22. Kłamczucha

2.1K 105 5
                                    

Lay

Obudziłam się trzy godziny później, jeszcze bardziej wyczerpana niż byłam przed zaśnięciem.
Od wczorajszego ranka słabo się czułam, a ból głowy i nudności nie pozwalały mi spać.
Tępy ból między nogami również nie pomagał. Stanowczo przesadziliśmy z nocnymi harcami i teraz czułam, że kiedy wstanę, to będę cierpieć dwa razy mocniej.

Odetchnęłam cicho i złapałam za wytatuowane ramię, które mnie jak zwykle obejmowało.
Damien mruknął coś przez sen, przewracając się na bok i puszczając mnie tym samym.
Szybko wstałam, zanim próbowałby mnie znaleźć przez sen.

Przetarłam zmęczone oczy, idąc w stronę drzwi. Miałam rację. Wybitnie czułam konsekwencje długich przypomnień. Miałam zamiar posiedzieć chwilkę w kuchni, bo tam było chłodniej.
Jednak gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, najciszej jak potrafiłam i odepchnęłam się od nich, chcąc iść w kierunku schodów, zauważyłam jarzące się światło w gabinecie chłopaków.
Uniosłam brwi, zastanawiając się, czy czasem któryś nie zapomniał go zgasić.
Ale równie dobrze, James mógł już wstać.
Nie wiedząc, czy wejść tam bez pozwolenia, nawet tylko po to, by zgasić światło, stałam chwilę na korytarzu, wpatrując się w smugę światła.

– Rusz ten mały tyłeczek i wyłącz trybiki, bo zardzewieją. – Rozległ się niski głos, na co podskoczyłam ze strachu i zaskoczenia.

Zrobiłam krok w stronę uchylonych drzwi gabinetu i zajrzałam do środka, wsadzając między ścianę, a drzwi tylko głowę.
James siedział za swoim biurkiem, z nogami na blacie i czyścił coś ciemną szmatką.

– Czemu nie śpisz? – zapytał, gdy nic nie mówiłam.

– Słabo się czuję – odparłam, wchodząc głębiej do pokoju. – Jeszcze będę spać.

Chłopak wskazał oczami na krzesło, stojące przed jego biurkiem.
Podeszłam bliżej i opadłam na nie, dopiero teraz widząc dokładniej, do czego używa tej szmatki.

W ręce trzymał nóż, z około dziesięciocentymetrowym ostrzem.
Czyścił je, a wspomniana przeze mnie szmatka, pokryta była plamami.
Odwróciłam wzrok od jego dłoni, które co chwilę przesuwały się po ostrzu, okryte materiałem i spojrzałam na jego twarz, skupioną na tym co robił. Niepojęte, że jeszcze wczoraj był bratem Damiena i bawił się jak na swój wiek przystało.

– Znowu? – mruknął, nie odrywając się od swojego zajęcia.

– Byłam cicho. Jakim cudem mnie słyszałeś? – zmieniłam temat.

James podniósł na mnie swoje ciemne, jak noc oczy i uśmiechnął się.

– Gwiazdko, potrafię rozróżnić szelest ubrań i powiedzieć ci, co osoba ma na sobie – powiedział pewnym głosem. – Damien na pewno słyszał jak wstajesz z łóżka i jak zamykasz drzwi. Po prostu jest zbyt padnięty, by się teraz podnieść, więc czeka aż wrócisz – prychnął.

– Och – mruknęłam, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. – Co zrobiłeś? – zapytałam szybko, wskazując na czysty nóż.

– Ale ty jesteś ciekawska – żachnął się i pokręcił głową. – Nikogo nie zabiłem. Wbrew pozorom, to się zdarza rzadko.

O dziwo mu wierzyłam.
Kilka rozmów z nim wystarczyło, bym zauważyła, jak bardzo jest szczery i nawet nie myśli o tym, by skłamać. Mówi co myśli, nawet gdy jest to brutalna prawda.

– To co robiłeś w takim razie? – dopytałam, na co się roześmiał.

– Jesteś zbyt słodka. Nie powiem ci. – Uniósł brwi, po chwili odwracając oczy od moich i spoglądając w dół.

WYZWOLONY [CZ.2] Where stories live. Discover now