Zaryzykuj!

1.8K 77 14
                                    

          Astrid przekręciła się po raz kolejny na drugi bok i warknęła cicho, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Nie dość, że posprzeczała się z Czkawką to jeszcze tak strasznie bolał ją brzuch. Pragnęła tylko snu, ale ten nie przychodził. Westchnęła tylko i usiadła, krzywiąc się przy tym. Wzięła łyk herbaty, czując jak ciepło przechodzi przez cały jej organizm i rozgrzewa ją od środka. Położyła się na powrót, tym razem na plecach i sięgnęła po księgę smoków. Zaczęła czytać rozdział pierwszy, jednak nasilający się ból brzucha nie dawał jej spokoju. Bądź co bądź musiała wyjść z domu po lekarstwo... nawet jeśli miałoby to skutkować niechcianym spotkaniem.

          Czkawka przejrzał jeszcze raz wszystkie notatki i westchnął cicho. Od prawie trzech godzin próbował ulepszyć smocze skrzydła, ale żadne poprawki nie przyniosły rezultatu. Szczerbatek przekręcił się przez sen w swoim kącie, nie dotrzymując towarzystwa chłopakowi. Czkawka już się jednak do tego przyzwyczaił. Sam poszedłby spać, ale coś nie dawało mu spokoju. Kłótnia z Astrid. Ot co. Poszło jak zwykle o jego bezpieczeństwo, narażanie życia i egoizm. Nie zgadzał się ze zdaniem dziewczyny i nie zamierzał się z tym kryć, bo i po co. Jednak bolała go ta cisza, która powstała pomiędzy nimi. Astrid nawet nie zjawiła się na kolacji, tak jak co dzień. Wmawiał sobie, że to nie jego wina, ale czy rzeczywiście?

          Nagle jego myśli przerwało głośne pukanie do drzwi. Podskoczył lekko, ale naraz wstał i podszedł wolno w stronę dźwięku. Pociągnął za dźwignię, otwierając tym samym drzwi. Na zewnątrz stała krzywiąca się z bólu Astrid. Nie myśląc długo wpuścił ją do środka i zrobił miejsce na krześle, by mogła usiąść.
— Co się dzieje? — zapytał, przykładając jej dłoń do czoła. Była lekko rozgrzana. Nie odpowiedziała tylko, skrzywiła się jeszcze bardziej i skuliła. — Astrid?
— Mogę się położyć? — zapytała słabo. Szatyn skinął głową i wziął dziewczynę na ręce. Szczerbatek w tym samym momencie otworzył z zaciekawieniem oczy i popatrzył na parę. Wyczuł, że coś jest nie tak i podszedł do osłabionej dziewczyny w ramionach chłopaka. Polizał ją po policzku, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
— Chodź, Szczerbek, zaniesiemy ją na górę — powiedział cicho Czkawka i już chwilę później ułożył dziewczynę na swoim łóżku, siadając obok niej.
— Przygotujesz mi wywar z ziół? — zapytała cicho i skrzyżowała z nim spojrzenie. Chłopak spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
— Co? — popatrzył na Szczerbatka, później na nią, tak jakby jej słowa do niego nie dotarły. — Myślałem, że polecimy na Berk. Gothi powinna cię zbadać.
— Nic mi nie jest, Czkawka — warknęła. — Po prostu boli mnie brzuch. — Powiedziała twardo, a Czkawka spojrzał na nią zrezygnowany. Próbowała usiąść, ale nie potrafiła. Przeszył ją ostry ból i opadła bezwładnie na poduszkę.
— Okres? — zapytał prosto z mostu. Astrid obrzuciła go lodowatym spojrzeniem, ale nie przejął się zbytnio. Przechodzili przez to już kilkakrotnie. Zazwyczaj dziewczyna opuszczała wyspę na cały dzień, by się nie denerwować, a dzisiaj nie wyleciała z powodu Wichury. Ostatnio smoczyca miała problem ze skrzydłem, a Astrid nie zamierzała zmieniać jej na innego smoka, więc została. Oczywiście teraz tego żałowała, a może nie?
— Tak łatwo się domyślić? — Czkawka skinął głową.
— Co innego może sprawiać, że jesteś łagodna i wredna w jednej chwili?
— Smark się liczy? — zapytała. Szatyn zaśmiał się szczerze, a dziewczyna chwilę później dołączyła do niego. Chłopak w końcu wstał z zamiarem zaparzenia dziewczynie ziół. Zawsze jej pomagały i czuła się po nich znacznie lepiej. Zszedł na dół, gdzie mieściło się niewielkie palenisko. Szczerbatek został na górze, więc w samotności napełnił garnek wodą i postawił nad ogniem. W między czasie posprzątał na stole i schował prototyp skrzydeł. Wolał nie narażać się Astrid. Szczególnie teraz.

          Kilka minut później patrzył jak dziewczyna przechyla kubek z ciepłym naparem. Nie był to najlepszy napój, ale za każdym razem pomagał. Czkawka uśmiechnął się, patrząc na szczęśliwą dziewczynę. Ból jakby zelżał, a Astrid odzyskała siłę.
— Chcę się przytulić — powiedziała, a szatyn zarumienił się lekko. Byli parą od pięciu miesięcy i choć nie wstydził się ani jej ani ich związku, to kłótnia, którą dzisiaj przeżyli wyznaczyła jakby mur pomiędzy nimi. Tak przynajmniej odczuwał to Czkawka. Położył się jednak obok blondynki i objął ją nieśmiało ramieniem, jakby zaraz miała mu przyłożyć.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now