15. Żałuję, że J go dobił.

1.9K 111 4
                                    

Lay

– Lay, obudź się. – Cichy głos, mruczący mi do ucha sprawił, że zmarszczyłam brwi przez koszmar, w którym aktualnie byłam. – Skarbie? – Wyrwałam się ze szponów Trenta i otworzyłam oczy, widząc przed sobą zmartwioną twarz Damiena.

Odepchnęłam się od poduszki i wstałam gwałtownie, odgarniając opadające mi na twarz brązowe kosmyki. Rozejrzałam się i odetchnęłam, kiedy zauważyłam znajome otoczenie.
Przełknęłam z trudem, próbując powstrzymać szloch. Jednak łzy pojawiły się już w moich oczach sprawiając, że zagryzłam wargę z bezsilności, by nie wydostał się ze mnie żaden dźwięk.
Poczułam, jak duże dłonie łapią mnie w pasie i przyciągają do twardego ciała. Wzdrygnęłam się na ten dotyk i odsunęłam od chłopaka, siadając na łóżku.
Ten jednak od razu znalazł się za mną i złapał za nadgarstek, odwracając mnie w swoją stronę.
Pociągnęłam uwięzionym nadgarstkiem w swoją stronę, chcąc by mnie puścił.

– Zostaw mnie, Damien – szepnęłam, czując jak trzęsie mi się głos. Znowu mnie dotykali, a Trent uśmiechał się, patrząc mi z wyzwaniem w oczy.

– Co tam się stało? – zagrzmiał, poluźniając uścisk na mojej ręce.

Na samo wspomnienie było mi niedobrze.

Pokręciłam głową i zamknęłam oczy. Nie mogłam na niego patrzeć. Gdybym mu wszystko powiedziała, odepchnąłby mnie od siebie. Bałam się tego. To, co ze mną zrobili było okropne i sama nie potrafiłam spojrzeć w lustro.

– Victor ci powiedział – wymamrotałam, spuszczając głowę.

– Na początku byłem pewien, że zmyśla.

– To po co strzelałeś? – Skrzywiłam się. Nawet ich imiona mnie bolały na tyle, że wolałam ich nie wypowiadać.

– Byłem wściekły. Mogli to zrobić. – Odetchnął.

– On mówił prawdę – wyszeptałam. – Nie chcę, żebyś na mnie patrzył, dobrze? – Spojrzałam w jego ciemne oczy.

Już nie był jedyny.
A przez to, wszystko wydawało się jeszcze bardziej obrzydliwe. Rozpłakałam się jeszcze mocniej. W ciągu jednej nocy stałam się wrakiem.

– Misia – zaczął, ale uciszyłam go.

– Nie. Nie chcę żebyś mnie teraz oglądał – powiedziałam stanowczo. – I nie dotykaj, proszę – wydusiłam, zabierając dłoń z jego, większej.

Odsunęłam się i weszłam do łazienki przydzielonej tylko dla mojego pokoju. Zamknęłam się na klucz i oparłam plecami o drewniane drzwi.

Łzy spadały mi na policzki.
Ciągle czułam się brudna, nawet po tym, jak wzięłam najdłuższy prysznic w życiu.
Spojrzałam znowu tęsknie na kabinę i praktycznie zdarłam z siebie koszulkę i szorty, zostając w samej bieliźnie.
Duże lustro naprzeciwko mnie znowu się ze mnie śmiało.
Siniaki były wszędzie. Widać było, gdzie przyciskali dłonie, bo ślady miały zarys rąk.
Na biodrach, na udach, na piersiach, nawet kilka na brzuchu. I jeden we włosach, z tyłu głowy, który dostałam za to, że cały czas płakałam, nawet jak już skończyli.
Przez to uderzenie straciłam przytomność, a później obudziłam się, ubrana w swoje podarte ubrania, ze związanymi rękami i nogami.

– Lay, otwórz drzwi. – Czułam, że opiera się o nie ciężko i czeka, aż przekręcę klucz i będą otwarte.

– Chcę być sama – powiedziałam tak silnym głosem, jaki byłam w stanie z siebie teraz wydusić.

Czyli praktycznie w ogóle nie brzmiał silnie. Bardziej tak, jakbym próbowała się nie rozpłakać. Ale przecież już płakałam.

– Lay, nie płacz – mruknął zza drewnianej płyty, oddzielającej nas od siebie. – Boisz się mnie.

WYZWOLONY [CZ.2] Where stories live. Discover now