Droga powrotna

1.7K 73 12
                                    

Żaden dystans nie może nas rozdzielić
Nie ma niczego, czego bym nie zrobił
Odnajdę moją drogę powrotną do Ciebie*

Astrid zamknęła księgę i przesunęła ją na drugą stronę stołu. Miała dzisiaj wszystkiego dosyć, dlatego poskładała wszystkie kartki na jeden stosik i odeszła od stołu. Odkąd jej rodzice wypłynęli na kilka tygodni minęło pięć dni, w czasie których pomieszkiwała sama. Co prawda jej brat oraz jego żona zapraszali ją do siebie, ale odmówiła, obiecując, że zajmie się domem na czas nieobecności Hoffersonów. Blondynka położyła się na futrach przy palenisku, chcąc chwilę odpocząć kiedy do drzwi ktoś zapukał. Westchnęła tylko i wstała ruszając w ich stronę. W progu pojawił się Ethan – jej brat. Zaprosiła go z uśmiechem do środka. Mężczyzna był starszy sześć lat i często otaczał siostrę swoją opieką. Bardzo ją kochał i był w stanie zrobić dla niej praktycznie wszystko.
— Słuchaj — zaczął — Emma przygotowywuje jakąś odświętną kolację — zaśmiał się, wspominając swoją żonę. — Odkryła nowe przepisy i próbuje je na mnie wypróbować. Może wpadniecie z Czkawką za jakąś godzinkę?
— Wiesz... w sumie to bardzo dobry pomysł. — Odparła z entuzjazmem, ale nagle uśmiech znikł jej z twarzy. Ethan popatrzył na nią w oczekiwaniu.
— Wszystko w porządku?
— Tak. W jak najlepszym. Pójdę zaprosić Czkawkę — powiedziała i tym samym wyszła z nim na zewnątrz.

Blondynka stawiała szybkie aczkolwiek pewne kroki zmierzając w stronę kuźni Pyskacza. To tam najprawdopodobniej powinien przebywać jej chłopak. Już z daleka słyszała dźwięczne uderzenia młotka w żelazo. Uśmiechnęła się na widok szatyna szkicującego coś przy stole w rogu. Przy kowadle dostrzegła Bjørna – młodzika, który postanowił nauczyć się kowalstwa. To on roznosił wokół ten dźwięk. Astrid weszła pod dach budynku i podeszła do ukochanego. Musnęła jego policzek ustami na powitanie, lecz nie zwróciła na siebie swojej uwagi. Nawet na nią nie spojrzał. Otoczyła go ramionami i wyszeptała do ucha:
— Cześć. — Chłopak zaskoczony jej obecnością popatrzył na nią, ale nic nie powiedział. — Zamierzasz cały czas mnie ignorować?
— Nie ignoruję cię — odparł spokojnie i wrócił do przerwanej czynności.
— Tylko nie zwracasz na mnie uwagi. Tak, Czkawka, to ignorancja. — Skrzyżowała ramiona na piersi i popatrzyła na niego z niedowierzeniem. Następnie wyrwała mu kartki spod dłoni i rozrzuciła je wokół. Chłopak zgromił ją wzrokiem. — Popatrz na mnie wreszcie!
— Przestań Astrid — mruknął cicho i schylił się, by posprzątać bałagan. Jednak ona była szybsza i pozbierała szybko kilka kartek, po czym tak po prostu wrzuciła je w ogień. Nigdy nie sądziła, że byłaby zdolna do takiego czynu, ale szatyn naprawdę wyprowadził ją z równowagi, a ona nie zamierzała odpuścić ani trochę.
— Masz pojęcie co to było?! — krzyknął na nią i podniósł się. Bjørn wycofał się z budynku, nie chcąc przeszkadzać parze w ostrej wymianie zdań.
— Na pewno coś ważniejszego ode mnie — mruknęła pod nosem, a Czkawka westchnął ze zrezygnowaniem.
— Jest jakiś powód twojej wizyty? — zapytał, nie chcąc dalej pakować się w kłótnie, jednak Astrid nie zamierzała tak po prostu odłożyć tego tematu.
— Ethan i Emma zapraszają nas na kolację — wyjaśniła oschle. — Chciałam z tobą iść, ale nie wiem czy nadal mam ochotę. I tak pewnie odmówisz.
— Naprawdę bardzo bym chciał... ale...
— Jasna cholera! Przestań się wykręcać! Mam tego dość, Czkawka! Ciągłego czekania, aż łaskawie wódz znajdzie dla mnie czas. To bez sensu — poczuła jak w kącikach oczu wzbierają jej się łzy, jednak przetarła je szybko, nie chcąc okazać słabości.
— As... — próbował załagodzić jakość sytuację, jednak tylko ją pogarszał. Policzki blondynki zalały się łzami. Czkawka próbował je otrzeć jednak wtedy go uderzyła. Spoliczkował. Poczuł pulsujący ból. Popatrzył na nią.
— Astri...
— Jak mogłam się w tobie tak po prostu zakochać. Zniknij stąd, z mojego życia... — zaczęła jednak nie zdołała dokończyć. Ściągnęła pospiesznie pierścionek, który zrobił jej na pierwszą rocznicę i rzuciła go gdzieś na ziemię, po czym po prostu wybiegła na zewnątrz. Czkawka poczuł jak miękną mu nogi. Ugięły się, a chłopak padł na kolana drżąc z powodu szlochu. Nadal nie mógł pojąć sytuacji, która wydarzyła się całkiem przed chwilą. Nie mógł uwierzyć w to jak bardzo się zmienił. Jednak nie potrafił inaczej. Musiał dbać o swoich ludzi, nie tylko myśleć o dziewczynie...
— Przepraszam Astrid — wyszeptał do siebie i położył na otwartej dłoni pierścionek, który od roku zdobił palec ukochanej, byłej dziewczyny. Następnie wstał i otarł łzy. Miał jeszcze tyle pracy... ale czy potrafił ją wykonywać tak samo?

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now