Osamu Dazai [Data]

2.5K 146 56
                                    

Uniwersum: Bungou Stray Dogs

Osamu ma urodzinki, kto świętuje wraz ze mną?

Zakapturzona postać siedziała przy stoliku, śledząc każdy ruch pewnego mężczyzny nazywającego się Osamu Dazai, jednego z szefów Portowej Mafii. Pomimo dzielących ich ponad 10 metrów i gwaru panującego w barze słyszała każde słowo wypowiedziane przez niego w stronę rudowłosego kapelusznika.

Co chwilę nerwowo stukała paznokciami o szklankę z whisky. W dłoniach trzymała kopertę. Obracała ją ciągle, jakby zastanawiając się, po co ją ma. Dzięki swojej zdolności Usłyszę każdy szept zdołała dowiedzieć się, że towarzysz jej celu zaraz wyjdzie do toalety.

Bała się podejść do nich, gdyż w teorii była martwa. [T/I] [T/N] została zastrzelona przez snajpera wroga podczas misji wykonywanej razem z szefem Osamu Dazaiem tak głosiło zdanie zapisane w jej aktach. "Zginęła" pół roku temu. Od tamtej pory chodziła jak cień za mężczyzną.

- Wiesz... - z ust zabandażowanego popłynął kolejny potok słów. - Ostatnio spędzałem urodziny z kimś mając jakieś dziesięć lat. Zapomniałem, jak to dobrze mieć kogoś przy sobie w takie bezsensowne święto. Dziękuję, Chuuya.

Wzięła głęboki wdech. Jednym łykiem opróżniła zawartość szklanki, zostawiając w niej tylko resztki lodu. Chwyciła za nią i udała się do lady, aby poprosić o kolejną dolewkę trunku. Przy okazji usiadła nieco bliżej mężczyzn. Gdy barman nalewał jej napoju, poczuła na sobie jego wzrok.

- Dazai, wszystko okej? - Nakahara położył na jego ramieniu dłoń. - Zamyśliłeś się dość mocno.

Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że zrobiła głupi błąd, znajdując się tak blisko Osamu. Mógł ją w końcu poznać, zabrać do siedziby organizacji, oskarżyć o zdradę wraz z ucieczką, po czym zamordować bez żadnych skrupułów. Przeszedł ją dreszcz. Nasunęła kaptur jeszcze bardziej i pociągnęła nosem. Niech myśli, że płacze, a nie ukrywa twarz i tożsamość.

- Nie, coś mi się przywidziało po prostu - uśmiechnął się.

- Dobra, zaraz przyjdę. Trzeba załatwić potrzebę wyższą.

Rudy wstał i udał się w stronę toalet. Brunet wyjął z kieszeni czarnego płaszcza swoją komórką i zaczął w niej coś przeglądać. Poprawił bandaż na oku i uśmiechnął się odrobinkę szerzej niż przed chwilą. Akurat przed [T/I] pojawiła się szklanka z whisky.

- Dziewczyno, nie masz ochoty na podwójne samobójstwo? Wyglądasz, jakbyś przeżyła coś strasznego i miała ochotę to zakończyć.

Nie dotarło do niej od razu, że ta dziwna propozycja jest kierowana do niej. Ponownie opróżniła całe naczynie z cieczy. Pokiwała głową na odmowę, po czym zeszła z wysokiego krzesła. Przechodząc obok mężczyzny, podrzuciła mu do kieszeni kopertę. Uczyniła to bezszelestnie i tak, aby niczego nie poczuł. Tak jak ją uczył dawniej.

Wyszła z dusznego lokalu i oparła się o ścianę, zaraz obok drzwi. Ściągnęła kaptur i poprawiła swoje [K/W] włosy. Przez oszklone wejście spojrzała w stronę, gdzie siedział Dazai. Serce biło tak mocno, że zapewne osoby po drugiej stronie ulicy mogłyby to usłyszeć. Jestem głupia, bardzo głupia...

Chcąc schować urządzenie do kieszeni, Osamu zauważył znajdującą się w niej kopertę. Wyjął ją zaciekawiony. Przyglądał się jej chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, skąd kojarzy pismo. Po raz setny tego wieczoru poprawił spadający bandaż. Za pomocą scyzoryka, który również nosił w tej kieszeni, rozciął biały papier.

- Przecież to...

Dopiero teraz skojarzył, skąd zna to pismo. W środku znajdowała się karteczka z jednym zdaniem napisanym odręcznie wraz ze zdjęciem, na którym był on oraz dziewczyna o [K/O] oczach. Pamiętał, jak robili to zdjęcie dzień przed tą tragiczną misją.

- Wszystkiego najlepszego, Osamu - poczuł na karku ciepły oddech Chuuyi, który właśnie odczytał na głos słowa na kartce. - To [T/I], prawda?

Wskazał palcem na zdjęcie. Dazai jednak nie zareagował na jego pytanie. Wpatrywał się w te postawione litery oraz fotografię. Nie zorientował się nawet, kiedy bandaż z jego oka zsunął się i opadł na parkiet. Rudowłosy przyglądał się mu zdziwiony.

- Ona żyje... - wyszeptał.

Niebieskooki spojrzał raz jeszcze na trzymany w dłoniach partnera kawałek papieru. Przeczytał ponownie tekst, jednak tym razem zauważając drobne liczby zapisane na dole kartki. Była tam data. Nie z dnia, którego zrobiono zdjęcie.

- Jest dzisiejsza - szef przejechał palcem po tych liczbach, jakby chcąc się upewnić, że nie są one tylko jego wyobraźnią.

Wstał gwałtownie i wybiegł z budynku wprost na ulicę. Był środek nocy, więc była pusta. Uśmiechnął się do siebie, czując słone łzy. Płakał, jednak nie ze smutku. Ze szczęścia, że [T/N] żyje. Że żyje i była jeszcze pięć minut temu tak blisko niego. Spojrzał na gwiazdy, które wesoło mrugały w jego stronę.

- Jeszcze się spotkamy, [T/I].

|| O N E  S H O T S ||Where stories live. Discover now