aby tam spaść i wsiąknąć w materiał jej spodni. 

- Debil! - wyszeptała, ściskając poduszkę jeszcze mocniej. 

Ona oraz Nagito Komaeda byli ze sobą już dobry rok, a znali się jeszcze dłużej. Jakim cudem ten przystojny i jednocześnie porąbany chłopak doprowadził dziewczynę do łez? Zapewne sam on chciałby to wiedzieć. A może w ogóle chciałby wiedzieć o tym, że płacze ona co wieczór przez niego? Nie wiedział tak naprawdę, że jego byle tekst o śmierci, że byle obraza w swoją stronę skierowana rani serce kobiety jego życia. Każdy śmiech czy uśmiech potrafił ją rozweselić i nabawić rumieńców, ale najdrobniejsza krzywda przyprawić o zawał ze strachu oraz nieopisany smutek. 

I w tym przypadku nie było inaczej. Zauważyła, że ostatnio z ukochanym jest coś nie tak, bardzo nie tak. Ciągle chodził smutny, nie cieszył się z niczego i uśmiechał się na siłę, aby nikt się nie pytał, czy coś jest nie tak. Starała się być przy nim, aby mu pomóc, w razie potrzeby jak zawsze wysłuchać, ale on to ignorował.

- Czemu tak bardzo nie mogę przestać cię kochać..? - Już któryś raz w ciągu ich związku zadała sobie to pytanie. 

Bolało ją to ignorowanie. A może nie tyle co samo ignorowanie, co odsuwanie jej przy tych sprawach i zastąpienie jej kimś innym. Wolał porozmawiać z inną, która jak widać nadawała się lepszą partią w tej sprawie. Może by zrozumiała, gdyby to był ten jeden raz, ale to już któryś taki smutny okres w życiu Nagito, gdy zastępuje [T/I] kimś innym. Doszło do tego, że [T/N] zaczęła podejrzewać go o zdradę. W końcu każdy się w końcu czymś nudzi, nie? 

I czy ktoś powiedział, że wyjątkiem jest miłość? Nie jest. Przynajmniej nie dla każdego. 

- Głupie serce, głupie..!

Miłość trwa i będzie trwać, nieważne, jak bardzo ta druga osoba cię znienawidzi. Niektórzy tak bardzo kochają, że nie potrafią odejść, mimo ciągle zadawanego bólu. Chcą nadal pomóc i być przy tej osobie, nawet jako przyjaciele. Po prostu chcą poczuć, że tamta druga osoba jest przy nich ciągle. I właśnie taką osobą jest [T/I]. Za nic nie może porzucić Nagito, mimo że ten zadaje jej ciągle nowe rany na sercu. 

Pukanie rozeszło się po pomieszczeniu, przez co dziewczyna się wzdrygnęła, nie spodziewając się tego. Rzuciła telefon gdzieś na łóżko i otarła szybko twarz, starając się ją ogarnąć w miarę możliwości. I tak wyglądała okropnie z czerwonymi oczami i policzkami. Podeszła do drzwi i je delikatnie uchyliła. 

- Wyjaśnisz mi, kochanie moje, czemu odrzucasz moje połączenia, a twoja sąsiadka na mnie krzyczy? - Nagito stał w twarz, trzymając je, gdyby [T/N] postanowiła je nagle zamknąć. 

-  A ty mi wyjaśnisz, kto cię tu wpuścił? - Spojrzała na jego twarz, już nie przejmując się tym, że zauważy to, że płakała. 

- Twoja mama. Teraz mogę wejść i mi to wyjaśnisz? - Nawet nie czekał na pozwolenie, po prostu wszedł i stanął na środku pokoju. 

[T/I] powoli zamknęła drzwi, opierając o nie głowę. Komaeda wbił spojrzenie w jej plecy, oczekując wyjaśnień. Gdy już myślał, że jej obracanie się w jego stronę będzie równoznaczne z odpowiedzią, niespodziewanie dostał w twarz poduszką. Chwycił ją w dłonie niestety dopiero po spotkaniu się jej z jego twarzą. 

- Jesteś skończonym idiotą, Nagito! - [T/I] podeszła do niego i uderzyła go lekko pięścią w klatkę piersiową. - Krzywdzisz samą obecnością! Twoje słowa bolą... Twoje czyny bolą, wiesz? - Podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. - Dlaczego taki musisz być? Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że niektórzy cię kochają i ich dotyka twoja krzywda?

Komaeda prawdopodobnie nie wiedział co odpowiedzieć na jej słowa, bo się nie odzywał. Wpatrywał się po prostu te [K/O] oczy, które tak bardzo kochał i w których znalazł sens życia. Czując kolejne uderzenie, podobne do wcześniejszego, zagryzł wargę i niepewnie objął właścicielkę tych oczu. 

- Ale wiesz co? - Kolejne łzy spłynęły jej po policzkach. - Mimo wszystko cię kocham i prawdopodobnie nie przestanę, bo jestem dokładnie taką samą debilką jak ty. Dlatego proszę cię, zrozum to wszystko i się opamiętaj, do cholery... 

Nagle rozluźniła swoje dłonie, które ciągle były zaciśnięte i położyła je na policzkach chłopaka. Przejechała palcem po jego wardze, po czym pociągnęła go lekko w dół i złożyła na jego wargach krótki pocałunek. Kiedy Nagito już myślał, że jest już dobrze, dostał kolejny cios. W najgorsze z możliwych miejsc poniżej pasa. Zgiął się lekko z bólu, instynktownie się tam chwytając. 

- Ale to nie oznacza, że nadal nie jestem na ciebie zła - prychnęła. - Czuję się nadal ignorowana i niepotrzebna. 

- O czym mówisz, ty mała cholero? 

- Żyjesz w głębokiej nieświadomości mimo tego wszystkiego, co ci powiedziałam? - zaśmiała się smutno. - Serio jesteś debilem. 

- O tym, że ranię każdego wokół wiem od dawna. Mam do tego talent i wyjątkowe szczęście. I czy ty czujesz się ignorowana tylko dlatego, że pisze z moimi problemami do Mikan zamiast do ciebie? 

- Może? - Wywróciła oczami na jego głupie pytanie.

- To w tym momencie zrozum, że robię to, aby cię nie zadręczać i nie ranić jeszcze bardziej. - Spoważniał nagle, biorąc jej twarz w dłonie. - Jesteś delikatną osobą i się domyśliłem chyba, że cię to boli. Ale odeszło to tak bardzo w zapomnienie, że stałem się na to nawet u ciebie obojętny i nie zwracałem na to uwagi... Do pewnego momentu. Ale już jest okej. Przepraszam, tak? 

- I ty serio sądzisz, że ja ci tak od razu ładnie wybaczę? - Spojrzała na niego jak na debila, którym w sumie i tak był. 

- Tak? Zbyt mnie kochasz - zaśmiał się. 

- Jesteś mądrym debilem. - Kopnęła go w kostkę, bo i tak miał rację.

- Mądrym i kochanym debilem. 

- Pozwolił ci się ktoś odzywać? Nadal jestem zła. 

- Przez ile jeszcze, pięć sekund? - przytulił ją. 

- Cztery i pół - zrezygnowana westchnęła, jednak uśmiechając się pod nosem. 

Jednak w jej sercu pozostanie to wszystko. Ten strach i ból. Ale przecież zawsze można udawać, że jest wszystko w porządku, nie? W razie czego to zrobi z nadzieją, że Nagito nic znowu nie zauważy, a potem chwilkę w nocy popłacze. Czy to jednak nie będzie błędne koło w tym wszystkim? Zresztą, czy miłość w ogóle nie jest błędnym kołem powtarzających się cierpień i radości, schematów? 

|| O N E  S H O T S ||Where stories live. Discover now