VIII cz. II

370 28 8
                                    


Telefon wysunął mi się z ręki i opadł na pościel. Westchnęłam i przeniosłam spojrzenie zza okna na wnętrze pokoju. W tej ciszy czułam się jeszcze bardziej osamotniona i bezsilna, ale wiedziałam, że nie będę mogła leżeć tak w nieskończoność. Musiałam choć troszkę wykrzesać siły na doprowadzenie się do porządku.

Poszłam do łazienki i ponownie obmyłam twarz zimną wodą. Wytarłam ją o ręcznik i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam na zmęczoną i smutną dziewczynę, którą ktoś na siłę wyrwał z łóżka. Miałam cienie pod oczami i zaczerwienione policzki (te ostatnie to pewnie efekt lodowatej wody). Przystąpiłam do powolnego procesu zwanego bliżej „nakładaniem tapety", a jako że nie miałam nic specjalnego do roboty i robienie makijażu w jakiś dziwny sposób sprawiało mi przyjemność, to skupiłam na tym całą uwagę.

Tak dokładny makijaż zajął mi blisko godzinę czasu. Nie powiem, przyłożyłam się do niego, ale nie po to by wyglądać jak „Beyonce", ale by jak najlepiej zakryć oznaki braku chęci do życia i zapadnięte oczy. Zrobiłam delikatne smokey eyes i doczepiłam kępki rzęs. Standardowo pomalowałam brwi, nałożyłam podkład, puder i tym razem również rozświetlacz. Na usta pomadkę w odcieniu nude, by nie wyróżniały się na tle tak „umalowanej" buzi. Znów przyjrzałam się sobie w lustrze i jedyną zmianą jaką dostrzegłam to ładna twarz i brak zmęczenia, które ukryło się pod warstwami kosmetyków. Westchnęłam ciężko, próbując zmusić się do uśmiechu, ale na próżno. Rozpuściłam włosy i szybko zaczęłam je rozczesywać. Wyglądały całkiem znośnie, ale wolałam je nieco poprawić, dlatego uruchomiłam lokówkę. Podkręciłam końcówki i spryskałam wszystko lekko lakierem. Byłam niemal gotowa na przyjazd boskiego Dylana.

Ostatnim „etapem" moich „przygotowań" był dobór garderoby. Postawiłam na czarne jeansy i sweter typu oversize w odcieniu szarości. Nie miałam ochoty na żadną biżuterię, ale coś mnie podkusiło i włożyłam łańcuszek od Dylana. Nie był on widoczny bezpośrednio, ale ukrywał się za golfem.

Położyłam się na łóżku, zastanawiając się jak całe te pożal się Boże spotkanie widzi Dylan. Chyba nie sądził, że przyjedzie do mnie do domu i jak gdyby nic, zbiję piątkę z moim ojcem, i bratem? Absurdalność tego pomysłu wywołała we mnie lekkie rozbawienie.

Ja: Właściwie, to gdzie się spotkamy?

Dylan: Improwizujemy?

Ja: Liczę na Twoją kreatywność : )

Dylan: Nie zawiodę Cię.

Prychnęłam. Im bliżej było do spotkania, tym bardziej złościłam się na niego. Jeśli sądził, że jego przyjazd złagodzi nieco moje nerwy to był w sporym błędzie. Ostatnie kilka dni były czymś przełomowym w moim życiu. To wszystko wymknęło się z pod kontroli, działo się za szybko. Czułam się tym przytłoczona oraz całkowicie samotna i bezbronna. Potrzebowałam rozmowy i wsparcia, ale nikt z moich bliskich nie mógł mi go dać. Wiedziałam, że niektórych odsunęłam na własne życzenie, ale to właśnie ten, który był w stanie mi pomóc, nie zrobił tego. Czy byłam w takim razie jego drugą opcją? To ja izolowałam się od rodziców i przyjaciół dla naszego dobra, a w zamian za to otrzymałam solidy strzał w twarz. A może za dużo wymagałam od Dylana? Przecież nie jesteśmy nawet parą! Ale stało się to, co się stało. To wszystko już, to rozlane mleko. Musiałam uporządkować swoje chaotyczne życie, by odzyskać pełną władzę. Potrzebowałam spokoju, by odsunąć emocje na bok, by wszystkie problemy dokładnie przemyśleć i znaleźć rozwiązanie.

Od kiedy nasza relacja przeszła na wyższy poziom, moje życie gwałtownie przyśpieszyło. Zupełnie, jakby ktoś spuścił dotychczas zaciągnięty hamulec ręczny. Powinnam była wiedzieć, że związki z gwiazdami to nie to samo, co szkolne miłostki. Tutaj wszystko było tak samo ważne. Kiedyś nie liczyłam się tak bardzo, ze zdaniem rodziców jeśli chodziło o chłopaka. A teraz? Teraz bałam się o tym mówić, bo poza ewentualną krytyką rodziców, dochodziło jeszcze zdanie społeczeństwa, ba chyba całej Ameryki! Te myśli paraliżowały moje ciało, czułam na sobie zimne poty i ogromny ból brzucha. Zawsze prędko je odsuwałam, ale one wracały. Wiedziałam, że niedługo nadejdzie czas, w którym przyjdzie mi się z nimi zmierzyć. Wszystkie decyzje mają swoje konsekwencje, a czułam, że im dłużej to trwało, tym bardziej nie chciałam z tego rezygnować. Tak, mogłabym palić wszystkie mosty po drodze, byle nie zostawić go. To było niesamowite, jak wiele potrafiłabym poświęcić dla Dylana, choć strach ani na trochę mnie nie opuszczał. Nie wiedzieć czemu, bezustannie czułam się dla niego nieodpowiednia. Pochodziliśmy przecież z dwóch różnych światów. Moje życie zawsze zależało tylko ode mnie, nigdy nie podlegało kontroli czy ingerencji osób trzecich (pomijając oczywiście rodziców). Jednak z czasem to też miało ulec zmianie, ponieważ każdy mój ruch stanie się szczegółowo weryfikowany i oceniany przez cały świat. To będzie presja, z którą przyjdzie mi się zmierzyć.

Where's my love? | Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz