Miłość

2K 70 17
                                    

Czkawka przysiadł na kamieniu, chcąc choć chwilę odpocząć po kilkugodzinnym poszukiwaniu ziół dla Gothi. Obiecał bowiem staruszce, że osobiście dostarczy jej zapasy. Nie sądził jednak, że to zadanie będzie wymagało tyle wysiłku. Żałował teraz, że nie poprosił kogoś o pomoc.

Wyciągnął z torby bukłak z wodą i wypił kilka łyków. Szczerbatek otarł się o jego dłoń, na co wódz uśmiechnął się delikatnie. Pogłaskał smoczysko po czarnych łuskach. Nocna Furia mruknęła z zadowoleniem, mrużąc powoli powieki. Nagle jednak odskoczyła od chłopaka, słysząc ciche kroki i warknęła ostrzegawczo. Czkawka naraz stanął w pionie, zapalając miecz, by być przygotowany na każdą okoliczność. Zza krzaków wyszła jednak jakaś niska postać. Szatyn ze zdziwieniem spostrzegł, że jest to mała dziewczynka. Mogła mieć około pięciu może sześciu lat. W prawej rączce trzymała małą maskotkę, a drugą tarła zaczerwienione oko. Krzyknęła, kiedy dostrzegła Szczerbatka.
- Nie zrobi ci krzywdy - powiedział szybko Czkawka i odciągnął smoka od dziecka. Sam kucnął przy dziewczynce, wyciągając w jej stronę dłoń. Ta popatrzyła na niego z zaskoczeniem i zakasłała cicho. Dopiero teraz wódz dostrzegł zaszklone oczy dziecka i rozpaloną twarzyczkę. Przyłożył palce do czoła małej, po chwili skrzywiając się pod wpływem temperatury.
- Boli mnie głowa - wyszeptała przez zaciśnięte gardło.
- Gdzie są twoi rodzice? - zapytał, wiedząc, że dziewczynka nie jest z Berk. Znał wszystkie dzieci na wyspie, jeśli nie po imieniu, to przynajmniej po wyglądzie. Dziecko pokręciło główką, a do oczu napłynęły nagle łzy. - Hej, spokojnie. Wiesz, co? Mam taki pomysł. Może... zabierzemy cię do nas do domu, a jutro, z samego rana poszukamy twoich rodziców, co? Robi się coraz ciemniej i zimniej. - Mała pokiwała delikatnie główką. Nocna Furia uśmiechnęła się w swój wyjątkowy i uroczy sposób, wywołując cichy śmiech dziewczynki.

°°°

Czkawka siedział przy stole, co jakiś czas spoglądając w stronę śpiącej w fotelu przy palenisku dziewczynki. Szczerbatek położył się nieopodal, pogrążony teraz w lekkim śnie. Budził się co chwilę, sprawdzając czy wszystko jest nadal w porządku. Kiedy tylko był na tyle spokojny, znów zasypiał na kilka chwil.
Trwała przyjemna cisza, kiedy nagle drzwi domu trzasnęły ciężko, a z ich pobliża dało się słyszeć głośny głos:
- Ja go kiedyś normalnie rozszarpię - warknęła Astrid, niedbale ściągając buty i rzucając je gdzieś w kąt. - Sączysmarka - dodała, zdając sobie sprawę, że jej mąż może nie mieć pojęcia o czyn ona mówi. A skoro zaczęła wywód od samych drzwi, to była to najwidoczniej dosyć ważna sprawa. - A jak już do tego dojdzie to możesz mnie nawet wsadzić do celi. Wszystko mi jedno, naprawdę, ale-
- Ciszej Astrid - przerwał jej Czkawka i gestem ręki pokazał, że pragnie, by do niego podeszła. Popatrzyła na niego wilkiem za to, że wtrącił się w jej monolog, ale twarz jej złagodniała, kiedy zobaczyła, że mają gościa. I to nie byle jakiego, a małą dziewczynkę, śpiącą teraz słodko w jej ulubionym fotelu. Popatrzyła raz na nią, a następnie na szatyna, który nie wyczytał niestety nic z tego spojrzenia. Dziewczyna westchnęła za to cicho i podeszła do paleniska. Ściągnęła znad ognia garnek, po czym przygotowała kubek z ziołami, zalewając je następnie ciepłą wodą. Upiła kilka łyków i znów westchnęła.
- Jesteś zła, że ją tutaj przyprowadziłem? - zapytał od razu, widząc wzrok żony.
- Nie, oczywiście, że nie, ale chyba musisz mi to wszystko choć trochę wyjaśnić. - Powiedziała, a Czkawka ze spokojem zaczął od samego początku. Jego opowieść nie była długa, jakby się na początku wydawała. Astrid patrzyła na niego jednak całkiem zszokowana.
- Jutro zbiorę jeźdźców i poszukamy rodziców tej małej. O ile jeszcze tutaj są - westchnął Czkawka i spojrzał na biedne, zagubione dziecko. Odłożył węgielek, który do tej pory obracał w palcach. Zrobił ogólnie porządek na biurku, przerywając wciąż trwającą ciszę, przesuwaniem starych ksiąg.
- Myślisz, że mogli tak po prostu zostawić tu dziecko i odpłynąć? - zapytała, ale nie oczekiwała słownej odpowiedzi. Wystarczyło lekkie skinięcie głowy. Dziewczyna przeniosła zatroskane spojrzenie na dziecko, śpiące w fotelu i okryte ciepłym kocem. Przez moment dostrzegła samą siebie. Zostawioną samą sobie.
- A co jeśli nikogo nie znajdziecie?
- Będziemy musieli znaleźć jej nowy dom. Ona ma tylko pięć lat, Astrid. Nie możemy zostawić jej w takim przypadku bez opieki. Ale tym będziemy się martwić później. A teraz może idź odpocząć. Na pewno jesteś zmęczona - wyszeptał ostatnie zdanie i podniósł się wolno z krzesła. Objął żonę w talii, a jego dłoń niemal odruchowo powędrowała na delikatnie zaokrąglony brzuszek ukochanej. Blondynka nie zdziwiła się tym gestem. Czkawka odkąd tylko dowiedział się, że za mniej niż pół roku powita na świecie swojego potomka praktycznie cały czas dotykał ją w ten sposób. Astrid nie miała mu tego za złe. Dla niej rownież było to cudowne, ale i niezwykle odprężające. Dziewczyna wyglądała naprawdę uroczo. Ciąża dodała jej uroku, nie tylko w oczach jej męża, ale także w oczach otaczających ją wikingów. Nie było dnia, kiedy nie usłyszałaby jakiegoś miłego słowa, czy komplementu. Nie mogła przyzwyczaić się do takiego obrotu sprawy, w końcu nigdy szczególnie się w tym nie przejmowała, teraz jednak była żoną wodza. To było całkiem normalne, żeby o niej mówiono. I nawet jeśli jakoś za tym nie przepadała, to było po prostu miłe. W tym momencie uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się z zainteresowania Czkawki tylko i wyłącznie jej osobą (no i ich maleństwem).
- Też powineś iść spać - wyszeptała, gładząc dłonią jego policzek. Miał podkrążone oczy, co zauważyła od razu. Ostatnie godziny naprawdę dały mu nieźle w kość.
- Pójdę. Prześpię się tutaj, przy Szczerbatku - powiedział, a Astrid obrzuciła go spojrzeniem pełnym zwątpienia. - Pójdę spać, słowo honoru - wzmocnił swoją obietnicę i uśmiechnął się szeroko. Szczerbatek także popatrzył na dziewczynę, pełnym przekonania spojrzeniem, a ta zaśmiała się cicho.
- Dobra, powiedzmy, że wam wierzę - wyszeptała, ziewając przy tym. - A sen nam wszystkim bardzo się przyda - dodała, kładąc dłoń na brzuch i uśmiechając się ciepło. Czkawka odwzajemnił ten gest, a następnie zbliżył się na tyle, by złączyć wargi z ustami ukochanej w spokojnym pocałunku. Wojowniczka cicho mruknęła z zadowoleniem. Gdy przerwała słodką czułość, mocniej wtuliła się w ciało męża, życząc mu dobrej nocy. W głębi duszy wiedziała, że minie ona w spokoju, bez jej ciągłego marudzenia. Niestety nie miała wielkiego wpływu na własne zachcianki, czy skutki uboczne ciąży.
- Dobranoc Milady - wyszeptał i cmoknął ją jeszcze w czoło, zanim znikła na schodach.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now