— Ale oni mają naradę — dopowiedział, a Astrid obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem. Naprawdę nie miała ochoty na bezsensowną dyskusję, tym bardziej, że była teraz o wiele ważniejsza sprawa.

— Nic mnie nie obchodzi narada! Idź już! — ponagliła go, czując, że zaraz wszystko zacznie się na dobre, a tutaj już sama sobie nie poradzi. Była tego niemalże absolutnie pewna.

*

Valka pojawiła się jako pierwsza. Szybko podbiegła do synowej, która trzymała się mocno framugi drzwi.

— Spokojnie Astrid. Pomogę ci się położyć, zaraz ktoś tutaj przyjdzie. — Próbowała uspokoić blondynkę, choć sama była przestraszona nie na żarty. Do domu wpadł nagle Eret, który bez pytania wziął dziewczynę na ręce, by zanieść ją do sypialni. Dowiedział się o wszystkim od Sączysmarka, który zdążył już zawiadomić pół wioski. Astrid wczepiła się mocno w bruneta, czując jedynie rozrywający ją ból. Było jej wszystko jedno, gdzie urodzi swoje dziecko, jednak chciała, by było już po wszystkim.

— Czkawka zaraz przyjdzie — powiedział Eret i położył dziewczynę na poduszkach. Valka zdążyła rozłożyć już ręczniki i przynieść wodę. Astrid poczuła się nieco pewniej nie będąc sama, jednak ta radość nie trwała zbyt długo. Ból przeszył jej podbrzusze tak, że jęknęła przeciągle i zacisnęła mocno zęby.

— Nie wytrzymam dłużej — wysapała, choć jej teściowa nie pozwoliła jej się ruszać.

— Dasz radę. Oddychaj, tak jak cię uczyłam. — Uśmiechnęła się do niej Valka, myjąc dokładnie dłonie. W międzyczasie do pokoju wpadła matka Astrid, a Eret wyszedł na zewnątrz, by poczekać na wodza.

— Cześć kochanie — szepnęła Greta, ściskając dłoń córki, chcąc dodać jej otuchy. — Pomożemy ci z Valką. Wszystko będzie dobrze — uśmiechnęła się i sama poszła się przygotować. Nie minęła nawet chwila, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Stanął w nich młody wódz. Wyglądał na przerażonego, choć starał się to jak najbardziej ukryć, byle nie martwić ukochanej jeszcze bardziej.

— Astrid — powiedział cicho, zwracając na siebie jej uwagę. Uśmiechnęła się z bólem i wyciągnęła dłoń w jego stronę, prosząc tym samym, by podszedł bliżej. Usiadł obok, przesyłając jej słaby uśmiech. Cmoknął jej skroń, po czym otarł, spływające po policzkach łzy. Ścisnął jej dłoń, będąc przy niej.

— Będzie dobrze — obiecał jej.

— Astrid — oboje popatrzyli na Valkę, która wypowiedziała imię dziewczyny. — Możemy zacząć.

— Tak — szepnęła i poczuła o wiele silniejsze skurcze. Zaczęła przeć, krzycząc przy tym głośno, nie potrafiła jednak się powstrzymać. Ból rozrywał ją od środka.

*

Minęło kilka godzin w ciągu, których zemdlała zaledwie raz. Była wyczerpana, wiedziała, że dłużej nie da już rady.

— Mam dość — wysapała, opadając bezwiednie na poduszki. Wydawanie dziecka na świat nie należało do prostych czynności, a co więcej zaczęło ją przerastać. Czkawka popatrzył na nią i cmoknął szybko jej policzek. Oparł jej spocone czoło mokrą szmatką i ścisnął mocniej dłoń ukochanej. Nawet tego nie czuła, nie czuła już prawie nic.

— Hej, w porządku. Już niedługo. Świetnie ci idzie — próbował motywować ją Czkawka, choć sam widział, że dziewczyna nie już sił. Ze strachem popatrzył na Valkę, którą również niepokoił stan blondynki.

— Czkawka, usiądź za nią — poinstruowała syna, który natychmiast spełnił jej prośbę. Greta pomogła podnieść się Astrid, by ten mógł znaleźć się za nią. Z ulgą oparła się o jego klatkę piersiową, czując przyspieszone bicie jego serca.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now