VIII cz.I

322 23 5
                                    


Danielle

Nazajutrz obudziłam się stosunkowo wcześnie, jak na sobotę. Próbowałam zasnąć, ale na próżno. Dłuższe wiercenie się w łóżku nie miało sensu, dlatego wstałam i udałam się pod szybki prysznic. Miałam nadzieję, że orzeźwi on nieco mój umysł i poprawi nastrój, który od wczoraj był fatalny.

Cała poranna toaleta zajęła mi około pół godziny, wliczając w to prysznic i ubiór. W objęciach pary i gorącej wody spędziłam blisko kwadrans. To sprawiło, że moje nadal spięte mięśnie rozluźniły się odrobinę, choć nie tak jakbym tego do końca chciała. Z tyłu głowy nadal miałam kłótnie z Laną i brak informacji od Dylana. Dodatkowo dręczył mnie ten okropny koszmar z Zaciem. Nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Sen nie rozwiał mojego smutku i zmartwień. Czułam się tak samo jak wczoraj, może minimalnie lepiej.

Ubrałam dziś czarne leginsy i biały T-shirt większy o rozmiar. Było mi trochę chłodno, więc zarzuciłam czarny, znoszony kardigan. Związałam włosy w niechlujnego koka i zeszłam na dół przywitać się z rodzicami. Standardowo tata siedział w salonie czytając gazetę, a mama krzątała się po kuchni ze szmatką w ręku ścierając blaty.

- Cześć wszystkim – powiedziałam będąc na ostatnim stopniu schodów.

- Dzień dobry córeczko – usłyszałam mamę. Wchodząc do kuchni tata wychylił się znad gazety i w odpowiedzi posłał mi ciepły uśmiech.

- Co jest na śniadanie?

- To co sobie zrobisz, masz pełną dowolność.

Westchnęłam otwierając lodówkę. Nie miałam żadnych chęci na planowanie wyszukanego śniadania, dlatego wyjęłam jedynie mleko, by zrobić płatki. Zrobiłam latte w ekspresie i usiadłam do stołu. Jadłam w milczeniu, nie patrząc zbyt długo przed siebie nie chcąc wzbudzić podejrzeń matki. Nie zniosłabym nalotu jej wścibskich pytań, bywała bardziej męcząca niż Lana.

- Co u Ciebie słychać? – zagadała niespodziewanie, gdy powoli wciskałam w siebie płatki.

- Nic specjalnego, wszystko po staremu.

- Kiedyś byłaś bardziej towarzyska – zwróciła uwagę mama zerkając kątem oka na mnie. – Przynajmniej dużo opowiadałaś.

Przez chwilę zastanawiałam się, co odpowiedzieć na ciekawą uwagę mamy, ale ostatecznie odpuściłam możliwość dłuższej dyskusji, gdyż byłam w dalszym ciągu wyczerpaną wczorajszym dniem.

- Możliwe, nie wiem. Nie narzekam na brak przyjaciół – powiedziałam biorąc łyżkę płatek do ust.

- Nie do tego zmierzam. Odnoszę wrażenie, że od kilku miesięcy dzieje się z Tobą coś dziwnego. Stałaś się skryta i tajemnicza, bardzo mało rozmawiamy, a jeśli już to rzeczowo i krótko. Wiesz przecież, że zawsze możesz na nas liczyć – ostatnie zdanie wypowiedziała w sposób łagodny i troskliwy, dając mi tym do zrozumienia, że z czasem będzie oczekiwała wyjaśnień. Wiedziałam, że przemawia przez nią miłość i chęć pomocy, a nie rodzicielskie wścibstwo.

Zrobiło mi się miło i poczułam w sobie nagle nieodpartą siłę i pragnienie, by wszystko im opowiedzieć. Wyrzucić z siebie cały ten ciężar, który zwiększył swoją wagę ostatnim czasem podwójnie. Powiedzieć krok po kroku, jak do tego doszło, nieskładnie wyjaśnić uczucie jakim darze Dylana, podać powody chwilami zbyt irracjonalnego zachowania – mówić o wszystkim, co miałam w głowie od września. I na końcu rozpłakać, gdy dojdę do etapu, w którym zaczęły się potężne schody, których boję się bardziej niż klasówki z matematyki. Naprawdę, chciałabym powiedzieć im to wszystko, chciałabym by pomogli mi poradzić sobie z tą trudną sytuacją, by pomogli mi przestać się bać. Ich ciepłe uśmiechy tak bardzo zachęcały do rozmowy, także poczułam się jak małe dziecko, które zabłądziło, dziecko, które potrzebuje usiąść na kolanach taty i przytulić się tak mocno. Przez chwilę nie myśleć, a po prostu być.

Where's my love? | Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz