Friends never say goodbye [2/2]

Start from the beginning
                                    

***

Czkawka położył się już w łóżku, czując jak ogarnia go nagła chęć snu. Nie żeby nie czuł jej od pewnego czasu, jednak dopiero teraz, krótko przed północą mógł zaznać choć odrobiny odpoczynku. Astrid weszła do sypialni tuż przed tym jak zamknął oczy.

— Nuffink już śpi, Zephyr kończyła rysunek, ale obiecała, że się za chwilkę położy, ja podobnie jak ty, ledwo kontaktuję ze światem — zaśmiała się i usiadła na skraju łóżka, by zapleść jeszcze warkocza. Dłoń Czkawki delikatnie gładziła jej plecy.

— Jesteś strasznie spięta — skomentował pół przytomnie, patrząc na nią. Blondynka położył się chwilę później obok niego.

— Będziesz musiał mnie pomasować, ale to jutro. Dzisiaj idź już spać — wyszeptała, po czym cmoknęła go delikatnie w policzek i położyła się na swoim miejscu.

Nie mogła w ogóle zasnąć, przez co przewracała się z boku na bok, zmieniając co chwilę pozycję. Usiadła w końcu na łóżku i wyjrzała za okno. Nadal było ciemno, a więc noc jeszcze nie minęła. Zapaliła jedną ze świeczek stojących na nocnym stoliku po jej stronie. Światło nieco rozjaśniło sypialnię, więc mogła z uwagą przyjrzeć się Czkawce. Spał niczego nie świadomy. Astrid odgarnęła mu grzywkę z oczu, przyglądając się przez moment jego twarzy. Nawet w takim świetle potrafiła dostrzec delikatne piegi, które z czasem nieco wyblakły. Miał także kilkudniowy zarost, który choć przy pocałunkach był odczuwalny, tak Czkawka nie miał chęci, by go ściąć.

Uśmiechnęła się delikatnie.

Zlękła się nagle, słysząc jakiś huk. Wzdrygnęła się i popatrzyła w stronę drzwi, jakby odpowiedź miała sama się ukazać. Odrzuciła koc, pod którym do tej pory leżała i wstała. Ostrożnie otworzyła drzwi, nie chcąc nikogo obudzić, a następnie wyszła na korytarz. Drzwi do pokoju Zephyr były lekko uchylone, a z pokoju wydobywała się stróżka światła. Podeszła cicho do sypialni córki i zajrzała do środka.

Wstrzymała nagle oddech. Zephyr siedziała na swoim łóżku, ale nie była sama. Naprzeciw niej leżał mały smok. Astrid natychmiast go rozpoznała. Straszliwiec Straszliwy. Otworzyła szerzej drzwi, starając się zrobić to cicho, jednak te zaskrzypiały. Dziewczynka natychmiast zareagowała, narzucając na gada koc. Kobieta zaśmiała się cichutko i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

— To jest twój przyjaciel, co? — zapytała, podchodząc bliżej. Zephyr nie odpowiedziała tylko skinęła główką i odkryła zdezorientowanego smoczka, który warknął na Astrid, gdy ta zbliżyła się. Blondynka jednak nie przestraszyła się, a wręcz przeciwnie. Kucnęła przy łóżku, wyciągając dłoń w stronę zwierzęcia. Już po chwili poczuła jego chłodną główkę.

— No już, spokojnie — szepnęła, a mały wtulił się w jej dłoń. Astrid uśmiechnęła się szeroko, a następnie spojrzała na córkę.

— Ma na imię Gryzak — odparła sześciolatka, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok.

— Słodki jest — skomentowała kobieta.

— Nie jesteś zła?

— Szczerze? — dziewczynka przytaknęła. — Czuję ulgę. Nie miałam pojęcia co się z tobą dzieje, cały czas chodziłaś przybita. Podejrzewałam, że coś przed nami ukrywasz, ale tego w życiu bym się nie spodziewała.

— Teraz powiesz tacie?

— Musi wiedzieć — westchnęła Astrid, patrząc prosto w oczy dziecka. Nie uszło jej uwadze jak naraz napełniają się one łzami.

— Proszę! Nie mów mu! On karze mi go wypuścić! — poprosiła stanowczo.

— Zephie, przecież wiesz, że smoki powinny żyć ze sobą w bezpiecznym dla nich miejscu, a najlepszym wydaje się Ukryty Świat. Ten maluch powinien tam wrócić-

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now