Początek czerwca
Damien
- Moim zdaniem się obraziła - zadecydował James, wgapiając się w telewizor.
Zed mu przytaknął, Liam jednak popatrzył na nich sceptycznie.
- Niby czemu miałaby się obrazić? - dopytał, zadając to pytanie za mnie.
- Bo nic nie powiedziała! - fuknął Jamie. - Po prostu wyszła, a Damien nie wie, gdzie ona jest.
- James - odparłem poważnie. - Ale wiesz, że ja nie jestem jej ojcem, nie? Nie muszę wiedzieć, gdzie jest w danej sekundzie swojego życia - prychnąłem.
- Jesteś jej chłopakiem. To chyba wystarczy - burknął.
- Ta twoja księżniczka z LA to ma z tobą przesrane - skwitował Liam, krzywiąc się na niego. - Kontrolujesz, jakby niewolnicą była i kroku nie mogła bez ciebie zrobić - dodał. - A Lay jest w szkole, matole. Gdzie miałaby być?
- Jest piąta. Lekcje się kończy o drugiej. Więc gdzieś błądzi od trzech godzin.
Zabijcie mnie, skoro jego nie można.
- Ignorujcie go. Po prostu Nat nie mogła przyjechać z nim, dlatego tak marudzi. Nie, braciszku, dopóki wiem, że Lay jest trzeźwa i nie wspina się znów na żywopłot, nie mam zamiaru jej truć. Jest na miejscu i ma telefon. Jak będzie chciała, to zadzwoni.
- Pantoflarz - mruknął pod nosem, patrząc na mnie z ukosa.
- Większy pantofel siedzi po twojej drugiej stronie. - Wskazałem na Zeda, chcąc skończyć temat nieobecności Lay.
- Co? - syknął Zed, gdy tylko to powiedziałem. - Nie jestem pantoflem!
- Łazisz za Rudą, jak posłuszny szczeniaczek. I ze wszystkim się zgadzasz.
- Bo ją kocham! - parsknął. - Dzielimy ze sobą umysły i dusze. Więc się z nią zgadzam, bo myślę tak samo - paplał, jak jakaś bohaterka taniego romansu.
- Oddałeś duszę diabłu - skwitowałem. - W życiu nie chciałbym dzielić umysłu z Rudą. Jest powalona.
- Ja za to współczuję Lay - stwierdził, próbując mi dopiec. - Musi codziennie użerać się z mrukiem. Nie dziwię się, że spieprzyła gdzieś i nie wraca.
- Uwielbia mnie - podsumowałem.
- Co uwielbiam? - Jego tyradę przerwał zaciekawiony głos Lay, dobiegający z korytarza.
- Mnie - odpowiedziałem, gdy stukot obcasów był coraz bliżej salonu.
- W jakim sensie? - Patrzyła na mnie podejrzliwie. Mały zboczeniec.
I do tego jak ubrany! Co do...
- Ty tak wyszłaś z domu? - sapnąłem, patrząc na jej krótki, szary top, narzuconą na niego czarną marynarkę, krótkie spodenki i te cholerne kozaki do połowy ud.
- A co? - prychnęła dumnie. Do tego miała rozpuszczone włosy, które uwielbiałem i...okulary?! - Tylko się ze mnie nie nabijajcie. - Zarumieniła się, patrząc na chłopców. - Pewnie wyglądam z nimi teraz dziwacznie, ale się przyzwyczaicie.
Dziwacznie? O matulu, przecież ja jej zaraz wsadzę do ręki drewnianą linijkę i będzie musiała mi odegrać wściekłą nauczycielkę, o której fantazjowałem w podstawówce.
- Dzisiaj się pieprzymy i masz je wtedy na sobie - powiedziałem, przerywając ciszę.
Lay rozchyliła usta z szoku, jeszcze mocniej się rumieniąc.
YOU ARE READING
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...