I'll love u the same

1K 48 2
                                    

Will have my heart for all the time

Even on your darkest days

You know that I will never change

Will love you the same

"All my life" - WILD


— Wodzu!

Po Nowej Berk szybko rozeszła się wieść, że zaginął młody przywódca wikingów. Początkowo wszyscy faktycznie tak myśleli. Ktoś podłapał temat i przesłał go dalej, nie znając pewnych faktów. Czkawki faktycznie nie dało się dojrzeć w tłumie krzątających się mieszkańców wyspy. Nic nie ulepszał, nie było go także w kuźni, ani przy budowie nowej twierdzy. Nie pilnował pracy w porcie, nie rysował projektów i nie pokazał się od rana na zewnątrz. W namiocie też sprawdzono. Przepadł jak kamień w wodę.

— Myślisz, że tutaj nas nie znajdą? — zaśmiała się Astrid, wychylając lekko głowę zza kilku skrzynek, ustawionych jedna przy drugiej.

— Przy ich zdolnościach to nie byłbym tego taki pewny — odparł Czkawka szeptem, byle nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Siedział oparty o starą beczkę, która przyleciała razem z nimi z Berk. Na nowej wyspie było jedno takie miejsce, w którym wikingowie znieśli na razie niezbyt przydatne rzeczy, które jedynie mogłyby zawadzać w budowie nowej przyszłości. I to Astrid wpadła na pomysł, by wreszcie nieco odpocząć od codziennej ciężkiej pracy.

— Czuję się jak jakaś nastolatka, która ukrywa się przed całym światem — wyznała mu cichutko, nawet na niego nie patrząc, a cały czas bacznie obserwując otoczenie.

— Po pierwsze nie jesteśmy aż tacy starzy, a po drugie właśnie to robimy — powiedział i przyciągnął ją w swoją stronę. Jej radosne oczy wpatrywały się w jego spokojne spojrzenie przez krótką chwilę. Następnie przeniosła je na usta narzeczonego, na których nagle złożyła krótki pocałunek. Odsunęła się od niego, zauważając, że oczekiwał czegoś dłuższego, bardziej romantycznego.

— Mam pomysł! — odparła głośno, a Czkawka zareagował naraz, ciągnąc ją w swoją stronę i blokując jej usta dłonią. Zachichotał cicho, widząc nagły przypływ entuzjazmu na twarzy dziewczyny. Gdzieś w tle usłyszał nawoływania jego imienia, jednak postanowił jeszcze się nie ujawniać.

— Co jest? — zapytał, nie wypuszczając jej z objęć.

— Ucieknijmy stąd — wypowiedziała te słowa śmiertelnie poważnie, spoglądając na twarz ukochanego, szukając w niej jakichkolwiek emocji.

— Zwariowałaś — skomentował jedynie, z uśmiechem.

— Na twoim punkcie już dawno.

Czkawka uśmiechnął się na tę uwagę i cmoknął ją w nos.

— Ale poważnie, zwiejmy stąd. Na jeden dzień i jedną noc — wyszeptała z entuzjazmem, w głowie snując już plany na spędzenie wieczoru tylko i wyłącznie we dwoje. Szatyn spojrzał na nią, a następnie odwrócił wzrok, jakby bojąc się popatrzeć jej w oczy. — Wiem, że to szalone i nieco dziecinne, ale proszę. Zrób to dla mnie.

— Dobra — odparł szybko i nachylił się w jej stronę. Nie zdążyła nawet wziąć oddechu, kiedy nagle złączył ich usta, łaknące pocałunku. Przymknęła oczy, czując jak po jej ciele przebiegają dreszcze. Wzdrygnęła się, kiedy dotknął jej talii, jednak nie przerwała przyjemnej czynności. Oparła się o leżące za nią skrzynki i mruknęła cicho w jego spokojnie poruszające się usta. Już była w stanie całkowicie odpłynąć, kiedy nagle przerwał przyjemność i puścił do niej oczko.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now