37. Kimkolwiek jesteś, masz chudszy tyłek

1.7K 98 24
                                    

Lay

Liam już nie spał. Wynosił puste butelki i wyrzucał je z głośnym brzękiem do kosza w kuchni.
Zed nawet nie drgnął na te hałasy. Wspaniale.

– Czy on w ogóle żyje? – rzuciłam pytaniem i podeszłam bliżej chłopaka, który leżał na plecach, na kanapie i pochrapywał cicho.

– Wątpię – skwitował Damien i wszedł do kuchni w ślad za Liamem.

– Co to był za huk kilka minut temu? – Usłyszałam, jak Liam go zapytał.

– Zarwaliśmy łóżko – mruknął Damien z, mogłam się założyć, durnym uśmiechem. – Przy okazji, pomożesz mi potem wnieść nowe?

Wróciłam myślami i wzrokiem do Zeda.
Pochyliłam się nad nim i pacnęłam w lekko zarośnięty policzek.
Zmarszczył brwi, ale nic poza tym.
Tym razem pstryknęłam go w nos, którym śmiesznie poruszył.

– Nie obudzi się – wymamrotałam sama do siebie. – Rina mnie zabije – prychnęłam, ale szybko prychnięcie, zamieniło się w zaskoczony skrzek, gdy ramiona chłopaka owinęły się wokół mnie i pociągnęły na niego.

Nawet jeślibym chciała, to nie miałam szans nie upaść na niego.
Wylądowałam na jego klacie, a ten dureń jeszcze mocniej mnie przytulił i ani myślał puścić. Brodę oparł na mojej głowie i przytulił mnie jak poduszkę.

– Zedie – zaczęłam głośniej, by mieć pewność, że mnie usłyszy. Nienawidził, gdy go tak nazywałam, więc powinien zareagować. Miał radar na przezwiska.

Jednak chyba to zignorował i zaczął przesuwać dłonie po moim boku, aż zjechał na biodra.
Już miałam na niego krzyknąć, jednak zmarszczył brwi i, z nadal zamkniętymi oczami, wymamrotał:

– Czy ja zdradzam swoją dziewczynę?

– A jak myślisz? – zagadnęłam wesoło, ale w moim głosie było tyle ironii, że mogliśmy się całą czwórką w niej utopić.

Zanim otworzył oczy, ścisnął mnie za biodra, jakby jeszcze chciał się upewnić.

– To nie jest RiRi. Kimkolwiek jesteś, masz chudszy tyłek – wymruczał z zadumą i w końcu pokazał mi ciemne oczy.

– Collins – syknęłam ostrzegawczo i wykorzystując to, że poluźnił uścisk, wyplątałam się gwałtownie i podniosłam, specjalnie naciskając kolanem na jego udo.

Podskoczył przestraszony i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.

– Nigdy więcej nie zbliżaj swojej nogi tak blisko mojego kutasa – warknął.

– W takim razie ty trzymaj ręce przy sobie – powiedziałam tym samym tonem, co on. – Ciesz się, że to tylko obrzydzona tobą ja, a nie napalona, pijana laska, dzięki której miałbyś już spodnie przy kostkach.

– Dlaczego wy na siebie już krzyczycie? – odezwał się Damien, wchodząc do salonu.

– Zedowi zachciało się na macanki – wypaliłam. – Złapałeś mnie za tyłek! I powiedziałeś, że jest chudy – sapnęłam.

– Słucham? Jest idealnie okrągły – wtrącił Damien, którego również zasztyletowałam wzrokiem.

– Złapałem? – dopytał Zed, marszcząc brwi. – Nie będę już więcej pił. Mylę twoją dziewczynę ze swoją po pijaku – powiedział do Damiena.

– Naprawdę jest z tobą źle – skwitował chłopak. – Jak można je pomylić?

– Spałem! – Bronił się Zed. – Poza tym ogarnąłem w końcu.

WYZWOLONY [CZ.2] Where stories live. Discover now