43. Nie ma go

1.4K 93 6
                                    

Lay

- Ale się wystraszyłam! - sapnęła babcia, budząc mnie. - Miałaś spać na kanapie. Myśleliśmy, że już pojechałaś, skoro cię tam nie było. - Podparła się pod boki.

- Tu jest wygodniej - mruknęłam, wytaczając się z łóżka.

- Wyobrażam sobie. - Uśmiechnęła się pogodnie. - Zmykaj na śniadanie - zarządziła, machając ręką w stronę korytarza.

- Babciu, nadal nic się nie zmieniło. Nie jadam śniadań - prychnęłam, widząc jej niezadowoloną minę.

- Kiedyś cię tego nauczę. Jak można nie jeść najważniejszego posiłku? Potem jesteś taka szczuplutka. Dzięki czemu masz mi przytyć? - sarknęła i wyszła z pokoju, narzekając wciąż pod nosem.

Ja za to poszłam do łazienki przydzielonej do pokoju, by względnie się ogarnąć.
Ubrałam niestety wczorajsze spodnie i koszulkę. Przemyłam twarz i rozczesałam włosy.

Właśnie myłam ręce, gdy moje serce dosłownie się zatrzymało i byłam pewna, że umarłam.
Wybiegłam z łazienki trzaskając drzwiami, praktycznie zeskoczyłam ze schodów i z szybko bijącym sercem weszłam do kuchni z nadzieją, że tam jest.
W kuchni byli już wszyscy, oprócz Tiny.
Pewnie nadal spała, skoro nie miała szkoły ani innych obowiązków.
Charles był zajęty swoją kawą i czytaniem wiadomości na tablecie. Mama również piła kawę, a babcia nalewała sobie herbaty.
Cała trójka spojrzała na mnie, gdy wpadłam jak burza do pomieszczenia.

Nie było go na blacie, gdzie musiałam go zostawić wczoraj wieczorem, gdy zmywałam naczynia.
Podeszłam bliżej, mając nadzieję, że mam omamy.
Nie. Naprawdę go tu nie było.
Japierdolę.
Wzdrygnęłam się, serce waliło w piersi, a w oczach czuła pieczenie. Jakby zaraz miały się pojawić łzy bezsilności. Bo przecież zawsze musiałam beczeć jak dziecko, gdy się stresowałam.

- Laynie? Co się dzieje? - Usłyszałam swoją mamę, która po chwili do mnie podeszła z przerażoną miną.

- Nie ma go - wydusiłam, przełykając łzy.

- Kogo? - zapytała szybko, pocierając moje plecy, żeby mnie uspokoić.

Ale jak ja się miałam uspokoić?!

- Pierścionka - jęknęłam zrozpaczona.

Co ja mu niby powiem?
'Damien, zgubiłam pierścionek, ale...'
Ale? Nie było żadnego ale.
Zresztą, naprawdę się łudziłam, że dam radę do niego wypowiedzieć te słowa? Co najwyżej będę bełkotać, bo jak zwykle będę ryczeć jak bóbr.
Może to idealna okazja do tego, by Damien przejrzał na oczy, że związał się z dzieciorem i histeryczką.
Ale miałam powód do histerii! Miałam ten pierścionek nawet nie miesiąc, a już przepadł. Ponadto zdawałam sobie sprawę, ile jest wart.

- Jak to? - szepnęła, zszokowana.

- Wczoraj zmywałam naczynia i go zdjęłam. Zostawiłam go tutaj, ale jak skończyłam, zapomniałam o nim - wyjaśniłam z trudem.

Bardziej wyszedł z tego długi szloch, a nie zrozumiałe zdania. Zapomniałam o nim, a potem tym bardziej nie wróciłam do kuchni przed spaniem, bo po rozmowie z Jamesem poszłam prosto pod prysznic i spać, zbyt wykończona okropnym wieczorem.

- Skarbie, może gdzieś spadł - powiedziała cicho i zaczęła się rozglądać po podłodze. - Charlie, pomóż nam, do cholery!

Mężczyzna podskoczył nieznacznie na krześle, odwracając wzrok od tabletu.

- Co się stało? - spytał, nieświadomy mojego problemu.

- Pierścionek się zgubił! - warknęła.

WYZWOLONY [CZ.2] Where stories live. Discover now