Witaj na świecie

1.4K 55 8
                                    

AN: Rozdział zawiera fragment 18+ (oznaczony, możesz go pominąć 😊)

— Tatuś poszedł już do pracy? — zapytała Astrid, kiedy jej niespełna trzyletnia córeczka weszła do sypialni rodziców. Skinęła głową i z szerokim uśmiechem wskoczyła na duże łóżko, na którym w ostatnich dniach spędzała mnóstwo czasu. Kobieta podała jej ulubioną maskotkę, po czym przez moment obserwowała swoje maleństwo, zapatrzone w pluszowego smoka. W Nocną Furię z opowieści Czkawki.

Astrid złożyła kolejny kocyk i odłożyła go na niewielki stosik. Od kilku dni w każdej wolnej chwili zajmowała się przemeblowywaniem, bądź przekładaniem rzeczy w pokoiku ich nienarodzonego dziecka. Gothi przepowiedziała, że powinno urodzić się w ciągu najbliższego tygodnia. Zatem już niebawem.

Przypomniała sobie nagle panikę Czkawki dzisiejszego ranka, kiedy przekonywał ją, że jego obecność w domu jest teraz obowiązkowa. Wiedziała jednak, że ludzie w wiosce także go potrzebują, a akcja porodowa wcale może jeszcze nie nadejść.

— Tata powiedział mi dzisiaj, że nie może się doczekać, kiedy urodzi się dzidzia. I ja myślę, że też nie mogę się doczekać. I powiedział jeszcze, że byłoby śmiesznie, gdyby urodziła się w moje urodziny — zaśmiała się Zephyr, wspominając o tak ważnym dla niej dniu. Wypadał on za kilka dni, wspólnie planowany przez młode małżeństwo Haddocków. W końcu każde urodziny ma się jedynie raz w życiu, co sprawia, że każde są równie ważne.

Astrid uśmiechnęła się delikatnie, po czym wstała z niewielkim problemem i zabrała ze sobą poskładane kocyki. Pokój ich nienarodzonego jeszcze dziecka znajdował się tuż przy ich sypialni, dlatego nie zrobiła zbyt wielu kroków, by bez przeszkód się tam znaleźć.

Ułożyła je na jednej z półek. Następnie, czując już ból kręgosłupa oraz ogromny ciężar narzucony na jej stopy, zacisnęła dłonie na ramach głębokiego łóżeczka.

Przez jej ciało nagle przebiegł przeszywający, ostry ból, który niemal ściął ją z nóg. W duchu cieszyła się, że zdążyła czegoś się przytrzymać. Uczucie przeszło tak szybko jak tylko się pojawiło.

Odetchnęła głęboko, nie czując się już zupełnie bezpiecznie. Kilka dni temu miała już skurcze, które pojawiały się i znikały. Była w ciąży już po raz drugi, więc wiedziała, co przepowiadały.

Zacisnęła mocno zęby, czując kolejną falę, o wiele mocniejszą niż wcześniej. Jej ciało nawiedziły dreszcze, które przeszły szybko, unieruchamiając je przez chwilę. Głęboko zassała powietrze, po czym odetchnęła, próbując się uspokoić.

— Zephyr? — zawołała, bojąc się ruszyć z miejsca. Dziewczynka przybiegła prawie natychmiast, w dłoni trzymając pluszowego Szczerbatka.

— Co ci jest mamusiu? — zapytała z przerażeniem, widząc jak po twarzy Astrid spływają już pierwsze poty. Kobieta wzięła kolejny głęboki oddech, mając nadzieję, że skurcz nagle nie zaatakuje.

— Wszystko w porządku, skarbie. Tylko musisz pójść po tatę. Dzidzia chyba chce już nas poznać — odparła Astrid, skupiając wszystkie swoje siły po to, by brzmieć spokojnie. Zephyr uśmiechnęła się szeroko i szybko zniknęła jej z oczu. Zostawiła nawet własną, ukochaną maskotkę, która teraz leżała samotnie na podłodze. Astrid spojrzała na nią przez chwilę, chcąc się na czymś skupić, czymś zająć myśli. Zastanawiała się zatem przez chwilę nad losem Szczerbatka oraz Białej Furii. Była ciekawa, czy ich rodzina powiększyła się o nowych członków, tak jak działo się w przypadku jej i Czkawki.

— No maleńki, jeśli będziemy współpracować to jeszcze dzisiaj będziemy mogli cię zobaczyć — wyszeptała, starając się opanować oddech. Wiedziała, że panika w niczym nie pomoże. — Twój tata oszaleje z radości.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now