— Pozwól mi ją z ciebie zerwać — wyszeptał, przez zaschnięte gardło. Kobieta jednak pokręciła przecząco głową, drażniąc go. Położyła palec na ustach, a następnie zjechała nim niżej, już nie krępując się i przekraczając granicę własnej bielizny.

Czkawka patrzył na żonę, czując jak jego całe ciało dygocze z niecierpliwości.

Jęknęła głośno, niemal krztusząc się powietrzem. Druga z jej dłoni osiadła na jednej z piersi, pieszcząc ją ze spokojem.

— Błagam, przestań — poprosił Czkawka, jednak Astrid nie potrafiła przestać. Przymknęła wolno oczy, niczego nie słysząc, nie mówiąc, nie myśląc. Czuła jedynie przyjemność z obecnej chwili. To mężczyzna tracił już powoli cierpliwość. Jego męskość również.

— Kochanie — zwrócił się do niej — daj mi dojść razem z tobą — szepnął jej do ucha.

Astrid otworzyła nagle oczy, patrząc na niego. Na moment zupełnie zapomniała o jego obecności, oddając się jedynie częściowej przyjemności. Uśmiechnęła się lekko po czym ujęła krawędź swojej koszuli w dłonie. Przez chwilę spoglądała na niego zadziornie, jakby testując jego cierpliwość.

— Ktoś tu chyba czeka na coś więcej — mruknęła, zerkając poniżej jego pasa.

— Cóż poradzić, jesteś cholernie pociągająca. Szczególnie teraz — szepnął, patrząc wymownie na jej odsłonięty już brzuszek. Lekko wypukły, mieszczący niewielkich jeszcze rozmiarów maleństwo. Astrid uśmiechnęła się i zrzuciła z siebie zbędne ubranie.

Czkawka jakby zapomniał nagle jak się nazywa.

Z zamiłowaniem patrzył na jej delikatnie unoszące się piersi, próbując powstrzymać się przed dosłownym rzuceniem się na nią. Kobieta poczuła delikatne pulsowanie wewnątrz własnego ciała i odetchnęła głęboko.

Czkawka pociągnął ją na futra, kładąc przed sobą. Powoli zbliżył się do jej ciała, jedną dłonią majstrując przy protezie. Pozbył się jej z małą pomocą żony, by następnie wrócić do jej słodkich ust, które z utęsknieniem na niego czekały.

Wpił się w jej wargi, a ona przechyliła lekko głowę w tył, wyginając swoje ciało w jego stronę. Mężczyzna nie potrafił się jej oprzeć. Korzystając z okazji ściągnął jej dolną bieliznę oraz swoją własną, by nie zostać nieuczciwym wobec żony, a następnie spojrzał przez chwilę na jej twarz. Miała zamknięte oczy, a jej oddech przyspieszył, jak po ciężkim treningu.

— Jesteś piękna — wymruczał jej do ucha. Oparł łokieć obok jej ramienia, a dłonią drugiej ręki chwycił jej pierś, bawiąc się przez moment. Zassała powietrze, czując na skórze jego delikatne palce, które z niezwykłą delikatnością wprawiały ją w uniesienie. Próbowała coś powiedzieć, jednak słowa ugrzęzły jej w gardle.

Myślała, że oszaleje, kiedy jego usta znalazły się na jej brzuszku, całując go raz po raz. Rozłożyła zachęcająco nogi, ale Czkawka jakby zignorował ten fakt.

— Nie, nie, nie, chcę ciebie na górze — wyszeptał w jej rozgrzaną skórę.

— Pomóż mi się tam znaleźć — wysapała, a szatyn uśmiechnął się zadziornie. Oderwał się nagle od jej ciała, choć nie było to proste zadanie i pomógł jej usiąść. Wstrzymał przez chwilę powietrze, kiedy przeskanowała go wzrokiem, a jej spojrzenie zatrzymało się na oczach.

— Kochaj się ze mną — poprosił. Astrid przygryza wargę i uśmiechnęła się lekko, by następnie przewrócić męża na plecy. Nie spieszyła się zbytnio, zbliżając wolno do jego krocza na czworakach. Czkawka patrzył na nią z uwagą i cierpliwością, choć już nie mógł doczekać się momentu złączenia. Astrid rzuciła wzrokiem na jego nagi tors i westchnęła cicho. Znajdowała się już tuż nad jego członkiem. Odczekała jeszcze krótką chwilę, a następnie opadła na niego powoli.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now