Epilog

479 45 34
                                    


Od opisywanych wydarzeń minęły dwa lata. Jak dla mnie to mrugnięcie okiem, a dla Dippera oznaczało to stuknięcie dwudziestki piątki. Zanim przejdę do opisywania naszych teraźniejszych dni, cofnę się do wydarzeń sprzed tych dwudziestu paru miesięcy. To, że się wydostaliśmy z pustkowia i obudził się w moich ramionach już w kanadyjskim domku jest nudne, nie? Spakowaliśmy co potrzebne, a ja przeniosłem nas ponownie w zupełnie inne miejsce. Przez ponad rok prowadziliśmy raczej koczowniczy tryb życia i co parę dni uciekaliśmy do innego wymiaru. Żołnierze mojego brata węszyli za nami przez jedynie dwa miesiące, jednak wolałem dmuchać na zimne. Była to przynajmniej okazja dla Dippera do zwiedzenia zakątków wszechświata, o których nawet nie marzył! Aniołowie również przestali nas dręczyć, tak jakby na razie odwidziała im się ta wojna. Bardzo chcieliśmy pojawić się z Dipperem na pogrzebie Razjela, jednak było to zbyt ryzykowne i pewnej nocy wysłałem jedynie list do Gabriela z moimi szczerymi przeprosinami, bo to przecież przeze mnie umarł nasz przyjaciel. Odpowiedzi nie otrzymałem do dziś, ale nawet jej nie oczekiwałem.

Finalnie zamieszkaliśmy w świecie, który nazywany był Tirium. Planeta opiewała nowoczesnością, po miastach chodziły różnego rodzaju roboty i androidy wraz z przedstawicielami gatunku, który je stworzył. Mieszkały tu bardzo różne osoby, ale generalnie panował powszechny spokój i dobrobyt. W dodatku czas upływał tu zupełnie inaczej niż na rodzinnej Ziemi Dippera, przez co jego ludzkie ciało nie odczuwało czegoś takiego jak przypływ starości. Mogło to się bardzo źle na nim odbić potem, gdybyśmy zdecydowali się zmienić planetę, w której znów nastąpiła zmiana czasu. Chyba. W sumie nie byłem tego pewien, ale wolałem nie ryzykować przemiany mojego chłopaka w proszek.

Nastąpił typowy happy end, no nie? Żyjemy wolni, bezpieczni, nie musieliśmy obawiać się upływającym czasem, a i Newton czuł się dobrze. Jak na epilog to całkiem klawo, bo o to mniej więcej w tym chodziło. Gdybym miał teraz opisywać wydarzenia, które miały nas dopiero czekać, a co zburzy naszą kolorową bajkę, to, rany, musiałbym zapowiedzieć drugą część, ale Dipper zaczął się już irytować tym, że spędzam przy tym komputerze za dużo czasu. Serio, spisuję nasze dzieje od półtora roku. Nie miejcie więc do mnie wyrzutów, że tak późno to się kończy, skoro ten napaleniec mnie odciągał od tej powieści, bo miał chcicę! No dobra, w większości to ja miałem i to ja odciągałem go od jego pracy. Ogólnie to chciałem opisać tu więcej naszych zbliżeń, bo to zawsze podoba się czytelnikom (patrzę na statystyki - serio), ale podszedłem do tego bardziej jak do swoistej, ugrzecznionej kroniki.

Dobra, a tak serio, to ten epilog jest tylko pretekstem do tego, by opisać coś lepszego. Na co komu dzieje sprzed dwóch lat i ckliwe pożegnania? Jestem w związku z tym człowiekiem od ponad dwóch lat, to już nie ta sama nieśmiałość, co kiedyś! Dippera własnie nie ma w mieszkaniu, więc mogę wam bez oporu opowiedzieć o tym, co ten zwyrol wczoraj ze mną robił.

Generalnie Sosna zawsze spierał się o wszelkiego rodzaju dodatki do naszych łóżkowych uniesień. Twierdził, że to wcale nie jest nam potrzebne, bo mamy siebie i swoje ciała, więc nie trzeba zaraz wymyślać nie wiadomo czego. Nie żebym nalegał, ale proponowałem mu kilka razy użycie jakichś fikuśnych zabawek. Wyobraźcie sobie moją reakcję (tę w spodniach też), gdy moje pisanie rozdziału przerwał mój ukochany w ciemnych pończochach! Zawsze wiedziałem, że miał zgrabne nóżki, ale wtedy mogłem mu się przyjrzeć z iskierką podniecenia w oku. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na niego, a on na mnie w taki sposób, jakby mówił mi wzrokiem "odejdź od komputera, chodźmy do łóżka!". Wyciągnąłem do niego delikatnie dłoń, a ten podszedł. Prócz damskich skarpetek miał na sobie tylko majtki, więc miałem jego ciało prawie całe dla siebie. Zbliżył się do mnie, a że nadal siedziałem na swoim krześle, to twarzą sięgałem jego brzucha, który pocałowałem czule. Dłonią zaś przejechałem po tym jego pociągającym udzie i tyłku. Ściskałem go lekko i całowałem po ciepłej skórze, a on w zamian głaskał mnie po włosach, mrucząc z zadowoleniem.

O słowach nieistniejących |BILLDIP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz