Lay
Liam już nie spał. Wynosił puste butelki i wyrzucał je z głośnym brzękiem do kosza w kuchni.
Zed nawet nie drgnął na te hałasy. Wspaniale.– Czy on w ogóle żyje? – rzuciłam pytaniem i podeszłam bliżej chłopaka, który leżał na plecach, na kanapie i pochrapywał cicho.
– Wątpię – skwitował Damien i wszedł do kuchni w ślad za Liamem.
– Co to był za huk kilka minut temu? – Usłyszałam, jak Liam go zapytał.
– Zarwaliśmy łóżko – mruknął Damien z, mogłam się założyć, durnym uśmiechem. – Przy okazji, pomożesz mi potem wnieść nowe?
Wróciłam myślami i wzrokiem do Zeda.
Pochyliłam się nad nim i pacnęłam w lekko zarośnięty policzek.
Zmarszczył brwi, ale nic poza tym.
Tym razem pstryknęłam go w nos, którym śmiesznie poruszył.– Nie obudzi się – wymamrotałam sama do siebie. – Rina mnie zabije – prychnęłam, ale szybko prychnięcie, zamieniło się w zaskoczony skrzek, gdy ramiona chłopaka owinęły się wokół mnie i pociągnęły na niego.
Nawet jeślibym chciała, to nie miałam szans nie upaść na niego.
Wylądowałam na jego klacie, a ten dureń jeszcze mocniej mnie przytulił i ani myślał puścić. Brodę oparł na mojej głowie i przytulił mnie jak poduszkę.– Zedie – zaczęłam głośniej, by mieć pewność, że mnie usłyszy. Nienawidził, gdy go tak nazywałam, więc powinien zareagować. Miał radar na przezwiska.
Jednak chyba to zignorował i zaczął przesuwać dłonie po moim boku, aż zjechał na biodra.
Już miałam na niego krzyknąć, jednak zmarszczył brwi i, z nadal zamkniętymi oczami, wymamrotał:– Czy ja zdradzam swoją dziewczynę?
– A jak myślisz? – zagadnęłam wesoło, ale w moim głosie było tyle ironii, że mogliśmy się całą czwórką w niej utopić.
Zanim otworzył oczy, ścisnął mnie za biodra, jakby jeszcze chciał się upewnić.
– To nie jest RiRi. Kimkolwiek jesteś, masz chudszy tyłek – wymruczał z zadumą i w końcu pokazał mi ciemne oczy.
– Collins – syknęłam ostrzegawczo i wykorzystując to, że poluźnił uścisk, wyplątałam się gwałtownie i podniosłam, specjalnie naciskając kolanem na jego udo.
Podskoczył przestraszony i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
– Nigdy więcej nie zbliżaj swojej nogi tak blisko mojego kutasa – warknął.
– W takim razie ty trzymaj ręce przy sobie – powiedziałam tym samym tonem, co on. – Ciesz się, że to tylko obrzydzona tobą ja, a nie napalona, pijana laska, dzięki której miałbyś już spodnie przy kostkach.
– Dlaczego wy na siebie już krzyczycie? – odezwał się Damien, wchodząc do salonu.
– Zedowi zachciało się na macanki – wypaliłam. – Złapałeś mnie za tyłek! I powiedziałeś, że jest chudy – sapnęłam.
– Słucham? Jest idealnie okrągły – wtrącił Damien, którego również zasztyletowałam wzrokiem.
– Złapałem? – dopytał Zed, marszcząc brwi. – Nie będę już więcej pił. Mylę twoją dziewczynę ze swoją po pijaku – powiedział do Damiena.
– Naprawdę jest z tobą źle – skwitował chłopak. – Jak można je pomylić?
– Spałem! – Bronił się Zed. – Poza tym ogarnąłem w końcu.
YOU ARE READING
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...