Lay
Kilka godzin później mój telefon rozdzwonił się, budząc mnie z krótkiej drzemki.
– Co? – Odebrałam.
– Ładnie się witasz. – Po drugiej stronie odezwał się Zed swoim niskim głosem.
– Obudziłeś mnie – burknęłam, jakby to było wystarczające wyjaśnienie.
– Ubieraj się, zaraz po ciebie przyjeżdżam – powiedział.
– Po co? – Zmarszczyłam brwi.
– Musimy coś zrobić z Damienem.
– A ja po co wam jestem tam potrzebna? – jęknęłam, nie chcąc wstawać z wygodnego łoża.
– Musisz zawsze tyle pytać? – warknął. – Podnoś tyłek i czekaj na mnie.
– Myślałam, że po kolejnej randce w końcu się rozluźnisz, Zedie – burknęłam.
– Zaraz przetrzepię dupę twojej dziewczynie – powiedział do Damiena, który musiał być niedaleko. – Będę za piętnaście minut – dodał i rozłączył się.
Rzuciłam telefon na materac i znowu jęknęłam w poduszkę.
– Czemu każdy z nich chce mnie uderzyć? – sapnęłam sama do siebie.
Nie miałam ochoty się ruszać. Cudem było to, że byłam dziś w szkole.
Pociągnęłam nosem przy swojej bluzce i skrzywiłam się sama na siebie.
Czując presję czasu i tego, że nie byłam teraz w najlepszej formie, zwlekłam się w końcu z łóżka i od razu ruszyłam wziąć najszybszy prysznic w życiu.Cztery minuty później spomiędzy stert koszul wyciągnęłam swoje ciuchy.
Czarne, obcisłe spodnie i bordowy sweter, którego przód wciągnęłam w spodnie.
Rozczesałam włosy i związałam je w niechlujny kok.
W chwili kiedy chowałam telefon do kieszeni, rozległo się głośne trąbienie.
Przewróciłam oczami i wybiegłam z loftu w stronę Jeepa.
Wspięłam się i usiadłam na skórzanym fotelu, przelotnie uśmiechając się do Zeda.– Co takiego się dzieje, że zerwałeś mnie z łóżka? – zapytałam słodko, zabijając go jednocześnie wzrokiem.
Byłam gotowa się dzisiaj rozpłakać bez powodu, więc naprawdę wolałam zostać sama.
Ale wszystko przez niego szlag trafił.– Damien oszalał – powiedział tylko.
Aha.
– Przyszedł do pracy po dwóch tygodniach urlopu, bo musiał ogarniać sprawy mafii i jak tylko przekroczył próg salonu to oszalał? – Uniosłam prawą brew.
– Dokładnie. – Skinął głową, przytakując na mój wywód.
Skrzyżowałam ramiona na piersi i oparłam się wygodniej, obserwując drogę do salonu.
Upłynęła nam ona w przyjemnej ciszy.Od razu gdy Zed wyjął kluczyki ze stacyjki, wysiedliśmy z Wranglera i weszliśmy do salonu.
Przy biurku zaraz obok wejścia, siedziała znudzona Cora, ze słuchawkami w uszach.
Zbliżała się dziewiąta i zaraz mieli zamykać. Tym bardziej nie rozumiałam, po co miałam tu być o tej porze.
Wyciągnęłam jedną słuchawkę z ucha dziewczyny i poklepałam nią w jej czoło.
Uniosła głowę, gotowa zapewne nakrzyczeć, ale widząc mnie, uśmiechnęła się.– Cześć, mała – odparła wesoło i wstała, by mnie przytulić.
Prychnęłam na przezwisko, które nie miało sensu. Byłam od niej wyższa o dobre kilka cali.
– Och. – Uniosła brwi. – Właściciel też wrócił. – Uśmiechnęła się złośliwie do Zeda, który stał za mną, bawiąc się kluczykiem od auta.
YOU ARE READING
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...