Reki Kyan [Wystarczalność]

665 33 27
                                    

Uniwersum: SK infinity (SK8)

- Cholera - lekkie przekleństwo wydobyło się z ust [T/I], gdy butelka po napoju nie trafiła prosto do kosza, a upadła zaraz obok. - Nawet nie umiem dobrze wyrzucić czegoś do kosza, huh?       
Położyła łokcie na swoich udach, pochylając głowę i chowając twarz w zimnych dłoniach. Westchnęła, starając się powstrzymać cisnące się już od kilku godzin do oczu łzy. Ciągle gdzieś z tyłu głowy słyszała komentarze rodziny i znajomych, że nie jest taka, jaka powinna być. Przeszkadzało im, że jest sobą, a nie jak wszyscy inni w jej wieku. Nie widziała nic złego w siedzeniu domu nad książką, a nie imprezowaniu do białego rana w gronie nastoletnich już alkoholików i palaczy. Preferowała spotkania w mniejszym gronie osób, bez używek w celu urozmaicenia spotkania. Można doskonale bawić się bez tego.

Jednak otaczające ją osoby były innego zdania. Nie pijesz, nie palisz, nie tracisz jak najszybciej dziewictwa - jesteś odrzucony. Gorszy. Nieważne jak bardzo się starasz, od razu jesteś na straconej pozycji. To, jak zaczął działać świat, było dla tej nastolatki przerażające. Czuła się osaczona z każdej strony ludźmi, którzy tylko czekają, by wciągnąć ją w szaloną codzienność, niezbyt miłą, albo się pośmiać z jej inności.

Ale czym tak naprawdę była ta inność, powodująca wykluczenie normalnej dziewczyny? Tak naprawdę chyba tylko wymysłem ludzkiej głupoty.

[T/N] uderzyła się w policzki, po czym z warknięciem wstała i chciała ruszyć przed siebie. Otarła rękawem bluzy na szybko delikatne łzy w kącikach oczu, po czym wykonała dwa duże kroki przed siebie. Głębokie zamyślenie, w jakim była pogrążona, przyniosło niestety nieprzyjemne efekty. Skutki uboczne jednakże były... do zaakceptowania. Usłyszała jedynie męski krzyk, a po chwili szoku cichy trzask pochodzący z okolicy kostki prawej nogi.

Fala bólu, jaka ją ogarnęła na pięć sekund, dosłownie odebrała jej widoczność w oczach. Kłujące wręcz pulsowanie rozchodziło się po jej ciele, a przez umysł przewijała się wiązanka niezbyt kulturalnych słów jak na osobę w tak młodym wieku. Po chwili szoku spojrzała na swoją kostkę, wydając tym razem głośne i siarczyste przekleństwo na widok opuchniętej, fioletowej stopy wykrzywionej pod dziwnym kątem. Zdawało jej się, że nawet najlepszy matematyk nie mógłby określić, jaką miarę ma ten kąt. Wyglądało to tak okropnie, że [T/I] miała ochotę zwymiotować, po czym zemdleć.

- Cholercia, żyjesz? Nie wygląda to dobrze... - wyszeptał czerwonowłosy, gdy podbiegł do niej i upadł na kolana. Włosy miał roztrzepane, oddech nierówny, a na czole widać było krople potu, co sugerowało, że biegł. - Przepraszam, mogłem pilnować się bardziej, może wtedy deska by mi się nie omsknęła...

Po tych słowach skierowała swoje spojrzenie nieco na lewo, by dostrzec obiekt, który właśnie wspomniał nieznajomy. I przy okazji winowajcę, który doprowadził jej nogę do stanu, według opinii dziewczyny, bliskiego amputacji. Pomarańczowa deska leżała na asfalcie wywrócona, a koła jeszcze się kręciły, stopniowo tracąc na prędkości.

- Nic nie szkodzi... - odezwała się wreszcie w stronę chłopaka. - Przynajmniej będę miała solidny pretekst, by nie wychodzić z domu.

Czerwonooki zamrugał początkowo ze zdziwienia na jej odpowiedź, jednak po chwili cicho się zaśmiał, mrucząc, że już mu się podoba jej optymizm w tak krytycznej sytuacji. Zaproponował jej pomoc, do czego na początku nie była przekonana, lecz gdy próbowała wstać i przejść chociaż kawałek, już po pierwszym kroku była bliska upadku. Na szczęście właściciel deski był tuż obok, a jego ręce zareagowały automatycznie chwytając dziewczynę i chroniąc ją przed upadkiem. Po tej sytuacji nastolatka finalnie uległa, pozwalając się odprowadzić do domu. Na twarz chłopaka wstąpił uśmiech, który spowodował rozlanie się przyjemnego ciepła po klatce piersiowej [T/I]. Czuła, jak krew coraz to szybciej pulsowała w żyłach, a na twarz wstąpiły lekkie rumieńce. Już w tamtym momencie nieznajomy zdobył jej serce, jednak nie zrozumiała tego od razu. Nigdy też nie wierzyła w tak zwaną miłość od pierwszego wejrzenia, więc zignorowała to dziwne i nagłe, jednak dość przyjemne, uczucie.

|| O N E  S H O T S ||Where stories live. Discover now