29

1K 79 61
                                    

Danielle

W niedzielę obudziłam wczesnym rankiem. Słońce już przedzierało się przez okna do środka pokoju, powoli rozświetlając go swoimi ciepłymi promieniami. Jeden z nich uderzał mnie w oczy tak bardzo, jakby słońce chciało przez to powiedzieć: "Pora wstać, leniu!".

Niechętnie ruszyłam się z łóżka. Standardowo założyłam na siebie kardigan i ubrałam kapciuszki. Otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, ciesząc się zapachem oceanu i świeżego porannego powietrza. Mimo chłodu, jaki oplatał moje nagie nogi, nie chciałam opuścić balkonu. Było mi na na nim tak przyjemnie i miło.

- Danielle - usłyszałam nagle głos mamy - oszalałaś? Jest listopad. Wracaj do środka.

Niestety ona nie podzielała mojego entuzjazmu.

- Nie dręcz. Już idę - posłusznie zamknęłam balkon.

- Musisz być gotowa na 1.

- W porządku. Coś jeszcze?

- Chyba to wszystko. Chciałabyś o czymś porozmawiać?

- Nie.

- To szkoda, bo ja tak - mówiąc to usiadła na brzegu mojego łóżka.

Zaczynał się wywiad pod tytułem "Nowy chłopak". Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ja nigdy w życiu nie widziałam owego chłopaka na żywo, ba ja nawet nie wiedziałam, jak on wyglądał. Znałam jedynie jego głos. Tak piękny, tak męski... Mogłam go opisać na wiele różnych sposobów.

- Coś się stało?

Jak zwykle na początku udawałam, że nie miałam pojęcia, o co chodzi, a wszystko co ona "widziła" to jedynie głupi wymysł.

- W twoim życiu pojawił się ktoś nowy?

"Ktoś nowy". Nie lubiłam tego określenia. Brzmiało tak dziwnie. Nie było żadnego "kogoś". Tylko jakiś facet, z którym wisiałam bezustannie na telefonie. Poza nim byłam wolna i niezależna.

- Nie.

- Wydawało mi się, że ostatnio cały swój wolny czas spędzałaś na telefonie.

Bo tak było mamo.

- To tylko wrażenie.

- Rozmawiasz z nim, tak?

- Z kim?

- Z jakimś chłopcem. Słyszałam ostatnio późnym wieczorem, jak się śmiałaś i zaczęłaś coś mówić. Zauważyłam też, że często korzystasz z telefonu. Wcześniej nie robiłaś tego tak intensywnie.

Moje oczy otworzyły się tak szeroko, jakby przede mną nie było już mamy, a jakiś zielony kosmita mówiący językiem elfów. Poczułam się zdemaskowana, nakryta na czymś głupim i wstydliwym. Przede wszystkim zaskoczona tokiem jej myśli. Zupełnie, jakbym miała wypisane na czole, co robię.

- On nie jest stąd, prawda?

Krótką chwilę myślałam czy odpowiedzieć na pytanie mamy. Wolałam nie mówić zbyt wiele, by później sprytnie nie wykorzystała żadnej informacji przeciwko mnie, ale nie chciałam również jej okłamywać.

- Prawda.

Na jej usta wkradł się krótki, dumny uśmieszek, ale szybko zastąpił go ciepły wyraz twarzy.

- W takim razie skąd jest ten nieznajomy?

Trafne określenie...

- Z San Francisco.

Where's my love? | Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz