Junto a Ti, siempre [1/2]

1.6K 66 24
                                    

Dedykacja dla... Smilee_e  i Snutka  - moje kochane,
najlepsze Wariatkowe pisarki!

          
          Astrid zmrużyła oczy niemal natychmiast po wcześniejszym rozchyleniu powiek. Światło słoneczne wdarło się do jej małego pokoju na poddaszu i rozświetliło mrok nocy. Blondynka usiadła na łóżku i przetarła zmęczoną twarz. Usłyszała dochodzące z dołu przygotowania do śniadania i nagle poczuła dziwne mdłości. Uznała je jako wydarzenie przejściowe i szczególnie się nie przejęła. Wyszła spod ciepłego okrycia i założyła codzienne ubranie. Szybko zaplotła prostego warkocza i zbiegła na dół.

          Przy stole ujrzała już całą swoją rodzinę. Ethan uśmiechnął się do niej serdecznie i odsunął krzesło stojące obok niego. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech brata i usiadła na przygotowanym przez niego miejscu. Posmarowała kromki ulubionym serkiem, po czym razem z resztą domowników zaczęła jeść. W trakcie poczuła ból brzucha. Mimo głodu udało jej się zjeść jedynie pół kromki. Podziękowała jednak za śniadanie i opuściła dom oraz jego mieszkańców. Musiała natychmiast wyjść na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem. Oparła się o ścianę chaty, czując jak kręci jej się w głowie.
— Wszystko w porządku, Astrid? — usłyszała nagle. Spojrzała na brata i uśmiechnęła się sztucznie.
— Pewnie, tylko gorzej się czuję. Ale... wszystko w porządku — zapewniła go, by nie denerwował się jej stanem.
— Może zaprowadzić cię do Gothi — zaproponował, ale szybko pokręciła przecząco głową. Nie odwiedzała znachorki, chyba, że została do tego zmuszona, przykładowo przez Czkawkę. Nie miała więc zamiaru odwiedzać jej tylko dlatego, że gorzej się poczuła.
— Nie, nie trzeba — odparła. — Zaraz dojdę do siebie — uspokoiła go. — Muszę już iść. Mam zajęcia w Akademii. — Wymyśliła na szybko jakąś wymówkę, by móc go spławić. Przewrócił oczami, ale odpuścił. Astrid wypuściła powietrze i odetchnęła z ulgą, że pozbyła się natrętnego brata. Już miała ruszyć do domku Wichurki, kiedy wpadła na kogoś.
— Oh — wydobyła z siebie, wpadając w ramiona ukochanego. Czkawka zaśmiał się łapiąc dziewczynę i pomagając jej stanąć prosto.
— Całkiem przyjemne spotkanie — odparł i uśmiechnął się w jej stronę. Odwzajemniła gest, ale nagle zmarkotniała, czując nagłe mdłości. Wykręciła się jakimś zajęciem i odeszła czym prędzej od chłopaka i brata. Czkawka popatrzył na Ethana, ale ten tylko wzruszył ramionami. Astrid natomiast wskoczyła szybko na Wichurę i wzleciała w niebo. Wzięła kilka głębokich oddechów, czując jak jej ciało powraca do normy.

— Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku — zaznaczył Ethan, kiedy razem z wodzem szedł w stronę Akademii. Czkawka westchnął cicho i pozdrowił kolejnego wikinga, życzącego mu dobrego dnia.
— To jest Astrid, ona tak po prostu nie powie nam, że coś się dzieje — zdenerwował się lekko. Sam widział przecież bladą twarz ukochanej i ten nieobecny wzrok.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytał brat blondynki i zatrzymał się. Wódz stanął naprzeciw mężczyzny i wzruszył ramionami, opuszczając wzrok.
— Sam nie wiem. Nie zmuszę jej do mówienia. Wybacz, ale mam jeszcze kilka spraw na głowie. Gdybyś dowiedział się czegoś nowego to chcę być pierwszą osobą, do której się zwrócisz — powiedział poważnie. Ethan skinął głową, rozumiejąc i pożegnał przyjaciela. 

           Czkawka wszedł do Akademii pełen obaw o ukochaną. Astrid nigdy nie skarżyła się na nic. Doskonale pamiętał jednak jak bardzo był przerażony, kiedy zachorowała na Plagę Odyna, jak odchodził od zmysłów, bojąc się, że straci ją na zawsze. To właśnie wtedy przyrzekł sobie, że kiedy tylko zbierze się na odwagę powie wojowniczce o swoich uczuciach. Oboje długo z tym zwlekali choć kolejne wydarzenia również przypomniały im o kruchości ludzkiego życia i przemijalności. 

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now