11

1.4K 96 4
                                    

Danielle

Leżałam na plaży i patrzyłam, jak fale uderzają w pobliskie skały. Słońce było dziś wysoko, choć już dawno minęło południe. Zerwałam się z ostatnich lekcji, żeby złapać kilka promieni przed ostatecznym końcem lata. Cieszyłam się samotnością, gdyż cały dzień na przemian słuchałam Ally i Lany. Miałam serdecznie dość ciągłej rozmowy o Codym lub Willu. Naprawdę kochałam swoje przyjaciółki, ale kiedy obie dostawały hype na punkcie jakiegoś faceta stawały się nie do zniesienia.

Wiem, zachowywałam się, jak egoistka. Jednak było mi trodno słuchać o seksie kumpeli, kiedy w głowie miałam swojego byłego.

Rzuciłam piaskiem na te myśl.

Zac.

Jego imię odbiło się echem w mojej głowie. Czułam, że wspomnienia wróciły. Wypłynęły na wierzch zupełnie, jak te kamienie wyrzucone na brzeg przez ocean.

Zamknęłam oczy, oddając się im ponownie.

W mojej wyobraźni on zawsze był idealny. Kochałam go bezwarunkowo. Kochałam pod każdym względem. Przyciągał mnie, od kiedy pozwoliłam sobie spojrzeć na niego "inaczej". Choć nie miał urody greckiego boga i bezproblemowo mogłabym wskazać lepszych, zawsze wybierałam jego. On miał coś w sumie.. coś co sprawiało, że nie mogłam odejść. Dostrzegłam to w nim pewno dnia i juz wtedy wiedziałam, że to co robiłam było niewłaściwe. Ale nie mogłam odejść. Te uczucie nie dawało mi spokoju. Ten chłopak porwał moje serce i zamieszkał w nim na stałe.

On sprawił, że poznałam prawdziwe szaleństwo. Niósł ze sobą tyle nowych, wspaniałych uczuć.. tylko on złapał mnie za serce. Tylko on je miał. On był tak blisko... Oddałam mu wszystko co mogłam... a nawet więcej. Zgubiłam siebie w drodze po szczęście, które i tak uciekło z moich rąk. Starciłam więcej niż zyskałam? Skomplikowane. Miałam wspomnienia, jego numer w telefonie... miałam tylko te dwie rzeczy.

Czasem te obrazy pojawiały się niespodziewanie. Nie potrafiłam ich kontrolować. Ten film nie miał końca. Wtedy widziałam wszystko zupełnie, jakbym właśnie tam była. Zupełnie, jakby on nadal był mój. To było miłe kłamstwo. Lubiłam myśleć, że nadal jest mój. Lubiłam wspominać, a jeszcze bardziej łudzić się, że wróci do mnie.

Kiedyś zapytał mnie co lubię w nim najbardziej. To banalne powiedzieć "wszystko".

Kochałam jego brązowe oczy. Sposób w jaki na mnie patrzył. Słodki uśmiech, którym tak często nieświadomie mnie czarował. Długie palce i męskie dłonie. Ten dotyk, który wywoływał dreszcze. Głos, śmiech... "V", które seksownie prezentowało się, gdy był nade mną. Umięśnione ramiona, którymi tak mocno mnie obejmował.. Uścisk tak silny, zdecydowany. Nie czułam strachu i bólu. Kochałam w nim wszystko, nawet najdrobniejsza niedoskonałość, jeśli takową posiadał.

Wspomnienia.. on jest prawie wszędzie. Widzę światło księżyca i nasze splecione dłonie. Jego ledwie widoczny uśmiech.. to spojrzenie, którym przyciąga mnie do siebie. Czuje zapach męskich perfum, tak intensywnych, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. To wszystko tak idealne. I jego ramię i moment, w którym mnie obejmuje. To sen.. ja czułam się, jak we śnie, gdy byliśmy razem.

Kiedy próbuje wyobrazić sobie jego dotyk, czuje znajome dreszcze. Napływ gorąca, walące serce... jego dłoń na moim kolanie.. jego dłoń idącą coraz wyżej, moje spontanicznie "tak" i nasz koniec na tyłach samochodu. On nade mną, tak dobry w tym co robi. Bez ubrań jest cały mój. A jego oczy, usta, dotyk.. on jest skupiony na mnie. On jest we mnie, przy mnie. On jest najlepszym co kiedykolwiek miałam. Kocha, gdy krzyczę jego imię. Kocha wprawiać mnie w ruch. I gdybym mogła wzięła bym go wtedy głęboko. Dalej niż kiedykolwiek był. To było by jego szaleństwo.

Ten toksyczny obłęd.. kochałam sposób w jaki zabierał mnie do nieba.

W dzień kiedy się poznaliśmy, on wyrył swoje imię na moim sercu.

Zostawił wspomnienia i numer telefonu. Był mój w świecie, który nie był już nasz.

Otworzyłam oczy i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że płacze. Łzy ciekły strużkiem z moich policzków wprost na białą bluzkę.

Wiedziałam, że smugi tuszu czynią mój wygląd jeszcze potworniejszym. Czułam się fatalnie i wszystko za tym przemawiało.

Bez chwili namysłu podniosłam się z piasku i pospiesznie zdjęłam conversy. Później zrzuciłam z siebie bluzkę i jeansy. Wszystko niedbale wylądowało na szkolnej torbie.

W samej bieliźnie pobiegłam w kierunku oceanu. Woda nie była tak ciepła na jaką wyglądała, ale mimo wszystko nie zamierzałam wychodzić.

Chciałam, aby ocean zabrał każde moje wspomnienie.

------------------------------
Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale wyszło tak. Piosenka zupełnie nie pasuje do ff, ale jest bliska mojemu sercu i teraz po tych wypocinach w miarę tu pasująca.

Where's my love? | Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz