— Hej, wolniej, słońce. Co się dzieje?

— Sama nie wiem. Ten dzień jest jakiś dziwnie dołujący i pełen refleksji. Dużo o tym myślałam, o naszym ślubie — dodała, kiedy nie zrozumiał. Spuściła wzrok, czując jak się rumieni. Ten temat nadal był dziwnie zawstydzający, choć nie wiedziała dlaczego.

— Z niczym nie musimy się spieszyć, Astrid. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Bardzo cię kocham i naprawdę mogę jeszcze poczekać, na to, aż sama zdecydujesz, że to jest to, czego pragniesz — powiedział cicho, uśmiechając się do niej ciepło. Złapał jej dłonie i przybliżył się na tyle, by móc ją pocałować. I choć był to dosyć krótki pocałunek, to utwierdził ją w przekonaniu, że Czkawka wcale nie żartuje.

— Też cię kocham i naprawdę chcę za ciebie wyjść. Ja tylko... boję się Czkawka — wyznała całkiem szczerze, choć szatyn przez chwilę myślał, że się przesłyszał. Spojrzał na dziewczynę, która siedziała lekko przygarbiona i sam nie wiedział co ma powiedzieć. — Co jeśli nie będę wcale dobrą żoną? Lub co gorsza zawiodę cię jako twoja żona, żona wodza?

— Proszę cię, przestań. Nie mów tak — powiedział. Astrid jednak wstała gwałtownie i podeszła do wyjścia, jakby miała zamiar go zostawić. Ostatecznie jednak zatrzymała się.

— Znamy się naprawdę długo Astrid. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, przejrzałem cię, a teraz powiedz o co tak naprawdę chodzi — zaśmiał się, po czym wstał i podszedł do niej. Chciał położyć dłoń na jej ramieniu, jednak to ona okazała się szybsza i odwróciła się w jego stronę. W jej oczach dostrzegł łzy, co poraziło go w jednej chwili.

— Wszystko jest dobrze. Ja tylko... ja bardzo za nią tęsknię. Przepraszam, że zajęłam ci czas. Wiem, jak wiele masz teraz na głowie, a jeszcze przyszłam ja i... — przerwała i spuściła wzrok. Już miała odejść, jednak Czkawka szybko zareagował, przyciągając ją do siebie, po czym mocno przytulając. Nie szlochała, ani nie płakała, jednak czuł jej łzy na swojej szyi i wiedział, że nie może nic zrobić. Sam czuł się podobnie, również bardzo tęsknił za najlepszym przyjacielem, każde wspomnienie wyrywało mu serce, za każdym razem, gdy próbował je przywołać. Wciąż powtarzał sobie, że tak musi być, że smoki są teraz szczęśliwe i wreszcie bezpieczne, choć on sam czuł się zupełnie odwrotnie. Teraz wikingowie musieli polegać jedynie na swoich umiejętnościach oraz na samych sobie. Czkawka nie wątpił w swój wojowniczy lud, jednak wiedział jaką ochronę dawały im smoki. Co do szczęścia - były momenty, że w ogóle go nie czuł. Minęły dopiero dwa tygodnie w ciągu, których bywały chwile, w których kompletnie się poddawał.

Astrid zadrżała w jego ramionach, dlatego skupił się na powrót na niej.

— Chcesz wody? — zapytał, a blondynka popatrzyła na niego i roześmiała się szczerze, po czym kiwnęła głową. Czkawka nie wiedział do końca, co było śmiesznego w jego pytaniu, ale widocznie podziałało. Dziewczyna otarła policzki z łez i usiadła na jego poprzednim miejscu. Przyglądnęła się mapom i zaznaczyła coś na jednej z nich.

— Proszę — postawił kubek przed nią, jednak nie wzięła nawet łyka.

— Niezłe plany — powiedziała, nie wracając już do tematu smoków. Uśmiechnął się i wskazał na poszczególne wyspy, które ich otaczały, wyjaśniając, że kiedy wszystko się uspokoi popłynie tam razem z jeźdźcami.

— Ale najpierw załatwimy wszystko na wyspie. Głównie wybudujemy domy. Spanie w tym namiocie coraz bardziej mnie dobija, tym bardziej, że jestem tutaj zupełnie sam — powiedział szczerze, po czym usiadł na tymczasowym łóżku. Astrid westchnęła i zajęła miejsce obok.

— Mogę zostać, przez chwilę. Muszę zaplanować kilka rzeczy, ale myślę, że i mnie będzie lepiej zrobić to w czyimś towarzystwie — uśmiechnęła się, a Czkawka skinął głową, po czym cmoknął ją we włosy i powrócił do swojej pracy. Astrid położyła się w tym czasie na łóżku, rozkładając notes, który miała ze sobą oraz jedną z map.

Czkawce wydawało się, że minęła zaledwie chwila odkąd wciągnął się w wir pracy, jednak musiało minąć o wiele więcej czasu. Zamknął jedną z ksiąg i ze zdziwieniem zauważył, że w namiocie panuje zupełna cisza. Do tej pory w ogóle nie zwracał uwagi na pracującą Astrid, dlatego nagle odwrócił się i ujrzał ją, śpiącą. Zachichotał pod nosem, zauważając jej pozycję. Wstał jak najciszej byle jej nie obudzić i podszedł do niej. Kucnął koło łóżka i delikatnie wyciągnął jej notes spod głowy oraz mapę. Odetchnęła głębiej, ale ku jego uldze nie obudziła się. Przykrył ją kocem, przy czym uśmiechnęła się odruchowo. Czkawkę nie zadowalało nic więcej jak szczęście dziewczyny, dlatego nie chcąc, by się obudziła rozłożył obok futro i położył się na nim, patrząc w jej stronę.

— Dobranoc kochanie — wyszeptał najciszej jak potrafił i zamknął oczy z uśmiechem na ustach. Codziennie mógłby zasypiać, gdyby tylko była tutaj z nim. Nawet na twardej ziemi. Byleby była ostatnim widokiem przed jego zaśnięciem.

Teraźniejszość

Valka przeszła obok namiotu Czkawki i już miała wejść do środka, kiedy wódz uprzedził ją i niemal nie zderzył się z matką w przejściu. Przywitał się z nią, pytając co ją sprowadza.

— Szukam Astrid, Eret nie mógł jej nigdzie znaleźć, więc postanowiłam pomóc. Widziałeś ją może?

— No jasne. Tylko jest taki jeden problem — przyznał szczerze, uśmiechając się nerwowo.

— Jaki? — zapytała Valka, a szatyn odchylił wejście do namiotu, wpuszczając do środka nieco światła. Kobieta zajrzała w głąb zauważając od razu śpiącą jeszcze Astrid. Blondynka oddychała spokojnie, skulona pod ciepłym kocem. Jej włosy były w totalnym nieładzie i z pewnością gdyby teraz się obudziła to byłaby wściekła, że ktoś poza Czkawką oczywiście widzi ją w takim stanie. Jednak nie wyglądało na to, by dziewczyna miała nagle otworzyć oczy.

— Przyszła wczoraj porozmawiać. Później oboje zajęliśmy się sobą i nawet nie spostrzegłem, kiedy zasnęła, ale myślę, że komu jak komu, ale jej ten sen bardzo się przyda. Przez ostatnie tygodnie bardzo dużo pracowała. Dzisiaj nasze role się odwróciły, ona odpoczywa, a ja pracuję — uśmiechnął się, a Valka skinęła głową po czym wskazała na twierdzę. Czkawka westchnął cicho i ostatni raz spojrzał na Astrid. Uśmiechała się przez sen, a szatyn przypuścił, że pewnie śniła o czymś miłym. Być może nawet o Wichurce. On sam często miewał sny dotyczące smoków oraz jego najlepszego przyjaciela. Teraz jednak był czas na rzeczywistość, dlatego zakasał rękawy i ruszył do pracy, żegnając narzeczoną uśmiechem. 

***

Jestem całkowicie zakochana w tej piosence 😍
"Bring you back" Gold Brother x LIIV

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now