Zawsze będę cię kochać

2.6K 81 43
                                    

W opowiadaniu pojawiają się sceny erotyczne...

Miłość wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

Nazywał się Sindre Nielsen. Wydawał się na pierwszy rzut oka dobrym, lecz przebiegłym człowiekiem. W dzień kiedy dotarł na Berk nikt jeszcze nie uważał go za zdrajcę czy niegodziwca. Był prostym kupcem, jak się przedstawił. Przypłynął wraz ze swymi ludźmi z dalekich rejonów, które nawet Czkawce, wodzowi wyspy Berk, nie były znane, choć jak wiemy wiele widział. Kiedy dobili do brzegu, zarządali od mieszkańców prawa do bezpiecznego przenocowania w wiosce. Trafili akurat na jedno ze świąt norskich, mianowicie - Mobon. To właśnie wtedy piło się najwięcej miodu pitnego, który produkowano, właśnie od tego dnia. Podczas wieczornej uczty świętowano zakończenie żniw i upijano się słodkim trunkiem... Święto to należało do świąt wesołych, tego roku jednak miało pozostać niemiłym wspomnieniem dla jednego z mieszkańców potężnej wyspy Berk.

***

- Czkawka! - krzyknęła blondynka, zauważając już z wysokości dziesięciu metrów swojego chłopaka. Nakazała smoczycy lądować i już chwilę później stała na twardej, ciepłej ziemi. Brunet podszedł do niej i objął ją w talii, lekko przyciągając do siebie. Wtedy obdarował ją jednym ze słodkich pocałunków.
- Witaj Milady - wymruczał jej do ucha i musnął delikatnie jej skroń, by sekundę później oderwać się od niej i chwyciwszy jej dłoń, udać się w stronę twierdzy, by zatwierdzić ostatnie przygotowania do wieczornej uczty. Złączył jej place ze swoimi i ruszyli wolnym krokiem ku wzniesieniu. Od czasu do czasu słychać było śmiech dziewczyny, kiedy chłopak opowiedział jej coś śmiesznego lub zrelacjonował przebieg pracy z Mieczykiem i Szpadką, którzy obecnie przeprowadzali zajęcia w Smoczej Akademii.
- Byłam dzisiaj rano na patrolu - powiedziała poważnie blondynka i popatrzyła na chłopaka ze zmartwieniem. - Nie mówiłeś, że będziemy mieli gości.
- To dziwne, bo nic mi nie wiadomo o żadnych przybyszach - odparł ze zdziwieniem. Dziewczyna uniosła w górę brwi.
- Mówili, że zostali zaproszeni na Mobon, to znaczy ich przywódca Morkøn jakiś-tam, nie zapamiętałam nazwiska, ale on nie mógł przybyć i wysłał swoim ludzi... Trzeba będzie to sprawdzić - dodała ze zmęczeniem.
- Morkøn... Morkøn... Wiem! Morkøn Olvson! Nasz, że tak powiem, sojusznik. Podpisałem z nim umowę o wymianie handlowej, ale minęło już tyle czasu, a jakoś nie mieliśmy okazji się spotkać. Zawsze wysyła swoich ludzi.
- Nie wydaje ci się to dziwne?
- Może trochę. Sam nie wiem. Musimy o tym rozmawiać? Wolałbym jakoś milej spędzić czas - odparł, całując dziewczynę w policzek.
- Proponujesz coś? - zapytała, patrząc w stronę jego domu.
- Sama proponujesz, spoglądając w tamtą stronę - rzekł i pociągnął dziewczynę w stronę budynku.

Drzwi trzasnęły, kiedy dwójka zakochanych na zabój młodych ludzi przywarło do nich z całej siły. Czkawka oparł dłonie o drewniane deski i popatrzył przez chwilę w oczy ukochanej, jakby pytał o zgodę i o potwierdzenie, że oboje tego chcą. Nie chciał jej w końcu do niczego zmuszać. Astrid nie powiedziała nic, objęła chłopaka za szyję i wpiła się w jego delikatne usta z ogromnym pragnieniem. Rozchylił jej usta za pomocą języka i wdarł się, by przejąć nad nią kontrolę, zdominować ją, pokonać. Był jedynym, któremu ulegała i on doskonale o tym wiedział, choć za nic w świecie nie przyznałaby się do tego. Jęknęła cicho kiedy ugryzł ją delikatnie w język. Oplotła nogami jego biodra, a on podtrzymał ją ramionami by nie spadła i ruszył z nią na górę. Wszedł z nią do pokoju i położył delikatnie na łożku, choć nie chciał rozstawać się z nią ani na sekundę. Tak naprawdę mógł kochać się z nią dosłownie wszędzie, ale dzisiaj był na tyle niespokojny, że zamknął drzwi na klucz i wyrzuciwszy go gdzieś w kąt, wrócił do niej. Nachylił się nad nią i przywarł mocno do jej ust, wracając do poprzedniej pieszczoty. W pewnym momencie zjechał pocałunkami niżej, a jego dłonie kreśliły na jej plecach nieznane wzory. Wsunął je pod jej bluzkę i jednym sprawnym ruchem pozbawił jej górnej części ubioru. Dziewczyna również chcąc pozbywać się ubrań z ciała ukochanego próbowała odpiąć zapięcie kombinezonu, jednak to tak po prostu, akurat teraz musiało się zaciąć.
- Cholera Czkawka, odepnij to - niemal krzyknęła, tak na nią działał. Chłopak przewrócił oczami i niemal nie odrywając od niej ust pozbawił się kombinezonu i koszuli pozostawając w samych spodniach. Astrid przyciągnęła go bliżej siebie i wpiła się w jego usta na powrót. Jedną ręką uniósł jej talię w górę, by chwilę później drugą odpiąć cienki materiał stanika i zedrzeć go z niej. Pieścili swoje usta, będąc w tym zaprawieni, oboje doprowadzali się do szaleństwa.
- Uwiel..biam cię - wymruczała Astrid, kiedy postanowił wreszcie przejść do konkretów i zaczął ściągać jej spódniczkę.
- A ja cię kocham - powiedział, zatrzymując się i spoglądając w jej oczy.
- Ja.. ja... też cię ko-kocham - wyjęczała i wpiła się w jego mokre usta. Chciała pozostać z nim na zawsze. Nagle brunet zamarł, słysząc głośne pukanie do drzwi i czyiś głos.
- Czkawka... - mruknęła Astrid, próbując dostać się do jego spodni, całkowicie ignorując narastające pukanie. Chłopak chwycił ją za nadgarstki, powstrzymując ją od czynu, którego sam pragnął ale musiał myśleć racjonalnie i zakończyć pieszczoty akurat w tym momencie. Wstał szybko z łóżka i przetarł mokrą od potu twarz czystym ręcznikiem, leżącym na krześle. Zarzucił na siebie koszulę, a Astrid podał jakąś swoją koszulkę. Kiedy upewnił się, że dziewczyna już się ubrała, odnalazł klucz i otworzył drzwi pokoju. Przed nim stał Sączysmark z tym swoim głupkowatym uśmiechem. Popatrzył najpierw na przyjaciela, później na dziewczynę, która siedziała na łożku w koszulce swojego chłopaka i poprawiała rozwalonego w przypływie namiętności warkocza.
- Widzę, że doskonałe wyczucie czasu - zaśmiał się, a Czkawka zmierzył go lodowatym wzrokiem.
- Mam nadzieję, że masz jakiś arcyważny powód lub sprawę życia i śmierci - warknął w jego stronę brunet i skrzyżował ręce na piersi - bo poszukuję właśnie ochotnika do sprzątania stajni przez najbliższy miesiąc.
- Valka cię wszędzie szuka - odparł Sączysmark, przełykając głośno ślinę. - A raczej wodza, ale zwracając uwagę na to, to, w sumie - ty nim jesteś. - Dodał, uświadamiając mu to dobitnie. Czkawka westchnął ciężko i rzucił tęskne spojrzenie w stronę ukochanej, która wzruszyła tylko ramionami i pokiwała głową ze zrozumieniem. Następnie wstała i zamknęła drzwi, chcąc najpewniej się ubrać. Zajęło jej to niecałą minutę. Potem wyszła i chwyciwszy w jedną rękę topór, drugą złączyła z palcami chłopaka, ruszyła na zewnątrz, ciągnąc za sobą zmęczonego Czkawkę.
- Chyba doczekamy się następcy Berk o wiele szybciej, niż przypuszczaliśmy - zaśmiał się i podążył w ślad za parą.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now