definitions of pain

880 27 4
                                    

[18+]
[brutal scenes]

Niepokój.
Noc była zupełnie cicha, choć północny wiatr poruszał żaglami ogromnych statków, przycumowanych w dokach. Gwiazdy były widoczne z każdego zakątka wyspy, a księżyc oświetlał jej powierzchnię, okrywając ją jakby srebrzystym kocem.

Czkawka Haddock skrzywił się delikatnie przez sen, gdy do jego uszu dobiegł odgłos cichych, ale szybkich kroków. Przewrócił się na drugi bok, pociągając w swoją stronę futro, owijając zmarznięte, zmęczone ciało.

Strach.
Panowała ciemność, choć jasne światło księżyca wpadało przez otwarte okno wprost do ich sypialni. Ciszę przerywały jedynie ich spokojne oddechy oraz ciche uderzenie serc, tak bardzo zbliżonych do siebie.

Astrid Haddock otworzyła gwałtownie oczy, jakby wybudzona z koszmaru. Przerażonym spojrzeniem zlustrowała sypialnię, a jej spojrzenie ostatecznie zatrzymało się na spokojnej twarzy męża. Uśmiechnęła się lekko, podnosząc się wolno do siadu. Odrzuciła futro i opuściła nogi na podłogę, po chwili wstając. Ruch, nawet wykonany tak wolno, niemal leniwie, sprawił, że poczuła lekki ból w okolicach krzyża. Dłoń kobiety odruchowo powędrowała do zaokrąglonego, ciążowego brzuszka, do dziecka, które spało.

Najczęściej budziły ją ruchy maluszka, który szukał odpowiedniej pozycji. Wił się w jej wnętrzu, nie pozwalając na sen. Tej nocy jednak był całkiem spokojny, prawie nie czuła jego ruchów. Powinna była się zmartwić, jednak zamiast tego celebrowała tę chwilę spokoju.

Przeciągnęła się i popatrzyła jeszcze na spokojny wyraz twarzy Czkawki.

Żołądek niemal podszedł jej do gardła, gdy poczuła mdłości. Zakryła usta dłonią i szybkim krokiem skierowała się w kierunku schodów. Jej stopy dotykały zimnej podłogi, jednak miała wrażenie, jakby unosiła się w powietrzu. Złapała się poręczy, mocno zaciskając dłoń, tak, że aż zbielały jej kostki. Otworzyła usta, jakby chciała krzyknąć, ale odruch wymiotny był o wiele silniejszy. Zamknęła oczy, biorąc dwa głębokie oddechy, a nieprzyjemne uczucie natychmiast ustąpiło. Odzyskała dodatkowo władzę w nogach i zeszła ostrożnie na parter.

To był dopiero początek.

Koszmar.
Miał wrażenie, jakby całe jego ciało opadało. Zaciskał mocno palce na prześcieradle, próbując złapać się czegoś, co ocaliłoby go od zderzenia się z ziemią. Jednak wszystko wydawało się tak bardzo odległe. Starał się krzyczeć, otwierał usta, ale żaden dźwięk nie opuszczał jego wnętrza, jakby zatrzymywał się w jego głowie. Skrzywił się, łapiąc oddech, walcząc z walącym w piersi sercem.

Usłyszał krzyk – przerażający, głośny, niemal piskliwy krzyk.
Obcy krzyk, który wydobył się z obcego gardła.

Wybudził się nagle, zlany potem i zalany ponurymi obrazami, które jeszcze przez moment kłębiły się w jego głowie, choć z całej siły błagał, by zniknęły. Usiadł na łóżku, całkowicie wykończony złym snem, którego wolał nie przywoływać z powrotem. Wiedział, że teraz nie zaśnie, że nie dane mu będzie odpocząć. Spojrzał jednak na prawą stronę dużego łóżka. Miał nadzieję, że widok ukochanej jakoś zdoła zatrzeć nieprzyjemne obrazy i ukoi jego splątane myśli.

Nie było jej.

Przerażenie.
Musiała usiąść. Na podłodze. Z kubkiem wody w jednej dłoni.
Zacisnęła palce na drewnianym naczyniu, gdy przychylała je, wlewając w siebie chłodny napój. Wzięła głęboki oddech, jednak wypuszczając powietrze z płuc, poczuła ból, który rozprzestrzenił się po całym jej ciele.

– Czkawka – szepnęła najciszej jak tylko potrafiła, przymykając powieki i odchylając głowę. Przez moment po prostu oddychała, zbierając siły, gdy nagle jej podbrzusze przeszył ostry ból, a mięśnie skurczyły się gwałtownie, odbierając jej oddech.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now