13

564 21 0
                                    

Wizyta u ginekologa nadchodziła wielkimi krokami. Przez ten tydzień dziewczyny chodziły do pracy. Martyna również wróciła do firmy. Nie wymiotowała już tak i czuła się na siłach, żeby wrócić. Teraz jednak zamiast odpowiedzieć na zaczepki starszej pracownicy swojego szefa na tym samym wydziale po prostu ją olewała, a ta po czasie dała sobie spokój.

Dzisiaj było jednak inaczej. Martyna i Ewa siedziały w kuchni jedząc śniadanie wspólnie. Rozmawiały spokojnie na jakiś mało ważny temat. Obie miały dzisiaj wolne i czekały aż najmłodsza wróci z pracy i będą mogły udać się do ginekologa. Martyna była jakoś dziwnie podekscytowana całą tą wizytą. Już się nie bała.

-Ja już chcę szesnastą. -jęknęła Martyna i położyła czoło na wyspie kuchennej, a Ewa wywróciła oczami.

-Uspokój się już dziewczyno, bo zaraz wyrzucę cię z domu. -mruknęła. -Zajmij się czymś, a nie mi marudzisz. Szybciej ci czas mienie.

-No kiedy ja nie mogę. -znowu jęknęła.

-Rozbierz się i pilnuj ubrań. -młodsza wypuściła powietrze z ust. -Idź pisać albo czytać. Ja idę z tym głupim psem. -fuknęła. -Jak dobrze, że jutro go zabiera. -mruknęła zniesmaczona zapinając psu smycz i wyszła z domu.

Martyna została sama. Jęknęła głośno sfrustrowana i spojrzała na zegarek. Fuknęła pod nosem widząc, że wskazówki nie chcą się szybciej poruszać. Wstała z wysokiego krzesła z kubkiem do połowy pustym i usiała na kanapie. Włączyła telewizor i zaczęła oglądać leżąc na całej kanapie. Westchnęła sfrustrowana i usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.

-Ewa ja nie dam rady! -krzyknęła sfrustrowana jeszcze bardziej.

-A dlaczego ty jeszcze nie gotowa? -usłyszała głos Pauli, a szczurowaty pies podszedł do kanapy.

Usiadła powoli i spojrzała na drzwi. Ujrzała Paulę i Ewę. Spojrzała szybko na zegarek i niemal zerwała się z kanapy. Nie mogła się doczekać, a tak dała się wciągnąć w film, że aż zapomniała o wizycie.

-Już idę! - krzyknęła i udała się na górę, żeby się przebrać.

Zeszła na dół gotowa. Uśmiechała się zadowolona. Wyszła z przyjaciółkami razem z domu i udały się na przystanek. Wsiadły do busa. Martyna była bardzo podekscytowana.

Imagine || Park JiminOnde as histórias ganham vida. Descobre agora